Jeszcze niedawno przestraszeni i pozbawieni nadziei na poprawę warunków pracy i płacy. Dziś, jako członkowie związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza odważnie upominają się o swoje. Pracownicy spółki Jeremias z Gniezna, produkującej metalowe kominy właśnie szykują się do sporu zbiorowego.

Z relacji pracowników Jeremiasa wyłania się obraz stosunków pracy charakterystyczny dla polskiego kapitalizmu: zatrudniani na umowach śmieciowych pracują w rozliczanych raz do roku nadgodzinach, za stawki, które w warunkach rosnących cen nie pozwalają im na spokojne życie. Licząca 600 osób załoga jest zatomizowana, każdy, kto upomni się o umowę o pracę musi liczyć się z wypowiedzeniem, próby zbiorowej artykulacji żądań są tłamszone w zalążku.

Uległość to już przeszłość, nadszedł czas odwagi

Ale to już melodia przeszłości, choć nie tak bardzo dalekiej. Komisja Inicjatywy Pracowniczej powstała w Jeremias pół roku temu. Obecnie liczy już 137 osób, zgłaszają się kolejne, zachęcone odwagą i determinacją, z jaką reprezentacja związkowa walczy o interes ogółu zatrudnionych.

Komisja wyartykułowała właśnie listę oczekiwań, przedstawiając ją zarządowi firmy.

  • Pensje mają wzrosnąć o 20 proc.
  • Każdy pracownik ma mieć prawo do zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę
  • Koniec z rocznym rozliczaniem nadgodzin. Pora na comiesięczne
  • Dodatki stażowe dla pracowników pracujących dłużej niż 3 lata w firmie

Odważnie jak na początek? Pracownicy Jeremiasa uważają, że to tylko normalizacja warunków, których jakość, ich zdaniem, pozostawiała sporo do życzenia. Śmieją się, kiedy przedstawiciele firmy mówią o rodzinnym charakterze przedsiębiorstwa. Wskazują, że przez lata ich głos był ignorowany, nie mieli możliwości by pogadać z dyrekcją o warunkach pracy i płacy, a na kierowników bali się spojrzeć. Teraz mówią głosem zbiorowym, czują siłę jedności i z optymizmem patrzą w przyszłość. Jeśli firma nie spełni ich oczekiwań, są gotowi wejść na drogę sporu zbiorowego i podjąć akcję strajkową.

Firma: jesteśmy otwarci na dialog

Poznańska Wyborcza, która opisuje sprawę, opublikowała oświadczenie członka zarządu Jeremias, który uspokaja, że firma prowadzi dialog z pracownikami i wsłuchuje się w ich głos.

– Możemy potwierdzić, że otrzymaliśmy od strony związkowej postulaty wraz z oczekiwanym terminem ich spełnienia, który przypada na koniec tego tygodnia. Zgodnie z prawem spór zbiorowy powstanie dopiero w chwili, gdy pracodawca nie spełni żądań we wskazanym terminie. Dlatego w naszym przedsiębiorstwie formalnie nie ma jeszcze sporu zbiorowego, a deklaracje strony związkowej są przedwczesne – twierdzi Janusz Borzych, wiceprezes polskiego zarządu firmy Jeremias.

– Jesteśmy jednak otwarci na rozmowy oraz dialog prowadzony w dobrej wierze i z poszanowaniem uzasadnionych interesów obu stron. Otrzymaliśmy listę oczekiwań i po rozmowach oraz oszacowaniu, co i w jakim czasie, bez utraty zleceń, jesteśmy w stanie zrobić, przedstawimy nasze propozycje – obiecuje wiceprezes.

„Nie liczono się z pracownikami”

Pracownicy mówią; dobrze, ale dlaczego dopiero teraz?

„W rodzinnej firmie pracują osoby ponad dziesięć lat i nigdy nie rozmawiały z prezesem. Głowy wpatrzone w posadzkę, aby tylko nie złapać kontaktu wzrokowego z kierownikiem. W rodzinnej firmie latami zmuszano do pracy w nadgodzinach ponad wszelkie normy, w tej rodzinnej firmie nigdy tak naprawdę nie liczono się z pracownikami i nie brano pod uwagę ich potrzeb! Urlopy letnie były już w maju i nikt nie zwracał uwagi na to że ludzie mają dzieci i nie spędza z nimi wakacji bo muszą poświęcić się pracy. W tej rodzinnej firmie ludzie byli i są niestety zastraszani… Czy to można nazwać rodziną???!!!!” – czytamy w ich oświadczeniu.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…