A miałem nie włączać się do tej dyskusji, sprawy nie nagłaśniać. Już miałem przejść obok i zostawić te farmazony w spokoju, ale się nie da. Ten nieszczęśnik atakuje wszystko i wszystkich – co gorsza, jednocześnie. Nie dość, że te swoje objawienia publikuje w „Wyborczej”, to później je jeszcze udostępnia w mediach społecznościowych, udając że są oryginalne.

Serio! Najpierw opublikował tekst w sobotniej „GW”, po czym wytłitował jego treść na swoim tłiterku! Ogarniacie? Wytłitować treść artykułu w serii tłitów?

To profesor prawa. I to mnie najbardziej w tym wszystkim boli. Koleś, który podpisuje się jako „specjalista od filozofii prawa”, tak bardzo w filozofię nie umie. Tak bardzo nie ogarnia, tak bardzo się kompromituje, tak bardzo żenuje, że aż trzeba coś o tym napisać.

Zacznijmy jednak od początku. Wszystko zaczęło się od artykułu w tygodniku „Polityka”, gdzie profesor Marcin Matczak (czyli omawiany tu tata Maty) stwierdził, że dzisiejsza lewicowa młodzież (w grupie wiekowej 18-29 lat poparcie dla „Lewicy” deklaruje ponad 30 proc. wyborców) nie jest gotowa, by „pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces”. Tutaj warto zaznaczyć, że w Polsce obowiązuje ośmiogodzinny dzień pracy – takie są standardy, tak mówi „Kodeks pracy”.

Ale czy dzisiejsza młodzież rzeczywiście nie jest w stanie dużo pracować? No właśnie, że jest gotowa zapierdalać. Pokolenie dzisiejszych studentów i licealistów pracuje zdecydowanie częściej i więcej niż pokolenie pana Matczaka…

Tylko że oni – w przeciwieństwie do pokolenia prof. Matczaka – nie dają sobie pluć w twarz i nie nabierają się już na te tanie Balcerowiczowskie czary.

Nieznajomość podstaw prawa pracy i elementarnych danych ekonomicznych można tacie Maty jeszcze wybaczyć, ale bzdur, jakie wypisuje w temacie filozofii – już nie. Profesor Matczak w wytłitowanym artykule z „GW” pisze m.in. o nienawiści Marksa do kapitalistów… Łech… Trudno w XIX wieku znaleźć bardziej afirmatywny tekst wobec kapitalistycznej modernizacji niż „Manifest komunistyczny”. Dla Marksa kapitalizm był koniecznym etapem na drodze społecznej rewolucji/ewolucji. To zresztą potwierdza praktyka. W regionach najbardziej uprzemysłowionych tworzyły się najmocniejsze ruchy socjalistyczne i robotnicze. Tak jak w rozwiniętej przemysłowo Katalonii największe poparcie podczas hiszpańskiej wojny domowej posiadał ruch socjalistyczny (polecam „W hołdzie Katalonii” George’a Orwella), tak samo w Polsce lewica od lat cieszy się najlepszymi wynikami wyborczymi w Warszawie i regionach przemysłowych, górniczych.

Co więcej, dla Marksa rozwój jednostki jest koniecznym elementem na drodze rozwoju społecznego. Filozof z Trewiru w „Krytyce programu gotajskiego” stwierdza wprost, że model społeczny, do którego chce dążyć, jest napędzany premiowaniem jednostek za realizację swych indywidualnych zdolności. Marksowski projekt nie jest więc normowanym zrównaniem wszelakich ambicji społecznych, a – maksymalnym zoptymalizowaniem warunków dla rozwoju indywidualnych talentów, możliwości itd.

Marks nie zabrania też ciężkiej pracy, gdy pracuje się sprawiedliwie NA SAMEGO SIEBIE. Bo Marksowi WŁAŚNIE o SPRAWIEDLIWOŚĆ chodzi …

Gdyby pan Matczak sięgnął do „Kapitału”, to dowiedziałby się, że autor już w pierwszych rozdziałach odwołuje się do dziewiętnastowiecznej debaty nad niewolniczą pracą dzieci, które musiały np. zapierdalać po kilkanaście godzin dziennie w kopalniach NA KAPITALISTÓW, co było niesprawiedliwe i nieetyczne. Czy tata Maty pozwoliłby młodemu Macie na taki zapierdol? Chyba nie… Akceptował zachowania Maty, gdy ten w wieku nastoletnim ćpał koks i dymał koleżankę „na dwa baty na wyjeździe szkolnym”… Wzorowy ojciec… nawet napisał książkę o tym.

Co ciekawe, choć profesor Matczak się tym nie chwali i kreuje się na „self-made mana” (co to od zera do milionera doszedł), to sam za młodu też miał całkiem spoko warunki. Tata taty Maty zajmował się uprawą pieczarek, prowadził więc jeden z najbardziej dochodowych biznesów w latach 80. i początku 90. XX wieku.

System wartości taty Maty widać doskonale w jego ostatnich tekstach. Spora część myśli, jakie tam cytuje, pochodzi z filmików Jordana Petersona, alt-rightowskiego ideologa oraz psychologa klinicznego, który nie ma nic wspólnego z poważną filozofią – zresztą, tak jak i pan Matczak.

Miał być „self-made man” i „fachowiec od filozofii prawa”, a jest self-made mem i fachowiec rodem z „Nędzy filozofii” Marksa:

„Podział pracy wewnątrz nowoczesnego społeczeństwa charakteryzuje się tym, że wytwarza specjalności, fachowców, a wraz z tym fachowe zidiocenie”.

Reasumując – panie Matczak, ***********, amen.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …