Mundurowi poczynają sobie coraz odważniej. Przekonała się o tym Olivia Masoja, dla której kontakt z szarżującymi „stróżami prawa” zakończył się chwilową utratą przytomności i podejrzeniem złamania nosa.
Co najmniej 13 osób zatrzymanych podczas wczorajszej demonstracji przeciwko wyrokowi Trybunału Przyłębskiej, skazującego kobiety na rodzenie nieuleczalnie chorych płodów. Policjanci załadowali do furgonetki m.in. jedną z liderek Strajku Kobiet Klementynę Suchanow, a także seniorkę Babcię Kasię.
Olivia Masoja przeżyła bliskie spotkanie z funkcjonariuszami podczas łapanki na ulicy Szucha, nieopodal dawnej siedziby Gestapo, dokładnie – pod budynkiem „Trybunału Konstytucyjnego”.
„Policja zrobiła kocioł i zabronili wychodzić bez spisania. Łapali kogo się dało bez powodu” – wspomina.
Olivia, wraz z grupą demonstrantów ruszyła na pomoc mężczyźnie, powalonym na ziemię i otoczonym przez 20 mundurowych. Wtedy się zaczęło.
– Ktoś mnie zaczął łapać i pchać, brakowało powietrza, zemdlałam. Zostałam wyniesiona poza kocioł, schowana za filarem z paroma osobami. Oczywiście głośno wyrażałam swój sprzeciw”
Jeden z policjantów zwrócił się do niej słowami „kolorowa się rzuca”, na co Olivia odpowiedziała „a ty co białasie jebany”.
„Jego kolega słysząc to rzucił mną z całej siły na ścianę. Padłam na ziemie z ogłuszającym bólem głowy i nosa”.
Agresja przestraszyła nawet kolegów policjanta. „Co ty, do sądu pójdziesz” – zwrócił mu uwagę inny funkcjonariusz.
„Gdy pierwsza fala bólu minęła i się podniosłam, okazało się, że obficie krwawię i pluję krwią. Medycy na miejscu udzielili mi pierwszej pomocy, po czym zostałam włożona do suki, bo odmówiłam spisania. Mnie i dwie inne dziewczyny wywieziono do Legionowa” – wspomina uczestniczka demonstracji.
P0szkodowana udała się do szpitala na obdukcję. Zapowiedziała złożenie doniesienia na agresywnego policjanta.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…