W dużych miastach zaczyna brakować miejsca w kostnicach. Pogrzeby odbywają się nawet w soboty. W Krakowie Zarząd Cmentarzy Komunalnych na początku listopada zatrudnił dodatkowych grabarzy. W tym roku Święto Zmarłych nabrało niepokojąco realnego kontekstu. 1 listopada zmarło 35 proc. więcej mieszkańców. niż o tej samej porze roku w 2019. Dziś z powodu COVID-19 odeszło 335 polskich obywateli. Łączna liczba zgonów od początku epidemii przekroczyła już 8 tysięcy.
A najgorsze dopiero przed nami. Matematyczne analizy mówią o możliwym wzroście do 70 tysięcy zakażeń dziennie. W takim wariancie polski system ochrony zdrowia w zasadzie przestanie funkcjonować. A może stało się to już teraz? Umówienie się na telefoniczną „wizytę” u lekarza rodzinnego graniczy z cudem. W mojej osiedlowej przychodzi numerki wydawane są od godz. 8:00. O godz. 7:45 liczba oczekujących na połączenie przekracza 60. Kiedy w końcu, po półtorej godziny nadchodzi moja kolej, okazuje się, że numerków już nie ma. Pytam w jaki sposób mógłbym uzyskać skierowanie do specjalisty. – Szczerze powiem panu, że nie wiem, mówię panu jak jest – odpowiada pani z rejestracji. Na prywatne świadczenia medyczne wydałem w ciągu ostatnich dwóch tygodni ponad 1200 zł. Nie wspominam o tym dlatego, że mam ochotę się przed wami wyżalić, przypuszczam, że takich przypadków są w Polsce setki tysięcy.
Polska nie została przygotowana na kulminacyjny moment epidemii. Nie została, choć władza doskonale wiedziała co się szykuje. 25 kwietnia ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski wypowiedział na konferencji prasowej następujące słowa: „Jest wiele modeli rozwoju epidemii w Polsce. Te, które dostaję z renomowanych zespołów badawczych, mówią, że szczyt zachorowań może nastąpić jesienią”. Premier Mateusz Morawiecki miał więc pięć miesięcy na zakup sprzętu, sprowadzenie medyków z zagranicy, utworzenie dodatkowych szpitali i przeanalizowanie tego, co stało się w krajach Europy Zachodniej w marcu i kwietniu. Wszystko było na tacy – jakie błędy popełniono, jak się ich ustrzec, jak ograniczać transmisje wirusa, izolować chorych, docierać z pomocą do potrzebujących.
Nadszedł wrzesień i druga fala epidemii zaskoczyła polski rząd jak niegdyś zima drogowców. Premier nie odrobił swoje pracy domowej, bo ważniejsze miał sprawy na głowie. Najpierw trzeba było walczyć z LGBT, bo trwała kampania wyborcza, potem wakacje z rodzinką na Kaszubach, a potem to już wakacje się w zasadzie kończyły i zaczął rok szkolny. Premier zadecydował, że dzieci pójdą do szkół. Była w tym pewne konsekwencja, bo zaledwie trzy miesiące wcześniej, przed drugą turą wyborów, Morawiecki zapewniał, że wirus nie jest już groźny i nie trzeba się go bać. Bajdurzył też, że Polska poradziła sobie z zarazą najlepiej w Europie. Skoro epidemia odwołana, to kto by się przejmował jakimiś szpitalami…
Dziś Polska jest purpurową plamą na mapie kontynentu, sytuacje wymknęła się spod kontroli. Władza nie panuje nad niczym, decyzje podejmowane są z dnia na dzień w atmosferze nerwowości i chaosu. Premier przed kamerami struga pawiana udając że przynosi zakupy jakiejś staruszce. Bredzi coś o „narodowej kwarantannie”, choć jeszcze przed chwilą zapewniał, że „drugi lockdown nie jest konieczny”. Ledwo żywi z przemęczenia lekarze, harujący w przepełnionych szpitalach są nachodzeni przez nieprzygotowywanych do niczego wojaków z Wojsk Obrony Terytorialnej. Rządzący próbują przerzucić winę na tych, którzy w przeciwieństwie do nich z wirusem walczą – pracowników systemu ochrony zdrowia. Propaganda rządu oskarża ich o ukrywanie wolnych łóżek i brak woli niesienia pomocy, wykorzystując fakt, że to oni są na pierwszej linii, to oni są zmuszeni informować, że nie wiadomo kiedy przyjedzie karetka i nie wiadomo kiedy zostanie wykonany test. To rząd potrafi robić znakomicie – kłamać, manipulować i szczuć. Szkoda tylko, że nie potrafi zapewnić nam bezpieczeństwa. Szkoda, że nie potrafi rządzić.
Morawiecki, tym razem nie oszukasz tego społeczeństwa, te trupy to twoja wina.
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…