Ujdą przede wszystkim dlatego, że jest to stała praktyka stosowana przez niektóre kraje unijne, tolerowana, a nawet dobrze widziana przez Komisję i wiele rządów zachodnich. Na początku tego miesiąca opublikowano wyniki śledztwa mediów z siedmiu krajów, prowadzonego pod patronatem holenderskiego konsorcjum Lighthouse Reports: Grecja, Rumunia i Chorwacja są europejskimi rekordzistami w konkurencji bezpardonowego cofania migrantów za granicę, w zasadzie nielegalnego. To trwa od lat.
Pushbacki, czyli właśnie cofanie za granicę bez możliwości złożenia prośby o ochronę, zaliczają się do praktyk sprzecznych z prawem międzynarodowym, ale tu mamy coś więcej: przypadki bicia, tortur, śmierci. I nie chodzi o jakieś marginalne zboczenie, lecz strategię państwową wspomaganą finansami Unii dla policji i straży granicznej. Z charakterystyczną schizofrenią Bruksela zmusiła w końcu Grecję do wszczęcia śledztwa w sprawie pushbacków, ale nie podnosi alarmu gdzie indziej, jak w Polsce, czy na Litwie.
Nikt zresztą nie będzie karał Grecji, gdyż wysuwa się ona właśnie na europejski wzór traktowania imigrantów i jest bardzo chwalona. W zeszłym miesiącu z wielką pompą otwarto na greckiej wyspie Samos „wspaniały” obóz więzienny, lśniący nowością i czystością Zerwu. W tym miesiącu zwiedzał to cudo minister spraw wewnętrznych Francji Gérald Darmanin i nie mógł się nachwalić: „Taki obóz zapewni Grecji dobrą ochronę granic”, a migrantom „lepsze warunki”. Do tego Grecy głośno argumentują, że tnące druty kolczaste wokoło zapewnią migrantom „ochronę i poczucie bezpieczeństwa”.
Na Samos był wcześniej obóz, osiem kilometrów dalej, ale zamienił się w slumsy. Zarządzanie problemem migrantów „po grecku”, zostało zastąpione przez projekt „w stylu niemieckim”: budowy sieci „porządnych” obozów jak Zerwu na innych wyspach, bliskich wybrzeży tureckich. System ma być zdolny do przetrzymywania tysięcy ludzi jednocześnie. Całość od A do Z sfinansowała Unia Europejska. Czego nie ma w Zerwu? Są stołówki, place zabaw, pralnie, sklepy, szkoły i wifi w 240 kontenerach, w których zamieszkają migranci.
Wszędzie na zewnątrz zainstalowano kamery. Ministrowie policji z kilku krajów mogli podziwiać nowoczesną salę obserwacyjną obozu, która dysponuje też obrazami z dronów, krążących regularnie nad tym szczęśliwym miejscem. Do tego sztuczna inteligencja ma wyławiać „niepożądane zjawiska”. Kontenery wypełnią się wkrótce osobami, które zwróciły się o azyl – ci będą mogli wychodzić w godz. od 8 do 20, oraz odtrąconymi przez tę procedurę, czekającymi na decyzję o deportacji – ci nie będą mogli wychodzić.
Władze greckie i unijne obawiają się szczególnie fali uchodźców z Afganistanu, na który spadły zachodnie sankcje po wojnie przegranej przez USA-NATO. To jakby dla nich. W obozie są migranci siedzący bezterminowo, w biurokratyczno-prawnym zawieszeniu. Na razie jest wypełniony tylko w części, ludźmi z Afganistanu, Syrii, Iraku, Konga i Kamerunu. Pilnuje ich 150 policjantów i 60 ochroniarzy, karty magnetyczne, bramki, prześwietlenia, asfaltowa fosa i drut. Higiena.
Obozy na greckim archipelagu są przeznaczone dla tych, którzy uniknęli pushbacku. Do bodaj najbardziej brutalnych „wycofań” dochodzi na lądowej granicy z Turcją, odnotowano przypadki tortur i sadyzmu. Alarmują o tym organizacje praw człowieka, jednak nic specjalnego się nie dzieje. Sama szefowa Komisji Ursula von der Leyen, chwaliła Grecję za „strzeżenie granic Europy”.
Polski rząd ma dyskretne, zielone światło Brukseli na stosowanie wszystkich świńskich środków, byleby powstrzymać imigrację. To się wydaje ważniejsze nawet od pozycji polskiej konstytucji wobec traktatów europejskich. Unia pokazała w Grecji, że obozy więzienne dla migrantów będą przyszłością jej polityki. Póki co, jej polityka jest gwałtowna, więc pokątne polskie pushbacki ujdą niestety w tłoku innych, unijnych.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …