Według danych przytaczanych przez NIK, 63 proc. Polaków nie przeczytało w 2015 roku ani jednej książki. To o 5 pkt proc. więcej niż rok wcześniej.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało na wzrost czytelnictwa 268 mln zł w ciągu trzech lat; za te środki sfinansowano ok. 20 programów. Jednak pieniądze te nie przełożyły się na to, że czytamy więcej książek – wręcz przeciwnie, liczba osób, które w ciągu roku sięgnęły po chociaż jedną lekturę, spadła z 42 do 37 proc.
Jak pisze w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, najwięcej sensu miały działania promujące czytelnictwo wśród dzieci, np. wydanie i dystrybucja książki „Pierwszej książki mojego dziecka”. „Badania i wyniki ekspertyz w zakresie czytelnictwa dzieci i młodzieży, wskazują bowiem, że po książki częściej sięgają i czytają właśnie te osoby, które polubiły ich czytanie w dzieciństwie.” – piszą autorzy dokumentu.
Działania MKiDN w żaden sposób nie dotyczyły e-booków i audiobooków, tymczasem – mimo braku jakiejkolwiek kampanii w tym kierunku – to właśnie te formy stają się coraz bardziej popularne – NIK radzi, żeby zainicjować kampanię, dotyczącą książek elektronicznych.
Fatalnie wygląda stan i popularność polskich bibliotek – okazuje się, że wypadamy znacznie gorzej niż inne społeczeństwa europejskie. Zaledwie 25 proc. Polaków korzystało kiedyś z biblioteki publicznej, dla porównania książki wypożycza 75 proc. Szwedów, 66 proc. Finów i 63 proc. Duńczyków. NIK przyznaje jednak, że w ostatnich latach prowadzona jest powolna modernizacja zbiorów, prowadząca do powolnego zwiększania czytelnictwa.
NIK wytyka ministerstwu przede wszystkim niedokładną sprawozdawczość z prowadzonych programów, ich niską rozpoznawalność i niejasne cele. Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa nie ma nawet swojej strony internetowej, kampanie są całkowicie nieobecne w mediach tradycyjnych i społecznościowych.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
no to ja jestem odmieńcem w dzieciństwie nie czytałem książek tylko grałem w gałe a teraz książki pożeram oczywiście Ebooki
Czytanie staje się w Polsce po prostu elitarne i snobistyczne, nawet w internecie ludzie nie potrafią zmusić się do przeczytania dłuższego i skomplikowanego tekstu.Masa elektronicznych gadżetów nie pozwala na koncentrację i skupienie, aby przyswoić sobie esencję myśli zawartej w dziele literackim jak i artykule prasowym o bardziej zawiłym temacie.O czytelnictwie prasy już nawet nie wspominam, w katolickim kraju wystarczy zdanie dyżurnego autorytetu w odpowiednim nośniku np. Radio Maryja i mediach publicznych poddanych silniejszej niż w poprzednich latach rekatolizacji. W krajach protestanckich moim zdaniem czytelnictwo prasy i książek jest na wyższym poziomie.Ewentualnie także, w takim społeczeństwie polskim poddanym presji pracodawcy, stresie i życiu w biegu nie ma bodźca do sięgnięcia po literaturę, może wzrost dobrobytu (?) i poziomu ogłady doprowadzi do snobizmu co do rozwoju czytelnictwa. Pyrsk z Rybnika PS podobno tylko 2% Polaków posiada księgozbiory powyżej 500 woluminów, może finanse nie pozwalają na zakupy w księgarniach (niskie płace !), albo chleb albo książka…
Jeżeli byłeś kiedyś w bibliotece publicznej, a konkretnie w wypożyczalni dla dorosłych, to powinieneś zauważyć że większość klienteli to ludzie w wieku „moherowym”. W tej samej grupie jest najwyższy odsetek aktywnie uczestniczących w życiu kościoła i słuchających Radia Maryja. Zatem trudno mówić o negatywnym wpływie tych instytucji na czytelnictwo.
Również w zakresie czytelnictwa prasy. Ja sam chociaż moherowy w najmniejszym stopniu nie jestem, nie kupuję prasy publicystycznej (jedynie Świat Nauki, Wiedzę i Życie, Inne Oblicza Historii – kiedy jeszcze żyłem w Polsce).
Kupowanie papieru zadrukowanego niewiele wartymi wypocinami „redaktorów” piszących na zamówienie o sprawach, o których mają zaledwie mgliste pojęcie (jeżeli w ogóle) oraz ogromnymi połaciami reklam nie ma sensu a przyczynia się do dewastacji środowiska. Co pewien czas przeglądam wydania internetowe i utwierdzam się w przekonaniu że nie warto.
Księgozbiór? Właściwie to to co zgromadziłem w dawnych czasach mi wystarcza, bo do dobrych książek wielokrotnie się wraca, a obecnie kupuję może ze dwie, trzy pozycje na rok.
I pamiętaj że miliony Polaków przebywających za granicą również wpływają na statystyki. Według tych statystyk ja sam zapewne przestałem czytać co jest nieprawdą.