Pracownicy znanej warszawskiej burgerowni wciąż walczą o swoje prawa. Dzisiejsze negocjacje z właścicielami prywatnego zakładu nie przyniosły jednak rezultatu. Szefowie nie chcą się zgodzić na jedno z głównych żądań członków komisji związkowej: przywrócenie do pracy zwolnionego kolegi. W kolejnych oświadczeniach i wywiadach próbują też zrzucić odpowiedzialność za obecną sytuacje na pracowników.
AKTUALIZACJA 20:15 – Pracownicy „Krowarzywa” zrzeszeni w związku zawodowym wydali oświadczenie. Pojawiają się kolejne informacje obciążające właścicieli lokalu.
Lokal „Krowarzywa” przy ul. Hożej w Warszawie pozostaje zamknięty. Nic nie wskazuje na to, by miał zostać ponownie uruchomiony, gdyż właściciele lokalu nie zgadzają się na warunki porozumienia, które proponują członkowie załogi, zrzeszeni w Międzyzakładowej Komisji Pracujących w Gastronomii OZZ IP. Z wielkim zaangażowaniem natomiast próbują podburzać klientów przeciwko zbuntowanym pracownikom. „Jako odpowiedzialny pracodawca nie godzimy się pod presją pracowników na niekorzystne dla restauracji i jej klientów żądania” – zapowiadają w wydanym dzisiaj oświadczeniu . Znaczna część fanów burgerowni protestuje przeciwko takiemu przedstawianiu sprawy. „W jakim sensie żądania pracowników miałyby być niekorzystne dla mnie jako klienta? To krętactwo kierującego nią Janusza biznesu jest nie korzystne, bo skoro tak kręci w sprawach zatrudnienia to jaką mam gwarancję, że będzie uczciwy np. w sprawie jakości produktów?” – oburza się jeden z komentujących.
Jedną z budzących największe kontrowersje spraw jest również kwestia form zatrudnienia stosowanych przez właścicieli. Jeden z nich, Krzysztof Bożek w wywiadzie dla serwisu innpoland.pl przyznał z rozbrajającą szczerością, że w „Krowarzywa” pracują osoby w oparciu m.in. o umowy zlecenia. Tymczasem w oświadczeniu szefowie nazywają swoich podwładnych „pracownikami”, a siebie „pracodawcami”, co sugeruje, że zdają sobie sprawę z tego, że zachodzi stosunek pracy, a więc jedyną możliwą formą regulacji jest umowa o pracę. Zwracają na to uwagę również klienci w komentarzach na fejsbukowym fanpejdżu sieci. „Jeżeli ludzie u Ciebie pracują w oparciu o umowy które nie są przeznaczone do świadczenia pracy (dzieło/zlecenie) to po prostu łamiesz prawo. Jak rozumiem nikt z właścicieli nie zdementował tego faktu, tym samym przyznając, że ludzie pracowali świadcząc fikcyjne dzieła?” – pyta jeden z fanów.
Właściciele w ciekawy sposób tłumaczą również zainstalowanie narzędzi inwigilacji personelu. Uważają, że dzięki temu „możemy zagwarantować jeszcze lepszą jakość dań oraz serwisu”.
Szefowie „Krowarzywa” upierają się również, że od początku chcieli zwolnić tylko jednego pracownika, który „nie spełniał ich oczekiwań”. Innego zdania są członkowie załogi, który twierdzą w rozmowie ze strajk.eu, że właściciel wyrzucił 14 osób po tym, jak został poinformowany o założeniu komisji związku zawodowego.
Restaurator poszukuje również łamistrajków, którzy mieliby zostać zatrudnieni na miejsce zbuntowanego personelu z lokalu przy ul Hożej. Wczoraj na fejsbukowym profilu pojawiło się ogłoszenie, które następnie, pod wpływem ogromnej ilości komentarzy wyrażających dezaprobatę zostało usunięte.
Pracownicy poinformowali, że niebawem wydadzą oświadczenie. Poprzednie ich stanowisko, które ukazało się w poniedziałek wieczorem publikujemy poniżej. Będziemy na bieżąco informować o sprawie.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
WALCZCIE!!! nie dajcie się je.banym krwiopijcom!