Afiliowana przy ONZ Ekonomiczna i Społeczna Komisji ds. Zachodniej Azji opublikowała raport stwierdzający, że Izrael wprowadził system apatheidu w odniesieniu do ludności palestyńskiej. Od raportu zdystansował się sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres a szefowa komisji Rima Khalaf złożyła rezygnację z pełnionej funkcji.
Jak mówi o tym raport, „Izrael wprowadził system apartheidu, który systematycznie instytucjonalizuje dyskryminację rasową” i „dotyczy narodu palestyńskiego jako całości”. „Izrael ponosi winę za politykę i działania praktyczne, które świadczą o popełnieniu zbrodni apatheidu” – stwierdza raport, wskazując m.in. na nielegalne rozkradanie ziem należących do Palestyńczyków i budowę sprzecznych z prawem międzynarodowym osiedli żydowskich na terenach okupowanych. Autorzy dokumentu wykazują, że Palestyńczycy zostali podzieleni na cztery grupy, co do których stosowane są różne prawa. Zróżnicowanie to obejmuje obywateli Izraela narodowości palestyńskiej, Palestyńczyków ze wschodniej części Jerozolimy, zamieszkałych na Zachodnim Brzegu Jordanu i w paśmie Gazy oraz uchodźców i mieszkających zagranicą.
W skład komisji, która przygotowała raport, wchodzi 18 państw arabskich, jednak jego autorami jest dwoje amerykańskich uczonych: profesor prawa Richard Falk, były specjalny sprawozdawca ONZ ds. praw człowieka oraz Virginia Tilley, profesorka politologii na uniwersytecie Southern Illinois. Warto przy okazji przypomnieć, że w 2014 r. ówczesny amerykański sekretarz stanu John Kerry ostrzegał Izrael przed ryzykiem, że stanie się państwem apartheidu, jeżeli będzie nadal blokować powstanie państwa palestyńskiego. Natomiast w grudniu ubiegłego roku Stany Zjednoczone wstrzymując się od głosu umożliwiły przyjęcie przez Rady Bezpieczeństwa ONZ rezolucji wzywającej Izrael do wstrzymania budowy nowych osiedli na okupowanych terenach oraz wycofania wojsk z obszaru Gazy. Jednak obecna amerykańska administracja diametralnie zmieniła swoje stanowisko, a Donald Trump zadeklarował jednoznacznie proizraelski kurs polityczny. Stała przedstawicielka USA w ONZ Nikki Haley oświadczyła, że Stany Zjednoczone czują się ciężko znieważone wnioskami z raportu i dodała, że sekretariat ONZ powinien doprowadzić do jego wycofania.
Sekretarz generalny Antonio Guterres istotnie odciął się od raportu, lecz uczynił to w sposób dyplomatyczny. Nie odnosząc się generalnie do jego treści, akcentował, że został on opublikowany bez konsultacji z sekretariatem ONZ. Jak oświadczył rzecznik ONZ Stéphane Dujarric, „nie chodzi to treść, lecz o procedurę”, nadmieniając jednak, że raport nie odzwierciedla punktu widzenia sekretarza generalnego. O wiele mniej dyplomatyczna była reakcja ze strony Izraela. Jego przedstawiciel w ONZ Danny Danon nazwał raport próbą oczerniania „jedynej prawdziwej demokracji na Bliskim Wschodzie” stwierdzające jednocześnie, iż dla antyizraelskich aktywistów nie powinno być miejsca w strukturach ONZ. Jeszcze dalej posunęło się izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych porównując raport do antysemickiej, nazistowskiej propagandy. Zarzut antysemityzmu jest dyżurnym „argumentem” stosowanym wobec wszystkich wypowiadających krytyczne opinie wobec polityki Izraela.
Kierująca przygotowującą raport komisją ONZ Rima Khalaf złożyła rezygnację po tym, kiedy Antonio Guterres nalegał na wycofanie raportu. – Oczywiście spodziewaliśmy się tego, że Izrael i jego sojusznicy będą wywierać daleko idącą presję na sekretarza generalnego ONZ, aby wyparł się raportu i że będą wnioskowali o jego wycofanie – oświadczyła Rima Khalaf. Tego samego dnia izraelską coroczną nagrodę za całokształt działalności otrzymał David Beeri, założyciel fundacji ułatwiającej przesiedlanie Żydów do arabskiej części Jerozolimy. Jego fundacja Elad była swego czasu krytykowana przez prezydenta Baracka Obamę.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Problem nie leży w istocie samego stosowania kryteriów. Jak już dwa lata temu wskazywali europejscy mędrcy, z pozycji Brukseli, Berlina, samo krytykowanie Państwa Izrael i syjonizmu jest podciągnięte i zrównane z antysemityzmem. Pikanterii dodaje fakt, że sam raport przygotowano jeszcze podczas kadencji poprzedniego prezydenta USA, zbieżność zapewne zgoła przypadkowa, a jednen z autorow pochodzi z Illinois. Obecna żwawa akcja Amerykanów i rozmowy z przywódcami Europy, niestety, nie wymienia się wodzów naszego mocarstwa, przyniesie zapewne biurokratyczny skutek.
Niezależnie od tych wszystkich dywagacji, warto jednakpopatrzeć, że poziom życia i siła /Power/, społeczeństwa pod względem kreatywności i gospodarności plasują Izrael na ósmym miejscu w świecie. Aż dziw, że miliony z Lewantu szukają raju w Europie, majac pod bokiem kraj, według statystyk, mlekiem i miodem płynący. Zatem na rozwiązanie konfliktu przez ustanowienie osobnych dwóch państw wielkiej szansy nie widać.
Wg mnie Izrael to wściekły pies, którego należałoby uśpić.