Z gargantuicznym, ocierającym się o śmieszność rozmachem i napinaniem muskułów w stylu bananowej dyktatury polskie władze obchodziły Święto Wojska Polskiego. Przez dopiero co odremontowany Most Zygmunta Berlinga i Trasę Łazienkowską przejechały czołgi i transportery opancerzone. Z tej okazji zdemontowano nawet znaki drogowe oraz rozwalono część krawężników. Maszerowali też żołnierze, prawdopodobnie w specjalnie zakupionych na te okazje mundurach, bo zadziwiająco czystych i schludnych, co w 2018 roku jest dla polskich wojaków niedostępnym luksusem. Na miejscu zjawił się również podwładny Jarosława Kaczyńskiego, odgrywający rolę Prezydenta RP. Andrzej Duda pocieszał obecnych , mówiąc, że zdaje sobie sprawę, że “służba wojskowa, żołnierska, to nie jest łatwy chleb”. Lokator Pałacu Prezydenckiego szczególnie pochwalił tych mundurowych, którzy sławili nasz kraj uczestnicząc w misjach zagranicznych.
Dzisiejsza uroczystość wzbudziła we mnie obrzydzenie. Warszawa jest ostatnim miastem, w którym powinny odbywać się wojskowe defilady. To nasz kraj był pierwszym celem agresora podczas ostatniego światowego konfliktu, to tutaj ludność cywilna poniosła ogromną ofiarę. Mieszkańcy tego miasta już nigdy nie powinni uświadczyć kultu militaryzmu. A dzisiaj, o ironio w przerwie obchodów tragicznego powstania, na ulicach Warszawy znów prezentowano narzędzia do zabijania.
Nie widzę żadnego powodu by oddawać cześć polskim żołnierzom. Z prostego powodu – wojsko polskie nie zrobiło niczego pożytecznego od początku lat pięćdziesiątych, kiedy zakończyły się walki z bandami kryminalistów grasującymi w lasach. Od tego czasu, a także wcześniej – w okresie międzywojennym, polski żołnierz czynił głównie rzeczy haniebne, występując przeciwko słabym i domagającym się sprawiedliwości.
15 sierpnia to również rocznica Strajku Chłopskiego 1937 – największego zrywu społecznego przeciwko wyzyskowi, niesprawiedliwości i tyranii II Rzeczpospolitej. W powstaniu wzięło wówczas udział kilka milionów obywateli różnych narodowości. Głównie chłopi, ale również robotnicy. Żądali prawa do ziemi, która wciąż znajdowała się w rękach postfeudalnych latyfundystów, poprawy infrastruktury, realnego wsparcia socjalnego, a także demokratycznych wyborów i odsunięcia od władzy sanacyjnej dyktatury. Wszystkiego, co zostało im obiecane u zarania II RP. Władza odpowiedziała jednak brutalnymi represjami. Barykady były rozbijane przez wojsko. Zginęło 44 uczestników buntu, kilka tysięcy trafiło do aresztów, gdzie poddawano ich metodycznym torturom. Stan wojenny i grudzień 1970 to małe incydenty w porównaniu ze skalą agresji władzy “wolnej Polski” w 1937 roku. Wojsko ścierało z powierzchni ziemi całe wsie, bito kobiety, dzieci i starców. Kapitalistyczna władza nie miała litości dla tych, którzy domagali się godnych warunków. A dokładnie siedemnaście lat wcześniej chłopi dołączyli do walki przeciwko bolszewikom, bo polska propaganda głosiła, że w razie zwycięstwa Armii Czerwonej czeka ich straszna kolektywizacja. Okazało się, że istne piekło zafundowała im sama ojczyzna. Władza panów została utrzymana, a wojsko z policją zabijało chłopów regularnie. Od 1932 roku do momentu wybuchu powstania zabito ponad 800 wiejskich buntowników. W 2018 roku polska władza uroczyście wspomina oprawców, a ofiarom rok wcześniej odmówiono upamiętnienia w parlamencie.
Niewiele lepiej było w okresie Polski Ludowej, kiedy Wojsko Polskie po wytępieniu Wyklętych, zajmowało się już głównie strzelaniem do robotników, co miało miejsce w 1956 roku w Poznaniu, w 1970 na Wybrzeżu oraz podczas wspomnianego stanu wojennego, jednak – co warte podkreślenia – rozmiar tych represji był znacznie mniejszy niż okresie międzywojennym. Żadnych pozytywnych dokonań polskiego oręża nie zanotowano również po 1989 roku. Nasi żołnierze uczestniczyli w imperialnych napaściach na Irak i Afganistan, gdzie udało im się dokonać najprawdziwszej zbrodni wojennej. W 2007 roku w wiosce Nangar Khel polskie karabiny maszynowe i granatniki pozbawiły życia sześć osób, w tym kobiety i dzieci.
Warto zadać sobie pytanie – czy Wojsko Polskie jest w ogóle potrzebne? Oprócz wspierania zbrodniczych agresji na biedne kraje i pijackich awantur z jankesami, polscy żołnierze nie mają praktycznie żadnego zajęcia. Generują same szkody. Armia jest słaba i przestarzała. Podczas gdy poważne państwa stawiają na drony, lasery, broń soniczną oraz działania hakerskie i hybrydowe, nad Wisłą z inicjatywy MON rozwija się ochotnicza partyzantka, a parlament rozważa zamontowanie piór husarskich na quadach. Budżet obronny na 2018 rok pochłonął 41 miliardów złotych. Za taką kwotę można by sfinansować całkowicie darmową służbę zdrowia dla wszystkich obywateli i przyznać 500 zł świadczenia na każde dziecko, studenta i niepełnosprawnego. Polska mogłaby stać się państwem neutralnym, pacyfistycznym, nie posiadającym armii, a jedynie jednostki reagowania podczas klęsk żywiołowych. Moglibyśmy stać się przykładem dla całego świata, podejmować się negocjacji pokojowych pomiędzy zwaśnionymi stronami. To byłoby chyba bardziej stosowne, niż militarna masturbacja z udziałem państwowych dygnitarzy urządzona w centrum miasta, urządzona w dodatku w setną rocznicę zakończenia I Wojny Światowej.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
bardzo dobry wpis
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%84stw_nieposiadaj%C4%85cych_si%C5%82_zbrojnych
Poczytaj Piotrusiu-Panie i durnoty przestań wypisywać.
Brak SZ powoduje konieczność zawarcia odpowiednich porozumień z sąsiadami i płacenia im za obronę.
Oznacza przede wszystkim utratę części suwerenności w zakresie polityki zagranicznej na rzecz ,,obrońcy traktatowego”.
Czy chciałby Piotruś-Pan zepchnąć 36-milionowy kraj w centrum Europy do roli biernego wasala np. Niemiec???
Noooo no. Pogratulować główy&pomyślunku…
A może nie płacimy dzikim Hamerykańcom za okupację naszego kraju?
A może podpisujący się nickiem NIKT odrobi lekcje?
Kolego Skorpion, wydało się, to ty obiecałeś dzikim Hamerykańccom dwie bańki za okupowanie nas! Oczywiście oprócz naszej amunicji, którą ta dzicz tonami wystrzeliwuje.
100 procent racji… niestety w Polsce to utopia, Polacy zawsze mieli większe jaja niż mózgi i nikt ich nie przekona, że białe jest białe
A ino! Tylko czym by wtedy bawili się Antoni czy Mariusz?