Rada miasta Hajnówki nie mogła zabronić nacjonalistom organizacji IV edycji marszu ku czci „żołnierzy wyklętych”, podczas którego co roku wychwalany jest sprawca zbrodni na miejscowej prawosławnej ludności pochodzenia białoruskiego. Dziś przyjęła jednak uchwałę, w której symbolicznie potępia zaplanowany przemarsz.

O tym, że nacjonaliści zamierzają pod koniec lutego maszerować głównymi ulicami Hajnówki, miejscy radni dowiedzieli się pod koniec stycznia. Zgromadzenie ku czci antykomunistycznego podziemia zgłosiła Barbara Poleszuk, członkini grupy Narodowa Hajnówka, siostra głównego organizatora poprzednich edycji marszu. W środowiskach podlaskich „prawdziwych Polaków” pod koniec ubiegłego roku okrzyknięto ją „wyklętą” ofiarą totalitaryzmu, nową „Inką”. 25-latka została w sierpniu prawomocnie skazana za podrapanie policjanta na cztery miesiące pozbawienia wolności i spędziła sześć tygodni w areszcie na warszawskim Grochowie. Resztę kary odbyła w systemie nadzoru elektronicznego.

Nie ulega wątpliwości, że podczas kolejnego marszu nacjonaliści znowu będą wychwalać jako bohatera bez skazy Romualda Rajsa ps. „Bury”, który właśnie w okolicach Hajnówki, na przełomie stycznia i lutego 1946 r. dokonał serii zbrodni na cywilnych mieszkańcach wyznania prawosławnego. W miejscowościach Zaleszany, Zanie, Szpaki oraz Puchały Stare jego ludzie pozbawili życia łącznie 79 osób, wśród których były dzieci (najmłodsze zaledwie kilkudniowe), kobiety i osoby w podeszłym wieku.

W związku z tym rada miejska, nie mogąc zabronić przeprowadzenia marszu i zakazać wznoszenia haseł bolesnych dla społeczności (na czele z „Bury, Bury, nasz bohater”), przyjęła dziś symboliczne oświadczenie.

– Z całą stanowczością potępiamy wydarzenia sprzed siedemdziesięciu trzech lat i wyrażamy swoją dezaprobatę dla organizowania marszu w Hajnówce. Żołnierze podziemia antykomunistycznego nie mogą być postrzegani tylko jako bohaterowie bez jakiejkolwiek skazy – czytamy w nim. – „Bury” i jego ludzie dopuścili się w okolicach Bielska Podlaskiego i Hajnówki brutalnych pacyfikacji miejscowej ludności chłopskiej. Wyklęci „Burego” nie oszczędzali nawet dzieci. Czy może więc on być „bohaterem”? – retorycznie pytają dalej radni i podsumowują: skandowanie o bohaterstwie Romualda Rajsa to prowokacja.

W dyskusji nad oświadczeniem wziął udział poseł Tomasz Cimoszewicz (PO), wiceprzewodniczący komisji sejmowej ds. mniejszości narodowych. Nazwał on organizację marszu ku czci „wyklętych” w Hajnówce „molestowaniem psychicznym” tamtejszych mieszkańców, wśród których są też potomkowie i krewni ofiar Romualda Rajsa (2/3 mieszkańców miasteczka wyznaje prawosławie). Zaznaczając, iż nie jest przeciwnikiem blokowania jakiegokolwiek marszu, wezwał organizatorów zgromadzenia do sięgnięcia do rzetelnych opracowań historycznych.

Przeciwko oświadczeniu wystąpili radni PiS. W imieniu czterech przedstawicieli partii wspólne stanowisko odczytał radny Mieczysław Gmiter. Zanim opuścił salę obrad przed głosowaniem, zebrani usłyszeli w nim oskarżenia pod adresem burmistrza Hajnówki o skłócanie mieszkańców i zbijanie kapitału politycznego na tragicznych wydarzeniach. Przedstawiciel narodowo-katolickiej prawicy stwierdził także, że burmistrz powinien po prostu organizować 1 marca oficjalne uroczystości ku czci „wyklętych”, a to „pseudodemokratyczne organizacje”, które przybywają do miasteczka na wieść o marszach nacjonalistów, organizują „uwłaczający spektakl” na ulicach.

W odpowiedzi radni innych opcji wskazywali, że nikt nie zamierza zabraniać upamiętniania „żołnierzy wyklętych”, a przedmiotem sprzeciwu jest wyłącznie osoba „Burego”. Radna Ewa Rygorowicz poleciła lekturę pracy Piotra Zychowicza „Skazy na pancerzach”, w której autor opisał w szczegółach zbrodnie oddziału Romualda Rajsa. Marcin Bołtryk (Koalicja Obywatelska) obnażał absurdalność argumentów nacjonalistów, którzy przedstawiają często niepiśmiennych chłopów jako przekonanych stalinowskich kolaborantów czy zarzucają współpracę z obcym wojskiem kilkuletnim dzieciom.

Ostatecznie za stanowiskiem głosowali wszyscy radni i radne obecni na posiedzeniu – łącznie 16 osób z grona 21.

W końcowym akapicie przyjętego stanowiska znalazł się apel do ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego o podjęcie inicjatywy ustawodawczej zakazującej organizacji zgromadzeń zagrażających dobrym relacjom obywateli Rzeczypospolitej Polskiej różnych narodowości i wyznań. Trudno jednak spodziewać się, by przedstawiciel PiS wziął na poważnie apel radnych wieloetnicznego miasteczka ze wschodniej Polski.

paypal

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Fragment z książki Haliny Matejczuk „Byłam konsulem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” (książka jest jeszcze do kupienia):

    „W tym czasie w Supraślu i okolicach było bardzo niespokojnie. Oddziały Zbrojnego Podziemia Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Zygmunta Szendzielarza, pseudonim ‚Łupaszka’, który był dowódcą 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, i ‚Burego’ – Romualda Rajsa, coraz to kogoś mordowały. Znane są morderstwa między innymi mieszkańców wsi Zaleszany, Zanie, trzydziestu prawosławnych furmanów. Mordowano zbiorowo i pojedynczo – starców, dzieci, nawet kobiety w ciąży. Instytut Pamięci Narodowej zakwalifikował zabójstwo furmanów i pacyfikacje wsi przez oddział ‚Burego’ jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
    W obliczu tak niebezpiecznej sytuacji tata postanowił wyjechać z rodziną do Białegostoku. Wynajął drewniany domek. Pokazał mi go, odwożąc mnie w końcu kwietnia do Białegostoku, skąd furmanką miałam wracać do Gródka. Tata obiecał, że jak tylko domek wyremontuje, przyjedzie do Gródka i zabierze mnie do siebie. Tak się jednak nie stało.

    2 maja 1945 roku oddział ‚Łupaszki’ wtargnął do domu taty i w obecności żony Felicji, synka Zdzisia i babci Marii strzałem w czoło zabił mojego ojca. Miał zaledwie 35 lat.

    Tata był zwykłym szewcem, wyznania prawosławnego. Ukończył tylko parę klas szkoły powszechnej. Nikomu w swym krótkim życiu nie zrobił krzywdy. Trudno mi do dziś zrozumieć, że po tak okropnej, niebezpiecznej, głodowej okupacji hitlerowskiej, swoi – jeśli w ogóle można tak bandytów nazwać – mordowali niewinnych, bezbronnych ludzi. W imię czego?

    W tym czasie wielu ludzi ze wschodniej Białostocczyzny w obawie o swoje życie wyjechało na wschód, do Związku Radzieckiego. Pustoszały wsie. Tylko z krótkiej uliczki Koszarowej wyjechały rodziny Deszczeniów, Karpiuków, Łukaszów i Mazurków. Mój dziadek Iwan nie pozwolił nam wyjechać, w odróżnieniu od brata mojego ojca Antoniego, który z pięcioosobową rodziną wyjechał z Supraśla za wschodnią granicę. Dziadek powiedział krótko: ‚Polska jest naszą ojczyzną, tu się urodziliśmy, tu mieszkali nasi przodkowie od prapradziadów i my też należymy do polskiej ziemi.’ Nad łóżkiem dziadka wisiał duży karabin, a w szafce ściennego zegara stały dwa granaty. Taką bronią chciał nas chronić.

    Szczęśliwie przeżyliśmy ten kataklizm. W tym samym dniu, kiedy zamordowano mojego tatę, w Supraślu zabito dwóch milicjantów, jeden nazywał się Budnik i był prawosławny, dwóch osiemnastoletnich bliźniaków, którzy prawdopodobnie należeli do Związku Walki Młodych, staruszkę. Po latach dowiedziałam się od kuzynki z Supraśla, że w czasie okupacji hitlerowskiej tata był ‚skrzynką’ kontaktową Armii Krajowej.”

    Dobrą odpowiedzią na faszystowskie zawłaszczanie pamięci, byłoby jak najszersze rozpropagowanie filmu opowiadającego o życiu wspaniałej osoby, pani Haliny Matejczuk z Gródka „Konsul całego PRLu”. Film jest dostępny na YouTube.

  2. Zgodnie z obowiązującymi wówczas konwencjami nt prowadzenia wojny oddział ,,Burego” to byli ZWYCZAJNI BANDYCI, A NIE KOMBATANCI i jako bandyci kwalifikowali się do postępowania przed sadem cywilnym, który miał prawo ich wszystkich (Mały kodeks karny) skazać na karę smierci przez powieszenie. Łącznie z Inką, która brała udział w morderstwach (bierny). Dziś klajstrowanie, że chłopi byli stalinowcami – nie ma nic do rzeczy. TO BYLI CYWILE. A Wojsko poza przypadkiem napaści bezpośredniej – NIE MIAŁO PRAWA karać, skazywać, wykonywać wyroków na cywilach. Nawet rekwizycje muszą odbywać się wg. ściśle opisanych zasad i źle przeprowadzona rekwizycja WYKLUCZA z szeregów kombatantów umieszczając takiego partyzanta w szeregach pospolitych bandytów działających z niskich pobudek.
    Tu nie ma o czym dyskutować.
    Trzeba na gruncie prawa wojennego pokazać gdzie normalne władze wojskowe postawiłyby żołnierzy gdyby postępowali tak jak ,,Bury” i inni.

    1. Do kultu Łupaszki przyczynił się m.in. solidarnościowy Dariusz Fikus, który w 1988 r. opublikował hagiograficzną książkę „Pseudonim Łupaszka”. Na okładce wydania z 1990 można przeczytać: „Łupaszka” to pseudonim partyzancki jednego z najdzielniejszych, najwierniejszych i najbardziej ofiarnych żołnierzy Polski Podziemnej, który do końca walczył o niepodległą i suwerenną Rzeczpospolitą z wszystkimi jej wrogami – zewnętrznymi i wewnętrznymi. Nie złożył broni, gdy zamiast upragnionej wolności z Zachodu przyszło zniewolenie ze Wschodu – siłą bagnetów Armii Czerwonej narzucona i nigdy przez naród nie zaakceptowana samozwańcza władza, wymuszająca posłuch masowym terrorem. Desperaci, którzy wystąpili zbrojnie przeciwko tej władzy, okrzyczani zostali mianem „bandytów”. „Łupaszka” należał do „bandytów” najgroźniejszych i najsławniejszych. Jego leśne imię w komunistycznej propagandzie stało się synonimem wilka, którym straszy się i dzieci, i dorosłych. (…) O drodze życia i walki legendarnego dowódcy V Wileńskiej Brygady AK, tzw. Brygady Śmierci, majora Zygmunta Szendzielarza – „Łupaszki” mówi ta książka.”

      „(…) z wszystkimi jej wrogami – zewnętrznymi i wewnętrznymi.” – także z ojcem Haliny Matejczuk…
      Książka miała co najmniej 5 wydań i wg KARO obecna jest w wielu bibliotekach na terenie Polski. Pan Fikus uznawany jest za wybitnego dziennikarza, który walczył o wolną Polskę. Podobnie jak bohater jego książki.

      Jak widać dla niektórych, których coraz niestety więcej w wyniki indoktrynacji ipnowskiej (specjalne podziękowania dla PO), liczy się walka z „czerwoną hołotą” (czyli z wszelkimi postępowymi nurtami w historii). Liczy się „odzyskanie” Wilna i Lwowa z pomocą „bombek atomowych”. A jak by to wyglądało w praktyce, można zobaczyć:
      https://whowhatwhy.org/2014/03/26/atomic-devastation-hidden-decades/

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty

W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…