Organizacje zajmujące się walką z zanieczyszczeniem powietrza podpisały w poniedziałek pakt na rzecz rzetelnego informowania Polaków o zagrożeniach związanych ze smogiem.
W Polsce o problemie smogu zaczęło się mówić na początku bieżącej dekady. Jaka była reakcja władz? Rząd Platformy Obywatelskiej zamiast dostosować przepisy do tych obowiązujących w innych krajach Europy, jeszcze je poluzował. W 2012 r. minister środowiska Marcin Korolec wydał rozporządzenie, które podwyższało poziom alarmowy zawartości pyłu w powietrzu z 200 do 300 mikrogramów na metr sześcienny. Dlaczego tak się stało? – Kiedy zostały podwyższone normy, mogliśmy się pochwalić przed innymi krajami, że u nas niewiele jest dni ze stanem alarmowym – tłumaczy Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.
Warto też zauważyć, że liczba dni z przekroczonym pułapem alarmowym w polskich miastach narasta, co jest efektem zwiększającej się liczby samochodów na mieszkańca oraz działań branży deweloperskiej, która zabudowuje kanały przepływu powietrza, uniemożliwiając przewiewy, które wcześniej rozpędzały smog. W 2012 roku w Warszawie było 6 dni z alarmem smogowym, w 2017 już 35.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Piotruś-Pan jak zwykle na fali…
To może powie pan panie Piotrusiu, jak to możliwe, ze w Katowicach i okolicy wszyscy nie wymarli, gdy stężenie pyłów przez całe półwiecze było 30 razy wyższe niż dziś próg alarmowy???? Może średnia długość życia była rok czy dwa niższa niż na białostocczyźnie… jednak trudno wykazać że to od spalin i pyłów a nie ciężkiej pracy pod ziemią, w hutach, walcowniach, koksowniach i kilku innych ,,zdrowych” miejscach pracy.
Ogarnij się pan redaktorze i nie płyń z ta falą głupoty…(lub jak kto woli – tematem zastępczym)
Dobrze, że na pierwszym miejscu nie przywołano spalania śmieci w gospodarstwach domowych, a zwrócono uwagę na samochody i przemysł. Ja uprzedzę kierowanie całej winy na gospodarstwa domowe. Proszę sobie uzmysłowić, że jednej tonie węgla odpowiada ok 3 m3 drewna opałowego. Należy zatem postawić pytanie: ile i jakich „śmieci” musiałby spalić w kotle lub kominku przeciętny Polak, aby ogrzać 60 m2 powierzchni mieszkalnej? Widzimy tylko dymek z prywatnego komina, a nie chcemy popatrzeć na swoje zabaweczki śliczne – diesle w szczególności, którymi przecież musimy bezmyślnie jeździć po piwelko kilka razy dziennie.
Kopeć z rury dieselka – to małe miki. 0,5mm asfaltu rocznie z kazdego metra kwadratowego dróg – tego pan nie wziął pod uwagę, 1/4 wysokości bieżnika opon rocznie w tych 16 milionach autek zarejestrowanych w RP. I dobre półtora kilo okładzin ciernych i tarcz hamulcowych z każdego.
Oczywiście nie wszystko to pyły <PM10, jest sporo grubszego ,,towaru''. Jednak o tym się milczy – bo przecież eko-ekspert też lubi du.pę wozić i per pedes nie będzie drałował.