Przez większą część spisanej ludzkiej historii ateizm był czymś nie do pomyślenia. Słowo „ateista” oznaczało człowieka niewierzącego, zdeprawowanego, przekonanego, że nie obowiązuje żadna moralność. Za głoszenie ateizmu groziły surowe kary ze śmiercią włącznie. Pierwszym zachodnioeuropejskim ateistą -materialistą był dopiero ksiądz Jean Meslier, który w swoim filozoficznym Testamencie pozostawionym w 1729 roku otwarcie zanegował istnienie Boga. W książce „Historia Ateizmu” francuski historyk Georges Minois przedstawia różnorodność tego, co było nazywane ateizmem, zmusza do postawienia sobie pytania o granice między wiarą a niewiarą.

Kim jest ateista ?

Wbrew pozorom trudno zdefiniować, kim jest ateista, a przede wszystkim stwierdzić, kto był pierwszym ateistą – Minois, zaczynając swoją narrację od filozofii starożytnej, od samego początku sieje wątpliwości. Czy był ateistą uchodzący za ojca materializmu Parmenides z Elei (ok. 540 p.n.e., zm. ok. 470 p.n.e.) dla którego świat materialny jest bytem absolutnym i przez nikogo niestworzonym, i który określał świat jako „Cały, Jedyny, Nieruchomy, Niezniszczalny, Niepodzielny i stały”? Czy był nim Demokryt (około 460-370 p.n.e.), dla którego jedyną rzeczywistością jest ta złożona z atomów – materialnych, nieskończenie małych cząsteczek, nieprzenikliwych, niepodzielnych, wiecznie pozostających w ruchu? Wedle niego nawet dusza ludzka składa się z atomów, podobnie jak nie odgrywający żadnej roli w procesie stworzenia, nieinterweniujący w świecie bogowie. Do końca V w. p.n.e. panowała w Grecji względna wolność odnośnie prezentowanych koncepcji religijnych i filozoficznych. Było miejsce zarówno dla Demokryta, jak i Talesa wierzącego w świat pełen bogów, ale wyjaśniającego w sposób naturalny zarówno trzęsienia ziemi, jak i ruchy gwiazd.

Jednak wkrótce zaczęło się polowanie na ukrytych, domniemanych ateistów. Początkiem była przyjęta w 432 roku p.n.e. w Atenach, na żądanie wieszczka Diopejtesa, uchwała przewidująca ściganie wszystkich, którzy nie wierzą w bogów uznawanych przez państwo. Jak podkreśla Minois, działanie to było „aktem obrony zagrożonej korporacji”, gdyż „intelektualiści, którzy dają naturalne wyjaśnienia zjawisk dotąd przypisywanych działaniu bóstw niszczą zaufanie do praktyk wróżbiarskich”.

O ateizm oskarżono np. słynnego sofistę Protagorasa, który dzisiaj uchodziłby za religijnego sceptyka. Powodem był traktat „O bogach”, z którego znamy jedynie pierwsze zdanie: „O bogach nie mogę wiedzieć, ani, że istnieją, ani, że nie istnieją; wiele jest bowiem przeszkód na drodze do zdobycia takiej wiedzy, że wymienię niemożność doświadczenia zmysłowego w tej dziedzinie i krótkość ludzkiego żywota”. Protagoras skazany został na wygnanie, a dzieła jego publicznie spalono.

Najbardziej znanym starożytnym bezbożnikiem był Sokrates, skazany za niewiarę w oficjalnych bogów na karę śmierci. Tymczasem również i on był sceptykiem, mówił, że nie wie, czym jest piekło i co będzie po śmierci.

Przyznawał też, że nie wie nic o bogach i zalecał trzymać się zwyczajów religii oficjalnej. Odrzucał mity i deklarował, że skoro nie ma czasu ani zdolności, by poznać samego siebie, byłoby śmieszne, gdyby wypowiadał się o mitach i bogach. Tą ostatnią myśl podchwycą w XVII wieku libertyni, twierdzący, że nasz umysł nie jest zdolny pojąć kwestii metafizycznych, a więc wystarczy dostosować się do obowiązujących praktyk nie akceptując ich wewnętrznie, czyli, jak podsumowuje Minois: „Czcij bogów zgodnie z obyczajem kraju”.

Z autorów starożytnych, którzy inspirowali późniejsze pokolenia wolnomyślicieli należy wymienić Epikura (341-270 p.n.e.), który wierzył w istnienie bogów, ale materialnych, takich, którzy nie interweniują, nie stworzyli świata i nie reagują na modlitwy. Czytanie materialisty Epikura, dla którego materialna i śmiertelna była nawet dusza, będzie w późniejszych wiekach koronnym dowodem na bezbożność.

W średniowieczu brak było systematycznej filozofii ateistycznej, jednak znajdują się tacy, którzy negują ideę stworzenia świata, zmartwychwstania, tajemnicę eucharystii czy cuda. O ateizm oskarżano np. cesarza Fryderyka II Hohenstaufa, który wedle papieża Grzegorza IX nazywał Jezusa, Mojżesza i Mahometa trzema szarlatanami. Ponadto ośmielił się powiedzieć, że tylko ludzie bezrozumni wierzą w Boga stworzyciela wszystkiego oraz jego syna, który miałby narodzić się z dziewicy i że należy wierzyć jedynie w to czego naturalną przyczynę można wykazać. Przypisuje mu się rzucone na widok księdza niosącego najświętszy sakrament „Jak długo jeszcze będzie trwało to kuglarstwo?”.

W średniowieczu, w obliczu prześladowań wszelkich odstępców od oficjalnej myśli kościoła katolickiego, upowszechnia się linia obrony charakterystyczna i w późniejszych wiekach dla wielu „bluźnierców”.

To przekonywanie, że wiara i rozum są rozdzielne, a więc głoszenie tez sprzecznych z oficjalnymi dogmatami jest tylko ćwiczeniem intelektualnym.

Podobną linię obrony przyjął, niewspomniany niestety w książce Minois, pierwszy polski ateista Kazimierz Łyszczyński (1634-1689), autor traktatu „De non existentia Dei” („O nieistnieniu Boga”). Zanim został spalony na stosie, bezskutecznie przekonywał, że planował drugą część swego dzieła, w którym dowodziłby, że Bóg istnieje.

W renesansie otwarta niewiara rzadko była poddawana teoretycznej refleksji. Jednak upowszechnia się słowo „atheos” jako określenie kogoś kto nie wierzy w wiecznego Boga. Pojawia się też określenie deista odnoszące się do kogoś, kto wierzy w Boga, ale nie w nauki Jezusa, a także pojęcia „libertyn” i „wolnomyśliciel” będące początkowo synonimami. Mnoży się zrównywana z ateizmem postawa obojętności religijnej, której przejawem było między innymi twierdzenie, że wszystkie religie są równe. Wkracza często inkwizycja – tylko w Toledo w XVI wieku odnotowano 644 procesów o bluźnierstwa, z czego 600 zakończyło się skazaniem.

Ateizm wiązany jest z wiarą w czary, sodomią, czy astrologią. Protestanci i katolicy w walce o rząd dusz obrzucają się nawzajem oskarżeniami o ateizm. Sam jednak ateizm był wtedy raczej postawą kontestatorską niż zorganizowanym filozoficznym systemem. Rozpowszechnienie się ateizmu praktycznego, czyli życia tak, jakby Bóg nie istniał, wielu filozofów wiąże z wojnami religijnymi powodującymi nagły zanik wiary. Symbolem prześladowań religijnych tamtych czasów był spalony 16 lutego 1600 roku na stosie Giordano Bruno. Bliższa analiza jego poglądów wskazuje, że był raczej oryginalnym heretykiem niż ateistą. Odrzucał grzech pierworodny, objawienie i boskość Jezusa, ale twierdził, że Bóg działa na poziomie atomów, tak aby nie układały się przypadkowo, ale zgodnie z jego zamysłem.

Wiek XVII to okres dominacji w środowiskach zbliżonych do ateizmu doktryny libertyńskiej. Słowo libertyn oznaczało początkowo „adepta wolnej myśli”, a nie jak później „deprawatora”. Libertyni są hedonistami, często dworzanami odrzucającymi objawienie i kpiącymi z absurdów Biblii. Jak zauważa autor, „Mogą przebierać w przykładach: wieloryb Jonasza, Matuzalem, który ma 967 lat, pieprzne historie o Locie, który z boskim błogosławieństwem zapładnia swe córki, oślica Balaama, mówiący ludzkim głosem wąż z ogrodu rajskiego (…)”.
Pojawia się też wtedy idea, że to obawa przed siłami natury wywołała irracjonalny lęk przed Bogiem. Świadectwem ducha libertyńskiego jest np. literacka postać Don Juana. Libertyni, wśród nich pisarz Cyrano de Bergerac, często negują nieśmiertelność duszy, przekonani, że Bóg nie interweniuje w nasze sprawy i nie trzeba go czcić. O ateizm oskarżano nawet zwolenników głęboko wierzącego Kartezjusza czy też czytelników panteisty Spinozy.

Jednak dopiero zmarły w 1729 roku proboszcz we francuskim Etrépigny Jean Meslier w pozostawionym po śmierci filozoficznym Testamencie odważył się przyznać otwarcie do ateizmu.

Nazywa w nim wszystkie religie ludzkimi wymysłami, przypisuje chrześcijanom bałwochwalstwo: „zaprawdę adorujecie kruche obrazki z ciasta i mąki, czcicie wizerunki z drewna i gipsu, obrazy w złocie i srebrze […] Bawicie się Panowie w interpretacje i wyjaśnienia przenośne i mistyczne czczych pism […] nadajecie im taki sens jaki zechcecie, każecie im mówić to wszystko, czego chcecie”. Jeśli wydarzenia biblijne potraktujemy dosłownie, to w wiele z nich ciężko uwierzyć, jeśli zaś alegorycznie to można im przypisać dowolny sens – argumentuje Meslier. Jednak na tym nie kończy – oskarża księży o to, że dyskutują nad jałowymi kwestiami teologicznymi „a nic nie mówicie przeciw publicznemu złodziejstwu ani przeciw krzyczącym niesprawiedliwościom, tych, którzy rządzą ludem, którzy go grabią i ciemiężą, rujnują uciskają.[…]”. Wreszcie zauważa, że gdyby rzeczywiście istniała istota boska, doskonała i chcąca być kochaną to jej obowiązkiem byłoby objawić się wszystkim widomie, w sposób niewymagający odrzucenia rozumu.

Wśród materialistów XVIII-wiecznych jednym z najpopularniejszych był lekarz Julien Offray de La Mettrie (1709-1751). Postawił on rewolucyjną wówczas tezę wywiedzioną z obserwacji: „Człowiek jest maszyną, która sama nakręca własne sprężyny”. Le Mettrie jest przekonany, że istnieje tylko materia. Celem moralności jest szczęście rozumiane na sposób hedonistyczny, celem religii zaś panowanie człowieka nad człowiekiem. Inną istotną dla XVIII-wiecznego ateizmu postacią jest baron Paul d’Holbach (1723- 1789), który dowodził, że pierwszym bóstwem człowieka była niezrozumiana przez niego przyroda. Odrzucał wszelką spekulację metafizyczną  i pokusił się o sformułowanie definicji, kim jest ateista: „to człowiek, który niszczy szkodliwe chimery i chce wprowadzić ludzi na drogę przyrody, doświadczenia i rozumu”. Ateista szuka rozwiązania zagadek przyrody w niej samej, a do zapewnienia dobrego postępowania ludzi ważniejsze są dobre prawa, niż rozpowszechnianie obawy przez bogiem.

Warto wspomnieć, że pierwszym wybuchem ludowego ateizmu albo co najmniej ostrego antyklerykalizmu była Rewolucja Francuska. W jej wyniku 20 tysięcy księży porzuciło kapłaństwo, przeważali przy tym nie młokosi, a ludzie dojrzali, 40-50 letni.

Jednak większość księży zaangażowanych w politykę rewolucyjną było, oceniając z dzisiejszej perspektywy, deistami. Prawdziwym wiekiem ateizmu był dopiero, wedle autora, wiek XIX, chociaż i wtedy wielu przedstawicieli burżuazji skrywało swoje ateistyczne i materialistyczne przekonania za fasadą religijności. Kiedy w 1848 r. powstaje pierwsze francuskie stowarzyszenie wolnomyślicieli, gromadzi nie tylko ateistów, ale także deistów i spirytualistów. Wolnomyśliciele wprowadzają jednak świeckie chrzty, małżeństwa i pogrzeby. Dopiero po 1865 roku, kiedy marksista Lafargue rzucił hasło „wojny z Bogiem” wśród wolnomyślicieli zaczynają dominować ateiści. W tym samym czasie, podkreśla Minois, Kościół okopał się na pozycjach ściśle reakcyjnych i tak na przykład konstytucja „Dei Fillius” z 1870 roku wyklina ponad połowę ludzkości w osobach ateistów, deistów, panteistów, pozytywistów czy też agnostyków. Równocześnie ateizm upowszechnia się szczególnie w kręgach lekarzy, biologów, rewolucjonistów. I tak anarchista Bakunin w rozprawie „Bóg i państwo” odrzuca istnienie Boga nie tylko na gruncie materializmu, ale jako sprzeczne z ludzką wolnością: „Jeśli Bóg istnieje, człowiek jest niewolnikiem; a że człowiek może i powinien być wolny – przeto Bóg nie istnieje”.

Wśród filozofów ateistycznych XIX wieku należy koniecznie wymienić Ludwiga Feuerbacha (1804-1872) wedle którego „tajemnicę teologii stanowi antropologia”. W dziele „O istocie chrześcijaństwa” (1841 rok) twierdzi, że religia jest jedynie koniecznym krokiem na drodze do samopoznania człowieka i że człowiek przyznał Bogu własne cechy, pisze: „Bóg jest ujawnioną wewnętrzną istotą człowieka, wypowiedzianą jaźnią – uroczystym odsłonięciem ukrytych skarbów człowieka, spowiedzią jego najtajniejszych myśli, publicznym wyznaniem tajemnic jego miłości”. Człowiek projektuje na Boga swoje najlepsze cechy, takie jak zdolność do miłości i zubaża w ten sposób siebie.

Myśl Feuerbacha rozwinął Marks. Również dla niego religia jest wyrazem alienacji człowieka „Religia to westchnienie uciśnionego stworzenia, serce nieczułego świata, jak też jest ona duchem bezdusznych stosunków. Jest ona opium ludu”- pisał młody Marks. Atakował także zasady chrześcijaństwa, twierdząc, że głoszą one „konieczność istnienia klasy panującej i klasy uciskanej, a tej drugiej mają do zaoferowania tylko pobożne pragnienie, by ta pierwsza praktykowała dobroczynność”.

Jednak religia zajmowała ważne miejsce jedynie w myśli młodego Marksa, później skupił się on na praktycznych zadaniach wyzwolenia proletariatu.

Następcą Marksa w dziele krytyki religii był Lenin, dla którego „Idea Boga zawsze usypiała i przytępiała „uczucia społeczne” gdyż zawsze zastępowała żyjących zwłokami i zawsze była ideą niewolnictwa”. Lenin był zwolennikiem zwalczania religii, ale, przekonuje Minois, metodami propagandowymi, nie policyjnymi. „Trzeba walczyć z lękiem, z którego rodzą się bóstwa, lękiem przed nędzą bezrobociem, głodem, wyzyskiem. Trzeba zmienić niesprawiedliwy porządek społeczny, a religia zniknie sama” – pisał bolszewicki przywódca. Politycy Związku Radzieckiego i krajów tzw. demokracji ludowej poza propagandą sięgali jednak po często przeciwskuteczne metody przemocowe.

Nie sposób omówić wszystkich aspektów historii ateizmu przedstawionych w liczącej 757 stron książce. Tym bardziej, że autor na historii nie poprzestaje i omawia także skomplikowane kwestie relacji między współczesnym Kościołem a racjonalizmem i ateizmem. Niektórzy teolodzy całkowicie odrzucają możliwość ateizmu nazywając go chorobą psychiczną. Z drugiej strony Kościół próbuje się bronić, twierdząc, że rozum nie może wprawdzie bezpośrednio dowieść istnienia Boga, ale jedynie „uczynić znak ku fundamentom wiary”. Oficjalnie zaś, jak zapisano w konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes” z 1965 roku, Kościół oficjalnie chce „szczerego i roztropnego dialogu z ateistami”.

Tylko czy wojujący ateizm ma dziś przyszłość, skoro Kościół traci pewność co do swoich dogmatów? Przecież pół żartem, pół serio można zauważyć, że walczący z bezrefleksyjnym klerykalizmem ksiądz Boniecki, czy ekumenista Franciszek byliby uznawani w przeszłych czasach za stawiających pierwsze kroki na drodze ku ateizmowi.

Georges Minois, „Historia ateizmu”, przełożyła Wanda Klenczon, Warszawa, Wydawnictwo Aletheia, 2019.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…