Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chciałoby zagwarantować ciężarnym pracownicom tymczasowym przedłużanie umów do dnia porodu. Pracodawcom pomysł się oczywiście nie podoba.
Według obecnych przepisów uzyskanie zasiłku macierzyńskiego uzależnione jest od ubezpieczenia w dniu porodu. To oznacza, że dla pracownic tymczasowych jest praktycznie nieosiągalne, bo ich umowę można rozwiązać z tygodniowym okresem wypowiedzenia, co obniża do zera szanse doczekania w pracy do rozwiązania, bo pracodawcy często z takiej opcji korzystają, a o chętnego na nowe zatrudnienie ciężarnej trudno. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce odgórnie wymusić na pracodawcach przedłużanie umów z ciężarnymi powyżej trzeciego miesiąca aż do dnia porodu. Sprawa dotyczy kilkuset tysięcy osób – w 2015 r. w Polsce pracowników tymczasowych było ponad 700 tys., kobiety, w większości poniżej 26 roku życia, to niemal połowa. Ta liczba ciągle rośnie.
Pracodawcy podnieśli już alarm. Konfederacja Lewiatan, Business Centre Club i Pracodawcy RP wydali już oświadczenie, w którym przekonują, że rząd zaatakował samą ideę pracy tymczasowej. A na tym stracą, jakżeby inaczej, sami pracownicy, którym nieszczęśni pracodawcy nie będą w stanie dać zajęcia. W dodatku dojdzie do możliwości masowego uzyskiwania tanim kosztem świadczeń socjalnych: – Wystarczające będzie nawiązanie z agencją pracy tymczasowej stosunku pracy dosłownie na kilka dni czy godzin, żeby umowa dała kobiecie prawo do wszystkich świadczeń macierzyńskich, na które inne grupy zawodowe muszą pracować przez dużo dłuższe faktyczne zatrudnienie – zmartwił się Jarosław Adamkiewicz z BCC.
Pracodawcy deklarują, że byliby w stanie zgodzić się na inne opcje. Wszystkie jednak w realiach polskiego rynku pracy mają wszelkie szanse pozostać na papierze. Pierwsza to nabywanie świadczeń macierzyńskich przez pracownice tymczasowe, które nie miały ubezpieczenia w dniu porodu, ale posiadały je przez trzy nieprzerwane miesiące w ciąży. Druga: przedłużanie umowy tylko tym kobietom, które są już nie w trzecim, a w piątym miesiącu. Trzecia łączy elementy obu powyższych.
Związki zawodowe piętnują hipokryzję pracodawców. – Chcieli wydłużenia maksymalnego okresu zatrudniania pracownika tymczasowego z 18 do 24 miesięcy. To dwa lata – trudno tu więc już mówić o tymczasowości. Ale jeśli chodzi o przedłużenie umów kobietom w ciąży, nagle powołują się na ideę pracy tymczasowej i krótki okres jej trwania – powiedział „Gazecie Wyborczej” Andrzej Radzikowski z OPZZ. Dodał, że jego organizacja chciała, by państwo przejęło opiekę nad takimi kobietami, lecz rząd oznajmił, że nie ma funduszy. W takiej sytuacji związkowcy popierają pomysł.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…