61-letnia prawicowa Niemka Ursula von der Leyen, b. minister obrony a teraz przewodnicząca Komisji Europejskiej, udzieliła wywiadu Bildowi, w którym wyszła z pomysłem, by do końca roku odizolować „seniorów” od reszty świata, póki nie pojawi się jakaś szczepionka przeciw Covid-19. Przewodnicząca oczywiście „zdaje sobie sprawę”, że to wygląda trochę gwałtowanie, ale przecież chodzi o „sprawę życia i śmierci”, co według niej przesądza o moralnym uprawnieniu tej idei. „Musimy być zdyscyplinowani” – mówiła po niemiecku, w tradycyjnym guście.
No cóż, np. we Włoszech średnia wieku zmarłych na covid-19 (czyli na chorobę, której powód przypisuje się słynnemu koronawirusowi, co pozostaje przedmiotem polemik naukowych) to 78,5 lat, we Francji mediana to 83 lata (trzy czwarte powyżej 75 r. życia), w Niemczech podobnie. Czyli gdyby starsi zeszli z oczu, problemu właściwie by nie było. Von der Leyen naturalnie nie definiuje „seniorów”, od jakiego wieku zalicza do nich ludzi, ani nie przychodzi jej do głowy, by pytać ich o zgodę na proponowaną „izolację”. Są oni jakby z góry ubezwłasnowolnieni, jak niedorośli, czy niepełnosprawni umysłowo, a zostaną przecież izolowani „dla własnego dobra”, jak je sobie wyobraża ta kobieta.
Załóżmy, że rzeczywiście boi się ona o ludzi starszych. Że nie chodzi tu o jakieś ślepe działanie, czy wprost przeciwnie „wprowadzenie porządku”, który umożliwi spokojną kontynuację wszystkiego: znajdziemy przegródkę, w którą włoży się wszystko, co nas martwi, by o niej zapomnieć. To drugie wyjście byłoby właściwie charakterystyczne dla formacji umysłowo-duchowej, którą reprezentuje von der Leyen. Sama Unia zareagowała na kryzys sanitarny bardzo tradycyjnie, tak samo, jak na wszystkie kryzysy: gigantycznym przelewem dla prywatnych banków. Ale powiedzmy, że przewodnicząca nie tworzy rodzaju „bad banku” dla „wypadłych z obiegu” emerytów, w którym koncentruje się wątpliwe aktywa, by reszta jakoś działała. Że chodzi jej jednak o coś innego. Teraz na chwilę zostawmy ją.
Nauka dowiodła, że silny stres, np. strach, jest powodem utraty komórek mózgowych (zachowawczych) u zwierząt. Może on aktywować różne toksyczne mechanizmy, immunologiczne, zapalne, nawet wegetatywne i sparaliżować działanie licznych organów. Może spowodować śmierć. A u ssaków naczelnych zerwanie więzów społecznych, izolacja, może bez problemu spowodować śmierć szybszą nawet niż ze strachu. U ludzi cechą dominującą strachu jest zawsze faworyzowanie wiadomości, które go utrzymują, i odrzucanie tych, które tego nie robią. Fizycznie strach, czy ciągła obawa, objawiają się problemami sercowo-oddechowymi, palpitacjami, uczuciem duszenia się. Izolacja nie musi powodować wielkich szkód, ale… to zależy.
Pomyślmy o roli strachu i izolacji w obecnej sytuacji. Jesteśmy np. 70-letnim Włochem, który dowiedział się, że koronawirus jest mega-śmiertelny, a zaczął kaszleć. Podejrzewa u siebie chorobę i jako dobry obywatel zgłasza się, by nagle dostać się do zimnego namiotu, w którym są inni przestraszeni kaszlący. Wokół biegają zamaskowani ludzie, jego serce bije mocniej i wydaje mu się, że nie może oddychać. Wysyłają go do szpitala, gdzie znajduje się w sytuacji pułapki, nagle odcięty od bliskich, może chciałby wyjść z tego koszmaru, ale nie może. Jego odporność załamuje się pod wpływem stresu.
Wokół panuje „śmiertelny” wirus, na zewnątrz załamanie gospodarcze i chaos, utrata poparcia rodziny i przyjaciół, strata wolności obywatelskich i masowy „areszt domowy”, bezsilność, niepewność przyszłości ludzkości, czy miażdżący strach przed utratą kogoś bliskiego bez pożegnania. Włosi bardzo szybko wprowadzili nieszczęsną kwarantannę. Jak inni, pozamykali szkoły. Dzieci i młodzież są akurat przeciwieństwem grupy ryzyka, co było wiadome od początku. To stali „smarkacze”, noszący w sobie 200 rodzajów koronawirusów katarowych, lecz są na nie odporni, łącznie z ostatnim koronawirusem, który dołączył do typowego koktajlu. Mnóstwo ludzi musiało jednak pracować, zaangażowało dziadków do pilnowania „uwolnionych” dzieci… część tych seniorów uodporniła się, część poumierała.
Niepewność, swoisty prekariat poglądowy, dotyczy niemal wszystkiego, co dotyczy pandemii. Weźmy np. coś, co uchodzi za „pewnik” – testy. Jeśli rzucić okiem na dokumenty amerykańskiego CDC, Światowej Organizacji Zdrowia, czy znów amerykańskiej FDA, obraz jest odwrotny: są one bardzo niepewne. Parę cytatów: „Detekcja wirusowa może nie wskazywać obecności wirusa, ani nie wskazywać, że to on odpowiada za symptomy kliniczne”, „Niektóre testy wypadają pozytywnie dla wirusów, które nie mają nic wspólnego z SARS Cov-2”, albo „Odkryty czynnik nie może być uważany za definitywną przyczynę choroby”.
Wiedzą to lekarze i z reguły rządy. W kraju p. von der Leyen działano więc psychologicznie: masowo testowano na znak, że opiekuńcze państwo działa i czuwa, i podobnie jak w Szwajcarii, wydawano raczej rekomendacje niż rozkazy i groźby. W obu krajach śmiertelność jest dużo mniejsza, niż w krajach o reakcjach panicznych i silnie restrykcyjnych, jak Włochy czy Francja. Jeśli jednak to było dobre, europejski pomysł von der Leyen jest ściśle nieludzki, niedostosowany ani do praktycznych działań magiczno-psychologicznych, ani fizycznych. Założenie, że martwi się o ludzi skupionych w domach opieki/emerytów/seniorów bądź w rodzinach, czy „na wolności” jest niestety pomylone. Dla wielu starszych ludzi nagłe odizolowanie od wnuków, dzieci, znajomych może po prostu oznaczać śmierć, nie ze strachu, ale ze smutku.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Jeśli zaś chodzi o sam artykuł, to stwierdzenia:
„Czyli gdyby starsi zeszli z oczu, problemu właściwie by nie było.”
” Von der Leyen naturalnie nie definiuje „seniorów” (…) Są oni jakby z góry ubezwłasnowolnieni, jak niedorośli, czy niepełnosprawni umysłowo, a zostaną przecież izolowani „dla własnego dobra”, jak je sobie wyobraża ta kobieta.”
„Załóżmy, że rzeczywiście boi się ona o ludzi starszych. Że nie chodzi tu o jakieś ślepe działanie, czy wprost przeciwnie „wprowadzenie porządku”…”
Nie przystoi coś takiego poważnemu Autorowi.
Zdanie „The agent detected may not be the definite cause of disease” oznacza tylko tyle, że bezpośrednią przyczyną objawów klinicznych może być infekcja towarzysząca (wirusowa, bakteryjna), c przekłada się na sposoby leczenia. Dlatego zawsze wynik testu RTPCR COVID19 należy skonfrontować z obrazem klinicznym, bo jest to istotne dla leczenia.
Analogiczne zastrzeżenia można znaleźć w przypadku testów PCR dla innych wirusów, np. grypy czy RSV:
https://www.bumrungrad.com/lab-service-guide/labs/poct-flu-a-b-and-rsv
Nie oznacza to „bezużyteczności” testu, ale wskazuje na jego kontekstowość.
Główną komplikacją infekcji COVID19 jest zapalenie płuc, które może być wywoływane przez COVID19, przez inne wirusy lub najczęściej bakterie. COVID19 powoduje m.in. stan zapalny w obrębie płuc, zwłaszcza w pęcherzykach płucnych, odpowiedź immunologiczna u różnych ludzi zależy od dodatkowych czynników ryzyka (współwystępowanie innych czynników infekcyjnych, choroby, wiek itd.).
Z dokumentu cytowanego w artykule powyżej https://www.fda.gov/media/134922/download
wynika, że:
In summary, the 2019-nCoV rRT-PCR assay N1 and N2, designed for the specific
detection of 2019-nCoV, showed no significant combined homologies with human
genome, other coronaviruses, or human microflora that would predict
potential false positive rRT-PCR results. (str 40)
(czyli nie ma fałszywie pozytywnych wyników)
podobnie z: Table 7. Specificity/Exclusivity of the CDC 2019-nCoV Real-Time RT-PCR
Diagnostic Panel (str 41)
wynika, że test nie daje fałszywie pozytywnych wyników.
Jest oczywiste, że od testu wykrywającego RNA wirusa jest ważniejszy test pokazujący obecność przeciwciał w organizmie człowieka; ich obecność świadczy o przejściu infekcji i najpewniej specyficznej odporności nabytej (oczywiście pozostaje do zbadania jakie miano przeciwciał chroni przed powtórną infekcją).
Co do interpretacji dotyczącej ochrony osób starych i chorych przed infekcją. To nie jest tak, że planuje się ich totalną izolację, ale w kontaktach z nimi trzeba przestrzegać ściśle zasad antyseptyki. Takie są wskazania np. w Szwecji (i wydaje się, że przypadki infekcji i choroby osób z domów opieki w tym kraju wynikają wprost z nieprzestrzegania zasad). Nikt nie mówi o „porzucaniu” osób starych, straszeniu ich, czy wysyłaniu do „zimnych namiotów”.
Sytuacja we Włoszech jest niewątpliwym przykładem histerii, ale nawet tam, można przywrócić rozsądne zasady ochrony, skierowane do grup ryzyka, a nie do całej populacji.
Co do większości – zgoda. Jednak całkowicie pomijany jest fakt czułości tych testów i rozrzutu wyników w przypadkach skrajnie niskiego poziomu zainfekowania (początkowe stadium) co było przyczyną masowych negatywnych wyników w Hiszpanii. W efekcie nie zrobiono NIC i dziś to państwo boryka się z najsilniejszą (obok włoskiej )falą zachorowań. Testy nie są bezbłędne, mogą po prostu nie reagować w przypadku początkowej fazy zakażenia. W niosek z tego powinien być taki: testowanie ma sens u ludzi wykazujących symptomy choroby w celu ustalenia rodzaju patogenu który je powoduje.
To pozwala na podjęcie prawidłowego leczenia.
Sytuacja w Hiszpanii nie ma nic wspólnego z czułością testu.
Czułość testu dla genów E oraz RdRp wynosi odpowiednio 5.2 oraz 3.8 kopii na reakcję (przy 95% prawdopodobieństwie wykrycia). Dla uzyskania pozytywnego wyniku zamplifikowane muszą być oba geny. Corman VM et al – Detection of 2019 novel coronavirus (2019-nCoV) by real-time RT-PCR. Euro Surveill. 2020;25(3).
Zarówno czułość, jak i specyficzność są wysokie. Okienko dla testu to bodaj 2 – 7 dzień po infekcji.
Test serologiczny ma inne zastosowania od genetycznego: wynik informuje o przebytej infekcji, a nie istniejącej. Oba rodzaje testów powinny być wykonywane, byśmy zrozumieli przebieg epidemii COVID19 i sposób rozprzestrzeniania wirusa.
Czym innym jest rzeczywista epidemia COVID19, a czym innym wykorzystanie tego pretekstu np. do dyscyplinowania społeczeństwa czy koncentracji kapitału. Czym innym są też wątpliwości czysto naukowe i zastosowany sposób działania, polecany przez np. WHO (moim zdaniem zbyt sztampowy, wynikający z przeszłych doświadczeń).
Ale w odróżnieniu od troll (w rodzaju „skorpiona” czy „mariusza w.”, „barbarusa”) nie jestem specjalistą, i nie wypowiadam się z asercją.
,,Ale w odróżnieniu od troll (w rodzaju „skorpiona” czy „mariusza w.”, „barbarusa”) nie jestem specjalistą, i nie wypowiadam się z asercją.”
Szczególnie ten fragment o tym zaświadcza panie Jacej…
Jak i makaronizmy przenoszone wprost z publikacji anglojęzycznych.
Próbujesz w tren sposób wykazać się wyższością? Bo ja wiem w… znajomości języków?
Pisujesz na polskim forum i grzeczność nakazuje posługiwać się językiem krajowców a nie amerykańską odmianą muzińskiego…
I proponowałbym nie używać do oceny wypowiedzi terminologii stricte informatycznej. Może to prowadzić do nieporozumień szanowny koacerwacie.
c. b. d. o., jak mawiał mój tata
Najgorsza jest ta panika w głowach, która ludziom wyłączyła myślenie. Wolę nawet dyskutować z bredniami, niż z kimś kto bezmyślnie powtarza „będziedobrze, będziedobrze”
Każda epidemia zaczyna się i… kończy. Nawet u Camusa. Więc „będziedobrze”.