Kobiety, które 15 kwietnia protestowały przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, mogą słono zapłacić za swoje działania – nawet jeśli protestowały z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, w maseczkach, w odstępach po dwa metry od siebie. Policja wysłała do Sanepidu 45 wniosków o nałożenie grzywny na uczestniczki i uczestników protestów. Kwota maksymalna takiej grzywny to 30 tys. złotych.

Przeciwko projektowi zaostrzenia prawa antyaborcyjnego odbyły się w Warszawie dwa protesty. Podczas pierwszego, 14 kwietnia, kobiety w samochodach zablokowały Rondo Dmowskiego, inne zaś, stojąc w odstępach i w maseczkach i rękawiczkach, stały z plakatami protestacyjnymi wokół ronda. Gdy okazało się, że dyskusję nad projektem Kai Godek odłożono na następny dzień, działaczki na rzecz praw kobiet wezwały, by przyjechać 15 kwietnia w okolice Sejmu i stanąć z plakatem lub ustawić się w kolejce do znajdującego się w pobliżu sklepu, pokazując symbole sprzeciwu. W proteście brały udział różne organizacje feministyczne, i te bliższe liberalnemu nurtowi feminizmu, i te, które utożsamiają się z feminizmem społecznym.
– Zachowaliśmy wszelkie środki ostrożności, tj. mieliśmy maseczki, rękawiczki, trzymaliśmy dystans przynajmniej 2 metrów od siebie i innych osób. Pod koniec wydarzenia przejechaliśmy na rowerach trzymając baner „PIEKŁO KOBIET = WYZYSK KOBIET” oraz baner OZZ Inicjatywa Pracownicza – „PRAWA REPRODUKCYJNE = PRAWA PRACOWNICZE”. Udało nam się przejechać całą długość kolejki do sklepu Cezar, co wywołało aplauz stojących tam osób – opowiedziała Portalowi Strajk jedna z działaczek lewicowych i pracowniczych.
Jak relacjonuje dalej, chwilę potem ich działanie spotkało się z bardzo stanowczą reakcją policji.
– Za zakrętem zatrzymaliśmy się, żeby zwinąć baner. Gdy chcieliśmy odjechać, podjechało do nas czterech funkcjonariuszy Policji w dwóch nieoznakowanych samochodach. Jeden z nich złapał mnie tak, że prawie spadłam z roweru. Zaczęli na nas krzyczeć, że co my robimy i gdzie niby jedziemy, czy nie wiemy, jaka jest sytuacja i że z banerem to na pewno nie załatwiamy niezbędnych potrzeb życiowych.
Kazali nam się wylegitymować, podać numery telefonów i adresy e-mail. Początkowo jednak sami nie chcieli pokazać swoich legitymacji i co chwilę je chowali, zanim nadążałam spisywać ich dane – mówi aktywistka.
Działaczka i inni uczestnicy protestu starali się przekonać policję, że przyszli na Wiejską w maseczkach i rękawiczkach, a podczas demonstracji zachowują odstęp, w odróżnieniu np. od polityków PiS składających kwiaty pod pomnikiem smoleńskim na Placu Piłsudskiego. Usiłowali argumentować, że manifestowanie swoich poglądów w takiej sprawie, przy zachowaniu przepisowych środków ostrożności, jest podstawowym prawem obywatelskim i może być uznane za potrzebę życiową.
– Odwoływaliśmy się też do ich pracy i sumień, mówiąc, żeby wyobrazili sobie te wszystkie sprawy, które prowadzą związane z gwałtami oraz czy chcieliby, żeby ich partnerki / siostry / matki były zmuszane do rodzenia w takich sytuacjach bądź donoszenia ciąży, która zagraża im życiu i zdrowiu. Prosiliśmy, by skończyło się na pouczeniu. Niestety, nie skutkowało to i policjanci powiedzieli, że skierują wnioski o ukaranie do sądu i do sanepidu – powiedziała nam uczestniczka protestu. – Zaczęliśmy się więc odwoływać do podstawowych zasad prawnych, takich jak to, że nie można być karanym dwa razy za to samo. Pytaliśmy też, czy uważają, że to w porządku, żeby naszą sprawę rozpoznawał sanepid, który nie jest sądem i nakłada kary, które są skandalicznie wysokie i natychmiastowo ściągalne. Mówiliśmy, że przecież nie stanowimy dla nikogo zagrożenia, że większość z nas straciła pracę w gastronomii i teraz nie ma za co żyć. Jedna osoba natomiast pracuje w sferze budżetowej i nie ma wysokich zarobków, tak jak zresztą policjanci. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że nie będą z nami dyskutować (ewentualnie mogliby to zrobić po służbie), że prawo jest jakie jest i oni muszą je wykonywać – podsumowuje.
Ostatecznie funkcjonariusze nie próbowali wręczyć lewicowym aktywistom mandatu. Stwierdzili natomiast, że „góra najprawdopodobniej i tak zdecyduje o skierowaniu wniosków o ukaranie do sądu i sanepidu”. Nasza rozmówczyni, podobnie jak jej koledzy uczestniczący razem z nią w proteście, spodziewa się teraz pisma z inspekcji.
Po proteście 15 kwietnia policja skierowała do sanepidu 45 wniosków o nałożenie grzywny, w maksymalnej wysokości do 30 tys. zł. Jeśli sanepid przychyli się do takiego wniosku, kara jest ściągana w trybie administracyjnym, natychmiast. Można się odwołać, ale procedura trwa, a pieniądze muszą zostać zapłacone. Niezależnie od tego funkcjonariusze skierowali 15 wniosków do sądy o ukaranie z art. 54 Kodeksu wykroczeń – naruszenie przepisów porządkowych o zachowaniu się w miejscach publicznych. Uczestniczki protestu na Rondzie Dmowskiego nie zostały dużo lepiej potraktowane: tam policja wystawiła 4 mandaty i skierowała do sądu sześć wniosków o ukaranie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Dura lex sed lex. Jest zakaz zgromadzeń, napisane czarno na białym. Ale niektóre środowiska tak jak nie umieją przeczytać tekstu ustawy o obywatelskiej inicjatywie, tak samo nie umieją rozporządzenia… Abstrahuję już od tego jak niewielkie jest zagrożenie koroną. Kto jak kto, ale humanista akurat czytać powinien potrafić (nawet jeśli swój humanizm traktuje jako wymówkę od nauczenia się liczyć).

  2. Zgromadzenia również są zabronione! O tym szanowne protestantki to zapomniały? No to teraz dostaną pro memoria od pincet w górę. Dura lex sed lex drogie paniusie! I nie porównujcie swojego zbiegowiska do działań polityków, które łatwo wpasować w rocznicowe obchody żałoby po tragicznie zmarłych. To troszkę inna bajka.

    1. … (chwila zastanowienia…) geherte Genisse Skąpsionie, doskonale dobrze wiesz, że i pandemia jest fikcją, i rządowe działania przeciw niej też. Więc nie rób se z kobiet cochones, bo jeśli twoja kobieta zrobi je z ciebie, to zrozumiesz, co to znaczy (o ile jakąkolwiek stowarzyszoną kobietę posiadasz).

    2. Dura lex sed lex kolego Nikt.
      I wszystko jasne!
      Politycy składając kwiaty na grobach tragicznie zmarłych w Smoleńsku dygnitarzy państwowych – spełniali jedynie obywatelski obowiązek i mieli prawo to zrobić.
      Te panie realizowały własne chciejstwo zaistnienia w mediach – i zostaną za to ukarane. Prawa musi przestrzegać każdy, I żadne femo-świrki nie są z tego obowiązku zwolnieni. To że przejawiasz typowo polski stosunek do prawa w ogóle – nie oznacza że wszyscy podchodzą do tego identycznie, ani że jest to właściwe postępowanie.

    3. Kolego Skąpsionie, skoro kaczka zabił brata, a ostentacyjnie wierzy w katolicyzm, to i odprawia czary nad trumną i pali zmarłemu kadzidło, które zmarłym przysługuje, a żywym jest po to, po co krasnale brody mają. Te kobiety są jeszcze żywe, ale kacze fanatyczki na uszach stają, by spory ich odsetek nadawa się do palenia mu kadzidła.
      A co do prawa, nawet durnego, to już napominałem o tym, że właśnie tę durnotę prawną idzie obejść, wystarczy chcieć.
      A kat Kolegowa Stowarzyszona Kobieta, zupy dziś nie przesoliła? Bo wiesz Kolega, ci jej się za to należy?

    4. Ad. Nikt
      To nie były kobiety tylko zaczadziałe feministki.
      Żegnam i pozdrawiam.

    5. Zimiok, to nie jest kobieta, a zaczadziała katotalibanka.
      To ja już wolę zaczadzenie feministyczne.
      Nie żegnam, bo na pewno jeszcze będziesz pie..rzył wiele głupot.

    6. Ad. Nikt
      Ja może i czasami pieprzę ale ty pier.dolisz bez sensu zawsze, wszędzie i o każdej porze.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…