Nie chciałem od razu pisać o wystąpieniu Morawieckiego z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych, a to z powodu nadmiernych emocji, jakie stały się moim udziałem. Podczas wysłuchiwania premierowskiego zaklinania rzeczywistości i fałszowania historii wciąż miałem w pamięci wystąpienia kolejnych naukowców, którzy poprzedniego dnia w Sejmie na konferencji zorganizowanej przez Klub Lewica Razem i „Tygodnik Przegląd” rzetelnie i powołując się na niepodważalne źródła udowadniali zdanie po zdaniu, że sztandarowe postacie Żołnierzy Wyklętych, które czci prawica, to ludzie, których ręce były po łokcie unurzane we krwi niewinnych. I trudno, niech sobie ich czczą, jeżeli nie przeszkadzają im wspomnienia morderstw i łzy potomków pomordowanych, antysemityzm, rasizm i ksenofobia ich idoli. Gorzej, że do uprawiania tego kultu przymuszają całe społeczeństwo, wierząc, jak się zdaje, że ludzie pozbawieni są pamięci i zwykłej przyzwoitości. Nie miałem złudzeń co do istoty wystąpienia premiera Polski, który jeszcze niedawno składał kwiaty na mogiłach hitlerowskich kolaborantów. Ale ja nie o tym…
Mateusz Morawiecki, przecież nie prywatna osoba, podczas swojego przemówienia wypowiedział oburzające słowa: „Można pytać: czy było warto, czy warto było oddać życie za ojczyznę? Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna: było warto i warto, aby wszyscy Polacy byli gotowi oddać życie, poświęcić się całkowicie za swoją ojczyznę”.
Osobiście wolałbym, gdyby premier rządu mojego kraju był uprzejmy nieco wstrzymać się z szafowaniem życiem moim, moich przyjaciół i bliskich. Jest coś wyjątkowo obrzydliwego, kiedy polityk, dość wpływowy przecież, bez pytania o zgodę i poglądy swoich obywateli, wysyła ich wszystkich (tak, wszystkich, bez wyjątku, tak przecież powiedział) na śmierć twierdząc, że „warto”. Bo co? Czemu ludzie mają składać w ofierze swoje życie? Bo Morawiecki tak zadysponował? A kto to jest Morawiecki, żebym wierzył mu na słowo, które akurat w jego wydaniu nie ma specjalnie wysokiej wiarygodności? Wszyscy obywatele mają być gotowi do oddania życia w imię państwa, którego Morawiecki jest dość marnym reprezentantem? Tego państwa? Które wyklucza z życia publicznego całe grupy ludzi tylko dlatego, że nie odpowiadają mu ich poglądy? A następnym obiecuje, że podzielą ich los? Państwa, które chce sadzać do więzienia sędziów? Ma za nic swoje zobowiązania?
Gdyby to była prywatna opinia obywatela Morawieckiego, można by ja tylko wyśmiać. Problem polega w cytowanej sytuacji na tym, że premier Morawiecki, razem ze swoimi kumplami z rządu i prezydentem, mogą swoje chore idee, by wszyscy obywatele ginęli za ich państwo wcielić w życie. Bo mogą, mają narzędzia do przymuszenia ludzi, by umierali na ich rozkaz.
Łatwość szafowania ludźmi charakterystyczna jest dyktatorom i szaleńcom. Wybierzcie sobie.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
solidaruchy to śmiertelna choroba tego organizmu
Autor ma wyraźny problem z odczytaniem warstwy metaforycznej, symbolicznej i czyta ją wprost.
Ale już tłumaczę: chodzi o to, że w normalnych sytuacjach nikt nie musi umierać za ojczyznę, ale gotowość oddania życia oznacza że jest ona najwyżej we własnej hierarchii wartości, ponad własnym życiem nawet. Więc w jego wypowiedzi chodziło po prostu o deklarację hierarchii wartości. Choć oczywiście w warunkach bojowych oznacza to, że dana osoba jest gotowa bronić tejże ojczyzny za wszelką cenę, nawet własnego życia.
I pytając przewrotnie: a co w hierarchii wartości szanownego autora jest na najwyższym miejscu?
@TY RÓWNIEŻ KICIUŚ!
Wiersz Tuwima,,do prostego człowieka” do poduszki polecam. Może załapiesz o jakie ,,metafory” Morawieckiemu&co. mogło chodzić.
Następną obowiązkową lektura dla wszystkich powinny być konwencje haskie, które nas obowiązywały, zarówno w 1919 jak 39 i 48!
Szczególnie piewcom ,,wyklętych” tę lekturę polecam.
Proponuję abyś konwencje haskie wsadził w gardło również Che Guevarze i innym bojownikom o wyzwolenie swoich krajów kolonialnych. Dla mnie to jest kwestia metaforycznego ujęcia hierarchii wartości w czasie pokoju, oraz poczucia na ile to czego bronię jest moje. Bo swojego się lekką ręką nie oddaje. Natomiast mogę zrozumieć, że dla różnych ludzi różne rzeczy są odczuwane jako najbardziej swoje, stąd moje pytanie czy redaktor „oddałby życie” za swój samochód, jacht, kawę latte czy za coś jeszcze innego.
Bardzo wielu Japończyków było gotowych oddać życie za ojczyznę w II wojnie św. Szczęśliwie nie wszyscy, w tym sam cesarz, bo dziś Japonia by nie istniała. PS.: W poprzednim komentarzu pod wpisem MW zarzuciłeś autorowi, że „prawo jazdy widział wyłącznie w telewizji”. Teraz sugerujesz, że samochód jest na szczycie jego hierarchii wartości. Coś tu nie gra.
Knot wysmazyl knota, koleś wal na jakieś spotkanko kiboli dasz im wykład z hierarchii wartości a metafor nie używaj bo po co? Wal śmiało! Nie zastanowiłeś się co jest największą wartością dla tych co sterują takimi kuklami jak premierzy i kukiełkami jak ty? Głównie dwie rzeczy nafta i ecie pecie. A plebsowi nagniata się o tzw patriotyzmie i hierarchii wartości. Potem ich kości bieleją na różnych frontach a tym co te fronty wywołali fortuny rosna piekniutko w bankach. Jeszcze z Che wyskoczyłeś nieźle pojechałeś, pewnie Scorpio jeszcze leży znokautowany twoja riposta….
@ Kot.
I dlatego Che nie został potraktowany jak nasi leśni bandyci – bo zwyciężył i dziś Kuba może cieszyć się względnym egalitaryzmem społecznym w miejsce niewolnictwa.
Wyklęci w Polsce, która próbowała pozbierać się po pięciu latach hitlerowskich rządów i terroru stosowali terror wobec cywilów, unikając jak ognia zbrojnych formacji wojskowych. W początkach zderzenie NSZ z AC nastąpiło w 44 po wyzwoleniu Lubelszczyzny. Później nastąpiło ROZWIĄZANIE AK (bodaj styczeń 45) i demobilizacja żołnierzy. Następnym krokiem mocarstw było COFNIĘCIE UZNANIA RZĄDOWI LONDYŃSKIEMU. i uznanie rządu Lubelskiego z Mikołajczykiem w składzie.
I tu dochodzimy do sedna. Popłuczyny polondyńskie nie miały żadnych praw do wzniecenia działań zbrojnych na terenie Polski. Stali się zwykłymi mieszkańcami Londynu pochodzenia polskiego. Rozkaz rozwiązania AK spowodował utratę przez wracających ,,w krzaki” praw kombatanta, a każde z działań polegające na napaściach na cywilów, rabowaniu na drogach i w pociągach – przedłużały jedynie listę kryminalnych zarzutów jakie można było (tym w świetle prawa zwykłym bandytom) przedstawić. Po to przywołałem konwencje – aby pokazać, że nawet w świetle liberalnego dość ograniczania praw wojennych – nasze bandziory nie były żołnierzami, a jedynie bandziorami i jako tacy zostali skazani i osadzeni lub z mocy wyroku powieszeni.
Skorpion, moim zdaniem byli dokładnie takimi samymi bojownikami jak ludzie Che, jak inne partyzantki, a nawet….. jak islamiści. Obiektywnie NIC ich nie różni, różnice są tylko subiektywne. Różnica nie przebiega po linii dobra-partyzantka kontra zła-partyzantka, ale po linii partyzantka z którą sympatyzuję/popieram lub nie. I dlatego Che jest bojownikiem słusznej sprawy, islamiści są bandytami, a wyklęci… cóż sprawa nie jest taka prosta jak byście wszyscy (i przeciwnicy i zwolennicy) chcieli.
@kot
Ocena bojowników zależy od celu jaki sobie stawiali oraz efektów ich walki. Che walczył o wyzwolenie Kuby spod okupacji USA i cel osiągnął. Daesz walczy o władzę opartą na fundamentalizmie religijnym i czyni to na terenach formalnie suwerennych krajów. Ponieważ morduje przy tym wszystkich, którzy do ich wizji nie pasują, budzi to generalną odrazę. O jakim celu można mówić w przypadku „wyklętych”, jeśli sam ten termin jest sztuczny? Jedni uciekali przed UB, inni się mścili, marząc o wybuchu III wojny św., niektórzy, jak Ogień, przechodzili ze strony na stronę. Walczyli o niepodległość? Ich przeciwnicy z MO/UB/KBW również, tylko że rozumieli ją jako niepodległość od przedwojennych kapitalistów, ziemiaństwa i sanacyjnej dyktatury. A namacalny efekt działań „wyklętych” to 10 tys. ofiar cywilnych, w tym ok. 1 tys. Żydów.
W zasadzie z Morawieckim można by się było zgodzić, o ile za ojczyznę uznamy Polskę Ludową. Wszak w przytoczonym zdaniu nie ma nic o tym, o którą ojczyznę chodzi.