Chyba nie było w poprzednich miesiącach tak intensywnie komentowanej obietnicy prawicowego rządu, niż perspektywa wsparcia rolników poprzez przyznanie 500 zł miesięcznie na krowę i 100 zł na tucznika. Tyle, że jeśli te obietnice miały jakiś wpływ na znakomity eurowyborczy wynik PiS na wsi, to wyborców czeka srogie rozczarowanie.
– To naprawdę mogą być duże pieniądze. Jak ktoś np. hoduje 100 krów mlecznych, to będzie miał z tego 50 tys. zł, albo więcej. Jeżeli oczywiście będą hodowane w odpowiedni sposób – mówił Jarosław Kaczyński jeszcze podczas jednej z przedwyborczych konwencji PiS w Białymstoku. Przekonywał, że wyśmiewanie jego propozycji było złośliwe i bezpodstawne. Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski również sprawiał wrażenie, jakby sprawa była załatwiona.
Tyle, że komentatorzy od początku zwracali uwagę, że nie chodzi o transfer socjalny z budżetu, a dopłaty w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, zatwierdzone przez Komisję Europejską. Ta zaś nie wyrazi zgody, jeśli nie wpłynie do niej oficjalny wniosek z pełną dokumentacją – uzasadnieniem, precyzyjnym kosztorysem, prognozą efektów. Minister rolnictwa świetnie o tym wie; nawet w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej mówił o tym, że pieniądze z Brukseli napłyną w ramach perspektywy budżetowej UE na lata 2014-2020, a jego resort zawnioskuje o dopłaty „do czerwca”.
Rząd ze spełnieniem obietnicy się nie spieszył. Teoretycznie zdążenie do czerwca jeszcze jest możliwe, niemniej od głośnego wystąpienia Kaczyńskiego, gdy pierwsza raz była mowa o dopłatach, nie zrobiono w tej sprawie nic. Portal money.pl zwrócił się do ministerstwa z pytaniem, co dalej. Nadal czeka na odpowiedź.
Złudzeń w sprawie nie ma już lider Agrounii Michał Kołodziejczak.
– Kolejny raz rolnicy przekonują się, że nie warto, ale też nie ma kogo słuchać. To były tylko obietnice, o których fajnie się mówiło. Powiem raz jeszcze, trzeba było być wyjątkowo naiwnym, żeby w to wierzyć, ale widać, że PiS na tym skorzystało, obietnice podziałały na wyborców – powiedział lider protestów rolniczych w rozmowie z money.pl. Kołodziejczak zaznaczył również, że wskazywane przez prezesa PiS i resort rolnictwa warunki uzyskania dopłat pozwalają również domniemywać, że gdyby pieniądze faktycznie się znalazły, to dostałaby je bardzo mała liczba gospodarstw.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…