Globalne korpo-imperium jakim jest firma Google znane jest każdemu. Tym, którzy przyglądali się jej bliżej wiadomo jest, że zarabia się tam fantastycznie, a na dodatek wszystko jest przejrzyste, równościowe, panuje atmosfera otwartości, wzajemnego wsparcia i w ogóle cała liberalno-coachingowa mantra jest tam wdrożona na 110 proc. Cóż, niezupełnie.
W Google szykuje się pracowniczy bunt. Opowiedziała o nim, w rozmowie z dziennikarzami Bloomberga, jedna z zatrudnionych tam programistek – Irene Knapp. Sielankowo, lub na pozór sielankowo miało być do 2017 r. Wówczas „media dotarły” do wewnętrznej notatki na temat zarobków.
Z treści tego dokumentu wynika, iż jeden z pracowników stwierdził, że kobiety mają mniejsze predyspozycje do pracy w sektorze IT niż mężczyźni. Wybuchła afera medialna, autor tych słów został zwolniony. To jednak nie zakończyło sprawy, tylko otworzyło drzwi do dyskusji o dyskryminacji ze względu na płeć w Google.
Kolejna eksplozja nadeszła kilka miesięcy później przy okazji ujawnienia współpracy informatycznego giganta z Pentagonem. Projekt „Maven”, według informacji podanych przez amerykańskie media, polegał na tworzeniu narzędzi do analiz danych zgromadzonych przez amerykańską armię (głównie nagrania przeprowadzone za pomocą samolotów bezzałogowych) w oparciu o mechanizmy sztucznej inteligencji. Pracownicy Google dowiedzieli się o „Maven” z prasy – w marcu 2018 r. Skandal wybuchł ze względu na to, że Google od początku stawiał, oficjalnie, na przejrzystość swoich działań, tymczasem projekt był tajny, co stało ewidentnej sprzeczności z deklarowanymi wartościami korporacji. Pracownicy zażądali zerwania współpracy z US Army, powstała specjalna petycja. Jej autorzy argumentowali, że podejmowali pracę w przedsiębiorstwie, które ma ułatwiać powszechny dostęp do internetu, a nie wysługiwać się kompleksowi przemysłowo-wojskowemu.
Afera nie rozchodziła się po kościach, więc projekt „Maven” oficjalnie zamknięto. Nikt z zarządu Google nie wypowiedział się w tej sprawie, jedynie szef zespołu prawnego korporacji wyjaśniał, iż projekt był współpraca z Pentagonem była wprawdzie tajna, ale nie naruszała zasad etyki i regulaminu pracy. Nie wszyscy uwierzyli w to, że projekt uległ faktycznej dyskontynuacji.
Kolejny raz spadł na Google na jesieni 2018 r. Światło dzienne ujrzał wówczas kolejny tajny projekt oznaczony kryptonimem „Dragonfly” – okazało się, że korporacja pracuje nad wdrożeniem cenzury w swojej wyszukiwarce, w taki sposób, aby spełnić oczekiwania rządu Chin. Wówczas powstał specjalny list protestacyjny, który podpisało 14 tys. pracowników.
W przywołanym na początku wywiadzie dla Bloomberga pracownicy Google wypowiadają się w bardzo ostrym tonie. Prowadzący stwierdzają m.in., że „niektórzy pracownicy są w stanie wojny z kierownictwem Google”. Czy możemy spodziewać się klasowej konfrontacji w sercu Doliny Krzemowej?
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…