Portal Oko.press opublikował odpowiedź resortu Joachima Brudzińskiego na list senatora Bogdana Klicha z PO, wysłanego dokładnie 23 lutego 2017. Klich pytał w nim, dlaczego rząd Beaty Szydło odmówił przyjęcia kilkorga najbardziej potrzebujących dzieci i ich rodzin, którzy ledwo uszli z życiem po zeszłorocznej bitwie o Aleppo.
Prezydenci Krakowa – Jacek Majchrowski, oraz Sopotu – Jacek Karnowski, wyrazili na początku zeszłego oku chęć przyjęcia do swoich miast dosłownie kilkudziesięciu najbardziej potrzebujących osób. Dzieci, które miały przyjechać, odniosły rany, były chore, okaleczone, a ich rodziny zginęły, albo straciły dobytek w oblężonym mieście. Rząd Beaty Szydło nie wyraził zgody na inicjatywę samorządowców. W imieniu prezydenta Krakowa senator Klich skierował pismo do MSW.
Odpowiedź przyszła po roku. To cały elaborat z wymówkami, dlaczego po przyjęciu kilkoro chorych i kalekich dzieci, nic nie byłoby już takie samo.
Oczywiście znalazła się tam formułka o bezpieczeństwie kraju, które mogłoby zostać narażone, gdyby wśród syryjskich dzieci ukrył się terrorysta (chociaż tożsamość uchodźców sprawdzają służby): „Bezpieczeństwo państwa i obywateli polskich stanowi najwyższy priorytet w działaniach podejmowanych przez Polskę w obszarze polityki migracyjnej”.
Kolejny powód? „Presja migracyjna” – „Należy wspierać humanitarnie kraje, w których przebywają uchodźcy, co pozwoli na znaczące ograniczenie presji migracyjnej do krajów UE”. Szkoda tylko, że nic nie wiemy o tym, by Polska tym konkretnym dzieciom, do których wyciągali rękę prezydenci dwóch miast, zapewniła leczenie bądź źródło utrzymania na miejscu, albo w jakikolwiek sposób, poza abstrakcyjnymi deklaracjami, polepszyła ich los. Prawdopodobnie większość z nich umarła, zanim urzędnicy z MSW dokopali się do pisma Bogdana Klicha.
Wreszcie – polskie służby mogą sobie nie poradzić z identyfikacją uchodźców. Zwłaszcza w kontekście „bardzo wysokiego poziomu zagrożenia terrorystycznego w Europie”.
„Organizowanie transferów cudzoziemców i uchodźców do Polski (w ramach przesiedleń, relokacji czy ewakuacji humanitarnych ad hoc) nie jest rozwiązaniem właściwym. Należy zauważyć, że potencjalne przyjęcie przez Polskę dzieci, będących ofiarami konfliktów zbrojnych, w praktyce oznacza przesiedlenie dzieci i dorosłych. Wymaga podkreślenia, że przy działaniach związanych z ewakuacją ofiar konfliktów zbrojnych, jednym z kluczowych elementów działań prowadzonych przez służby i instytucje w celu ochrony polskich obywateli przed ewentualnymi zagrożeniami zawsze pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Szczególnie trudnym wyzwaniem w powyższym zakresie pozostaje identyfikacja cudzoziemców (…)”.
Na końcu znalazło się też kuriozalne stwierdzenie o tym, że „słabość obecnego systemu azylowego” polega na tym, iż przyjmuje się „tych silniejszych”, którzy odbyli już długą, wyczerpującą podróż bądź stać ich było na opłacenie przemytników. I właśnie dlatego… odmówiono przyjęcia bezbronnych dzieci, której takiej szansy nie dostały. Brawo, MSW!
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…