Sąd dla Warszawy Mokotów skazał dwóch sprawców pobicia dziennikarza OKO.press, Macieja Piaseckiego, na kary bezwzględnego więzienia: 10 i 4 miesiące. Reporter we wrześniu 2019 roku relacjonował nacjonalistyczną manifestację przeciwników Marszu Równości w Lublinie. Pobito go, zniszczono sprzęt.

Wyrok ten oczywiście dziennikarze wykonujący swoją pracę przy relacjonowaniu wydarzeń ulicznych mogą przyjąć z satysfakcją. Niemniej dwie są wokół tej sprawy kwestie niepokojące.

Pierwsza to ta, że sprawców bandyckiego pobicia znaleziono dopiero po ponagleniu prokuratury i policji do większej aktywności w ich poszukiwaniu.

Początkowo organy ścigania twierdziły, że nie udało się im zidentyfikować napadających, choć miały nagrania ich twarzy i całego wydarzenia. To świadczy o zastanawiającej ochronie nacjonalistów ze strony państwa.

Druga zaś, to komentarz OKO.press do tego, co się stało. „Nie chodzi tu o tylko o reportera OKO.press. Chodzi o prawo Polek i Polaków do informacji, które ekstremistyczne grupy prawicy chcą ograniczyć”, napisała redakcja, dla której pracuje pobity dziennikarz.

Otóż nie tylko „ekstremistyczne grupy prawicy” chcą ograniczyć prawo obywateli do informacji. To szersze zjawisko. To, co dzieje się obecnie w przestrzeni informacyjnej w Polsce (choć nie tylko tutaj) świadczy o głębokim kryzysie, w którym znalazło się prawo do wolności informacji i wolności przedstawiania swoich poglądów.

Tak, wiem o tym, że zawód dziennikarza spsiał i skarlał.

To przejdzie. Nieprędko, ale przejdzie. Wróci do normy, jeżeli za normę uważać nie tylko nieskrępowane prawo dziennikarzy do informowania swoich odbiorców o tym, co się dzieje, ale również do swobody wyrażania przez nich swoich poglądów. Dziś mamy bowiem taką sytuację, że media głównego nurtu drą się, jakby je ze skóry obdzierali, gdy ktoś im utrudnia robotę. Słusznie. Jednak same nie znoszą innej narracji, niż ich własna.

Sięgają wtedy po oskarżenia, których waga dyskwalifikuje nie tych, przeciwko którym jest skierowana, ale samych autorów. W ruch idą argumenty rasistowskie, poniżające, wykluczające. Padają z ust największych tuzów tego zawodu, czy raczej tych, którzy za tuzy się uważają. Warto więc przypomnieć kilka rzeczy dość oczywistych.

Otóż nie tylko nie wolno bić dziennikarzy. Nie wolno też mówić im, co mają pisać, albo czego nie pisać. Nie wolno wskazywać miejsc, do których mają nie jeździć. Z kim robić wywiady, a z kim nie. A w tym właśnie specjalizują się polskie mainstreamowe media. W pouczaniu. Rozdawaniu świadectw moralności.

Walcie się.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Panie Redaktorze.

    Zgadzam się w 100 procentach z pana oceną polskich tuzów dziennikarstwa. Szczególnie katastrofalna jest jednostronna, bezrefleksyjna publicystyka tych demokratycznych dziennikarzy w opisywaniu wydarzeń światowych.
    Pozdrawiam

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …