Zdjęcie kopalni

Związkowcy chcą 10-procentowej podwyżki płac dla załogi PGG. 26 marca prowadzili rozmowy z zarządem spółki oraz szefem i wiceszefem resortu energii. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Górnicy czują się oszukani.

Zdjęcie kopalni
Zdjęcie kopalni

23 stycznia rząd przyjął Program dla sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce do 2030 roku. „Głównym celem programu jest tworzenie warunków sprzyjających budowie rentownego, efektywnego i nowoczesnego sektora górnictwa węgla kamiennego. Ma on być oparty na kooperacji, wiedzy i innowacjach, przyczyniających się do zapewnienia niezależności energetycznej Polski oraz wspierania konkurencyjności naszej gospodarki” – napisano w dokumencie, który jest pozytywnie opiniowany przez fachowców. Jednak nadal spór toczy się o wysokość podwyżek dla górników, które są konieczne, ale jak zawsze bolesne dla rządu.

Po spotkaniu z udziałem ministra Krzysztofa Tchórzewskiego i wiceministra Grzegorza Tobiszewskiego podpisano protokół rozbieżności. Oszukani czują się górnicy, ale również zarząd, który zaproponował perzeznaczenie tegorocznych zysków (200 mln zł) na podwyżki. Jednak związkowcy domagają się niemal dwa razy tyle – 429 mln.

– Najpierw przekonano załogę do wyrzeczeń, obiecując jej w przyszłości udział w sukcesach. Żądanie 10-procentowej podwyżki płac przez związki zawodowe działające w Polskiej Grupie Górniczej wcale nie jest wygórowane na tle realiów rynkowych – wyjaśnia sytuację Marian Kostempski, były prezes Kopeksu, który szuka odpowiedzi, co zrobić, by polskie górnictwo bezboleśnie przeżyło okres dekoniunktury. Ogólnie ekspert uważa, że płace w górnictwie należy podnieść i ujednolicić, a żeby było to możliwe, należy wprowadzić nowe układy zbiorowe płacy.

– Aby spółki węglowe mogły przetrwać chudsze czasy, należałoby im zmniejszyć obciążenia z tytułu różnych odprowadzanych danin. Ponadto sposobem byłoby łączenie górnictwa z energetyką. Państwo musi sobie zdawać sprawę z tego, że są w górnictwie tłuste lata, kiedy ceny węgla znajdują się na wysokim poziomie, ale są także takie, kiedy trzeba się liczyć z tym, że producenci węgla będą odnotowywać straty – powiedział Kostempski portalowi WNP.

Prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala stwierdził w Polskim Radiu, że spółka już więcej nie da rady z siebie wycisnąć niż te 200 mln, które i tak są olbrzymim ukłonem w stronę żądań strony społecznej.

Jednak Kostempski jest innego zdania: – Uważam, że podwyżki są jak najbardziej potrzebne. Natomiast trzeba uważać, by przy tym nie pogrążyć spółek węglowych, w tym Polskiej Grupy Górniczej. Należy zatem umiejętnie wytworzyć system i wkomponować go w układ zbiorowy pracy. Jest też sporo do zrobienia w zakresie organizacji pracy. Reasumując: trudno się dziwić, że górnicy domagają się podwyżek, a postulat 10-procentowej podwyżki płac w PGG nie jest postulatem wygórowanym.

Jednym z zaproponowanych przez byłego prezesa Kopeksu rozwiązań jest wynegocjowanie takiego układu pracy, który „część płac – nie wyrokując teraz, jak znaczną – wiązałby z wynikami wydobycia”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…