Obsługa portu lotniczego we Wrocławiu od kilku miesięcy walczy o wyższe płace. Dyrekcja obiektu odmawia, twierdząc, że pracownicy zarabiają wystarczająco dużo. Posuwa się również do represji – za udział w symbolicznym proteście część załogi została ukarana odebraniem premii.
Żądania pracowników nie są wygórowane: 350 zł podwyżki i 5 proc. kwartalnej premii regulaminowej. Zarząd odmawia, bo – jak twierdzi – pracownicy i tak zarabiają za dużo. Konflikt trwa od grudnia. Betonowa postawa dyrekcji nie zmieniła się nawet w obecności mediatora. Nie pomogły również ustępstwa ze strony załogi, która początkowo chciała podwyżki w wysokości 500 zł. Dyrekcja twierdzi, że większość pracowników zarabia powyżej średniej krajowej i otrzymuje pakiet świadczeń pozapłacowych, takich jak wczasy pod gruszą czy dofinansowanie imprez sportowych. Inne informacje przedstawiają związkowcy. – Chociaż średnia pensja to 3,3 tys. zł brutto, to większość zarabia ok. 2 tys. zł – tłumaczy przewodniczący komisji zakładowej NSZZ Solidarność w Porcie Lotniczym Wrocław Henryk Zajączkowski.
Osią sporu był również podział środków przeznaczonych na podwyżki. Pracownicy solidarnie domagają się przyznania 350 zł każdej osobie zatrudnionej. Zarząd stanowczo odmawia. Według menedżerów takie rozwiązanie zniechęca do pracy, gdyż wyższe pensje powinni dostać wyłącznie ci, którzy sobie na to zasłużyli.
Na wyróżnienie z pewnością nie mogą już liczyć członkowie związkowej komisji, którzy w ostatnich dniach nosili na ramionach opaski protestacyjne z napisem „Solidarność”. Za taką formę protestu zostali uderzeni po kieszeni. Obecnie zastanawiają się, czy nie zgłosić sprawy do sądu pracy. Uważają, że działanie pracodawcy było nielegalne. – Premie mieliśmy otrzymać za drugi kwartał, czyli za miesiące od kwietnia do czerwca, a opaski zaczęliśmy nosić w lipcu – tłumaczy Zajączkowski, który dodaje, że protest spotkał się ze sporym poparciem pasażerów. – Zdajemy sobie sprawę, że ta akcja jest solą w oku zarządu. Bo w ten sposób o naszych problemach dowiadują się osoby, nieznające wcześniej realiów systemu płacowego na lotnisku. Zresztą wśród pasażerów są także politycy, którzy interesują się, dlaczego na rękawach nosimy znak Solidarności – dodaje przewodniczący.
Związkowcy zapowiadają, że o nie zamierzają rezygnować z walki o lepsze warunki płacowe. Jeśli kolejna tura rozmów z udziałem mediatora nie przyniesie porozumienia, zapowiadają zaostrzenie protestu, choć jak przyznaje Zajączkowski – strajk jest ostatecznością.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…