„Nieudacznicy!” Prezydent Czadu krytykuje nigeryjskich dowódców

Pojawiły się napięcia pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami w walce z islamistyczną sektą Boko Haram. Chodzi o słabą koordynacje posunięć wojsk obu krajów.

Czadyjski przywódca Idrissa Deby uważa, że jeśli jego żołnierze mają skutecznie walczyć z dżihadystami na terenie Nigerii, konieczna jest lepsza współpraca ze strony armii tego państwa. Jego zdaniem rebelianci już dawno zostaliby pokonali gdyby nie nieudolność dowódców z Abudży. – Dwie armie są od siebie odseparowane, każda walczy po swojemu. Nie ma między nami łączności. Tak się nie prowadzi wojny – nie krył irytacji Deby.

Prezydent podkreślił również, że zaangażowanie czadyjskiej armii w konflikt na północy Nigerii sprowadziło na jego kraj niebezpieczeństwo w postaci akcji odwetowych ze strony Boko Haram. W lutym br. kilkudziesięciu bojowników uzbrojonych w karabiny maszynowe napadło na wioskę leżącą na terytorium Czadu. W walkach zginęło czterech mieszkańców i jeden żołnierz. Kilka tygodni wcześniej przywódcy pięciu państw: Beninu, Czadu, Nigru, Nigerii i Kamerunu zawarli sojusz wojskowy przeciwko zbrodniczej organizacji. W ramach porozumienia każde z państw zobligowało się do wysłania w rejon rebelii swoich oddziałów. Główny ciężar prowadzenia wojny spoczywa jednak na sztabach nigeryjskich i czadyjskich. W odpowiedzi na zawiązanie się koalicji, przywódca Boko Haram Abubakar Shekau ogłosił, że jego organizacja rozpoczyna dżihad przeciwko siłom zbrojnych wszystkich pięciu sojuszników.

Idrissa Deby jest cenionym na całym kontynencie specjalistą wojskowym. Jego największym osiągnięciem jest zwycięstwo w tzw. „Toyota war” czyli konflikcie zbrojnym z Libią, prowadzonym w latach 1986-87. Czadyjskie siły rozbiły wówczas armię płk. Kaddafiego, zyskując przewagę militarną poprzez wykorzystanie samochodów terenowych w celu szybkiego przemieszczania wojsk po pustynnych terenach.