Ordo Iuris ma powody do radości. Dało temu wyraz, organizując dziś pod Sejmem konferencję prasową z okazji zebrania 150 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy mającym na celu wypowiedzenie Konwencji Stambulskiej i zastąpienie jej innym, konserwatywnym aktem prawnym.

Uciechę Ordo Iuris łatwo zrozumieć: są przekonani, że forsowany przez nich projekt obywatelski zostanie w Sejmie przyjęty nie tylko dzięki temu, że posłowie PiS posłusznie zagłosują za nim na rozkaz Kaczyńskiego, ale też, że ręce podniosą co bardziej zdewociali posłowie KO i Konfederacji. Może takie myślenie ma pewne podstawy, choć ja osobiście uważam, że to nie będzie takie proste, jak się młodym religijnym fanatykom wydaje – wypowiadanie przyjętej już konwencji jest bardziej skomplikowane, a i cena, którą przyjdzie za to zapłacić, może być zbyt wysoka dla partii rządzącej. Mniejsza zresztą o to.

Istotne w tym dzisiejszym wydarzeniu jest co innego. To kolejny dowód na to, że polskie społeczeństwo jest podzielone trwale i głęboko. Do upojenia można wytykać słabości logiczne i intelektualne dzisiejszych wywodów działaczy Ordo Iuris, można wydziwiać, że nie rozumieją istoty pojęcia gender, albo raczej umyślnie rozumieją je niezgodnie z tym, czym w istocie jest. Fakt pozostaje faktem, że jest część społeczeństwa, która bezwarunkowo wierzy, że Potwór Dżęder czyha na rodzinę, którą chce zniszczyć, a ludzi zmusić, by się parzyli na ulicach bez rozróżnienia płci, wieku i być może nawet gatunku. Może to niektórych bawić, ale to nie jest do śmiechu. Dzisiejsza konferencja pokazała skuteczność prawicowej narracji w jej najprymitywniejszych pojęciach.

Na ową skuteczność złożyło się kilka czynników: obniżenie intelektualnego poziomu społeczeństwa, siła i powtarzalność prawicowej propagandy w najbardziej odrażającym i aintelektualnym wymiarze, przy całkowitej bezradności środowisk, które w opisie świata posługują się systemem argumentowania opartym na elementarnych podstawach nauki. Oznacza to, że tysiące ludzi protestujących teraz na ulicach miast i miasteczek za wcześnie widzą trupa PiS wiszącego na najwyższej wieży w mieście. Skrajna prawica i pożądane przez nią państwo wyznaniowe trzyma się mocniej, niż się części liberalnych celebrytów wydaje. Na dodatek wojna, którą toczą między sobą dwa odłamy kapitalistycznego porządku nie będzie miała końca, bo idzie o wymianę tych samych liberalnych elit.

Lewica powinna zrozumieć, że nie może być sojusznikiem kogokolwiek w tej wojnie, lecz walczyć w o własne zwycięstwo.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…