Niemal 1,6 mln hektarów lasów w rosyjskiej Syberii objętych jest ogromnymi pożarami. Straty są ogromne, ale nikt nie gasi ognia, bo jest to nieopłacalne. Pożary widoczne są nawet z kosmosu.

Brak reakcji na ogromne pożary, pożerające wciąż nowe połacie cennych lasów ma swoje podstawy prawne. W 2015 roku Ministerstwo Środowiska podpisało rozporządzenie, że pożary, które nie zagrażają ludzkim siedzibom, mogą nie być gaszone. Na pierwszy rzut oka ma to ekonomiczne uzasadnienie, ponieważ przelot samolotu z 20 tonami wody 500 kilometrów w jedna stronę i powrót, by zatankować i nabrać kolejną porcję wody jest ekonomicznie nieuzasadniony. Tym bardziej, że samorządy i ich formacje zajmujące się ochroną przeciwpożarową są niedofinansowane, poza tym nie dysponują środkami technicznymi np. samolotami. Te posiada Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych, ale zgodnie z prawem, nie reaguje, bo nie jest zagrożone życie i mienie ludzi. I tak krąg się zamyka.

Z drugiej jednak strony, obrońcy przyrody wskazują, że straty ponoszone przez przyrodę są ogromne, a argumenty neoliberalnego państwa nie wytrzymują krytyki. Giną nie tylko gatunki drzew, które stosunkowo łatwo się odrodzą, ale też takie, na których ponowne pojawienie się trzeba będzie czekać ponad 100 lat, np. cedry. Giną też zwierzęta, a dymy podnoszące się w powietrze dodają swoje do przyczyn ocieplenia klimatu, porównywalne z wyrębem amazońskich lasów.

Poza tym od dymu dosłownie duszą się mieszkańcy nie tylko małych miejscowości, ale też wielkich miast. Niezależne ośrodki wskazują, że stopień zanieczyszczenia powietrza doszedł do niebezpiecznych poziomów: 8/10 punktów. Oficjalne struktury twierdzą, że jest w porządku. Obrazki z Krasnojarska (1 mln mieszkańców) i Nowosybirska (1,5 mln mieszkańców), transmitowane przez telewizję i w sieciach społecznościowych pokazują miasta zasnute dymem, przez który z trudem przebija się słońce. Władze radzą nie otwierać okien, ograniczyć przebywanie na świeżym powietrzu, nie wypuszczać dzieci na dwór. Problem w tym, że końca tego koszmaru nie widać. Już ponad 100 tysięcy ludzi podpisało petycję do władz centralnych, by jednak pożary gasić. Doradca rosyjskiego odpowiednika Lasów Państwowych (Rosselhoz) Aleksander Agafonow odpowiedział, że gaszenie pożarów zdemoluje budżet przedsiębiorstwa. Ograniczają się więc do gaszenia przez służby leśne, co oczywiście niemal w niczym nie pomaga.

Coraz silniej też wybrzmiewają głosy, że pożary, z których część jest spowodowana przez człowieka, są wywoływane specjalnie, by ukryć fakty nielegalnego wyrębu drzew. To bardzo dochodowy biznes, przy którym zarabiają zorganizowane struktury przestępcze, w skład których wchodzą i miejscowe władze.

[акт.] Na terytorium całego Krasnojarskiego Kraju, Regionu Irkuckiego i częściowo w Buriacji ogłoszono stan nadzwyczajny, jak informuje Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych. Oznacza to, że z pożarami na tych terytoriach będą walczyć struktury federalne, lepiej wyekwipowane i zdolne do przeciwdziałań skutkom pożarów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. [акт.] – zapomniał pan redaktor zmienić rosyjską klawiaturę na polską. Przypadek? Na tym portalu nie sądzę.

  2. Prawdziwi ekolodzy stoją po stronie natury: kornika i pożaru. Kornika nie zwalczać, pożaru nie gasić! Dośc ingerencji człowieka, o!

  3. Panie Macieju, coś pan chachmęci w tej sprawie, a przynajmniej brak precyzji w wywodach. Bo nie jest prawdą, że „Ministerstwo Środowiska podpisało rozporządzenie, że pożary, które nie zagrażają ludzkim siedzibom, mogą nie być gaszone”. Sens tego rozporządzenia jest taki, że wszystkie siły muszą być w pierwszej kolejności kierowane do walki z pożarami, które zagrażają ludziom, a jak są rezerwy to w dalszej kolejności się gasi pożary niezagrażające ludziom.

    Jakoś nie zgadza mi się też, że „Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych, (…) zgodnie z prawem, nie reaguje, bo nie jest zagrożone życie i mienie ludzi.” To co pokazuje rosyjska TV to właśnie oddziały Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych walczą z pożarami w bezludnych terenach, często desantowani tam z pomocą helikopterów. Ale przy takiej skali pożarów żadna służba sobie nie poradzi, tym bardziej, że teren bywa niedostępny.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…