Krzysztof Gawkowski nie jest pierwszym lepszym posłem. Piastuje ważną funkcję przewodniczącego klubu parlamentarnego Lewicy oraz wiceprzewodniczącego Nowej Lewicy. Jako taki powinien odróżniać się od pozostałych, mniej znaczących w funkcjach (broń Boże w znaczeniu!) posłach. Powinien być politykiem.

Politycy to ludzie, którzy mają i chcą mieć wpływ na opinię publiczną. Czynić to mogą na wiele sposobów. Jednym z nich są słowa, przez nich wypowiadane. Wspomniany na początku Krzysztof Gawkowski powiedział dzisiaj: „Jeżeli PiS złamie zasady demokratycznego państwa prawa [chodzi o przyjęcie „lex TVN” – przyp. red.], a prezydent to podpisze, to trzeba będzie złożyć wniosek o delegalizację PiS”.

Dwie mam uwagi do tego sformułowania prominentnego polityka Lewicy. Pierwsza to ta, że niepoważnie brzmi groźba wystąpienia o delegalizację partii rządzącej jako forma kontrreakcji na zakłócenie płynności działania amerykańskiej prywatnej telewizji będącej organem polskiej opozycji.

Naprawdę, PiS o wiele wcześniej zrobił o wiele więcej i o wiele gorzej dla kulawej, burżuazyjnej demokracji w Polsce niż robiąc kuku TVN-owi.

Dlaczego Gawkowski dopiero teraz się obudził?!

Druga zaś to taka, że lepiej, kiedy polityk wypowiada słowa gróźb pod stresem swoich przeciwników politycznych, to powinien najpierw zorientować się, czy jego groźby mają szanse na realizację. Inaczej się po prostu ośmiesza.

Politycy PiS powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Niektórzy – przed sądami powszechnymi. Kiedy jednak polityk partii balansującej na progu wyborczym, z całą powagą używa argumentu delegalizacji pod adresem partii prowadzącej od wielu miesięcy w sondażach, winien nieco miarkować się w swych wypowiedziach. Powinien również pojąć, że wezwanie do delegalizacji oznacza w praktyce zdelegalizowanie milionów tej partii wyborców.

Mogą się panu posłowi oni nie podobać, może mają za niskie wykształcenie, są prymitywni i mało zarabiają (w niektórych kręgach to jak obelga), nie znoszą poglądów reprezentowanych przez Gawkowskiego i jego kolegów. I może w ogóle śmierdzą. Jednak zdelegalizowanie ich reprezentacji, która, jak na razie, z mandatu wyborczego kieruje tym krajem oznacza zdelegalizowanie ich samych, ich pragnień i poglądów, które podobno gwarantuje im prawo w tym kraju.

Gawkowski powinien mniej mówić, więcej myśleć.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…