33-letni mężczyzna pracował przy budowie domu w Piekarach Śląskich. Spadł z piętra. Jednak właścicielka zatrudniającej go firmy kazała innym pracownikom przenieść go poza teren budowy i powiedzieć dyspozytorce pogotowia, że „znaleziono pobitego”. Lekarze jednak szybko ustalili, ze był to wypadek przy pracy. Mężczyzna nie przeżył.

fot. pixabay.com

Sprawą zajmuje się prokuratura. Trwają przesłuchania świadków. Koledzy nieżyjącego 33-latka chętnie mówią, jak było naprawdę.

– Pracownicy potwierdzili, że przenieśli tamtego pracownika – twierdzi Grzegorz Kisiel, kierownik prokuratury w Piekarach Śląskich. – Sekcja zwłok wykazała m.in. złamanie kości czaszki, krwotok i stłuczenie mózgu, złamania żeber, stłuczenie płuc, urazy wątroby i nerki. Ustalenia prokuratury od razu wskazywały, że zdarzenie miało charakter wypadku przy pracy. Teraz ustalamy powody przeniesienia, czy pracownicy budowy zrobili to autonomicznie, czy też na czyjeś polecenie. W jaki sposób przenosili mężczyznę i czy spowodowało to opóźnienie w udzieleniu pomocy.

Zaraz po przyjeździe pogotowia na miejsce szefowa zmarłego mężczyzny utrzymywała, że go nie zna i że został on znaleziony nieopodal zupełnym przypadkiem – „ktoś musiał go pobić”. Mężczyzna pracował na rzeczonej budowie przez tydzień – od 1 czerwca. Wypadek zdarzył się 8.

W tej chwili trwa dochodzenie – w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci oraz niedopełnienia obowiązków wynikających z bezpieczeństwa i higieny pracy, które mogły narazić pracownika budowy na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

TVN24 posiada nagranie anonimowego informatora, który twierdzi, że był świadkiem tragicznych wydarzeń. Zarzeka się, że rannego kolegę wynoszono z budowy na polecenie szefowej. 33-latek zmarł pół godziny od rozpoczęcia reanimacji.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Przecież to się dzieje na co dzień w „firmach krzakach” – jakiś szemrany właściciel, który zatrudnia ludków „spod sklepu” nie będzie się cackał. W sąsiedniej wsiurze szary pracownik przy produkcji palet rozwalił sobie poważnie rękę piłą tarczową. Właściciel zapakował gościa do worka foliowego i zawiózł na sąsiedni przystanek autobusowy. Na każdej budowie, przy każdym remoncie dachu, w jakichkolwiek wykopach takie barbarzyństwa się zdarzają. Dlaczego? Nie dlatego, że „państwo” niszczy przedsiębiorczość nadmiernym fiskalizmem, ale dlatego, że tacy „przedsiębiorcy” od razu chcą być milionerami i jeździć wypasionym BMW. A najlepiej jakby się im to udało wczoraj. Kapitalizm nie jest całkowicie zły jeno kapitaliści są nazbyt pazerni, a „państwa” słabe i ulegające różnego autoramentu „lobbystom”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…