Walka z transfobią w Polsce to wciąż praca u podstaw.
4 lipca w Warszawie odbędą się Ogólnopolskie Wybory Miss. Osoby biorące udział w wyborach zaprezentują się w strojach codziennych i kreacjach wieczorowych. Poza tym będą musiały powiedzieć kilka słów o sobie i odpowiedzieć na pytania jury. Liczyć się będzie kobiecość i ekspresja.
Ot, konkurs miss jak wiele innych – tyle że ten organizowany jest przez Fundację Trans-Fuzja, która działa na rzecz praw osób transpłciowych. Będą to V Ogólnopolskie Wybory Miss Trans, a weźmie w nich udział gwiazda drag queen Kim Lee.
We właściwym ciele zdrowy duch
Aby oswoić nieznane – a więc „wrogie” – trzeba je poznać od zaplecza. Czym jest transseksualizm, można dowiedzieć się w warszawskiej siedzibie Fundacji. „Trans-Fuzja” założona została w 2008 roku przez Annę Grodzką. Celem fundacji od początku było upowszechnianie wiedzy o transpłciowości, pomoc osobom transpłciowym i ich rodzinom oraz odkłamywanie stereotypów na temat osób transseksualnych.
Najpopularniejsza legenda na temat transseksualistów głosi, że kiedy mężczyzna przebiera się w suknie i pończochy, robi to dlatego, że chce podrywać innych mężczyzn. A jednak, co okazuje się dla wielu niespodzianką: transwestytyzm to nie homoseksualizm. Transseksualizm to tożsamość płciowa. Homoseksualizm lub heteroseksualizm to orientacje seksualne. Większość transwestytów to heteroseksualni mężczyźni akceptujący swoje męskie ciało. Transwestytyzm wynika z ich potrzeb emocjonalnych nie seksualnych. Transwestytyzm kobiet nie istnieje, bo nikomu nie przyjdzie do głowy powiedzieć o kobiecie w dżinsach z włosami na jeża – że jest transwestytą.
Transseksualiści to zarówno kobiety w ciałach męskich jak i mężczyźni urodzeni w ciałach kobiecych. Cierpią na dysforię płciową – zespół dezaprobaty płci i to oni decydują się na korektę płci prawnej oraz korektę operacyjną, zmianę dokumentów i terapię hormonalną. Korektę a nie zmianę płci – bo chcą skorygować to, co się zdarza czyli błędy natury. Poza narządami płciowymi i gender czyli rolą społeczną na płeć składa się jeszcze bowiem psychiczne poczucie tego czy jest się kobietą czy mężczyzną – czyli płeć psychiczna.
Wizyta w siedzibie „Trans-fuzji” leczy z żartów o blondynkach i w ogóle z dobrze w Polsce zakorzenionych mizoginii i mizoandrii (uprzedzenia do mężczyzn). Te wzajemne nienawiści pojawiają się zawsze wtedy, gdy myśli się stereotypami. Większość osób transseksualnych mimo że identyfikuje się z płcią przeciwną, funkcjonuje na co dzień – przynajmniej do czasu prawnej korekty płci – w zgodzie z płcią biologiczną.
Transuje po godzinach
Dla osób transseksualnych nie istnieją podziały w rodzaju ‘mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”. K/M (biologiczna kobieta, psychicznie mężczyzna) raz w miesiącu zaklnie bo że kobieta ma ciotę, to rozumie, ale jak facet dostaje okresu to już dramat. Za to K/M będzie dla partnerki idealnym kochankiem nawet bez czytania porad z magazynów dla mężczyzn: wszak ciało kobiece zna jak własne… M/K (biologiczny mężczyzna, psychicznie kobieta) opowie o czasach, gdy funkcjonowała jako mężczyzna. Wspomnienie rozmów w męskim gronie nadal wpędza ją w zadumę nad kwestią – jak to możliwe, że są na świecie jeszcze heteroseksualne kobiety? Przecież to niemożliwe, żeby jakakolwiek kobieta chciała spędzić życie z jednym z tych nieokrzesanych – mężczyzn… Dla innej M/K najbardziej traumatyczny poranek w życiu nadszedł w dniu, w którym po raz pierwszy obudziła się z erekcją. Pewna współpracująca z Trans-Fuzją matka M/K kiedyś bardzo chciała wierzyć, że ma syna: był wyczekany i wytęskniony. Kiedy czteroletni synek mówił, że jest Kopciuszkiem pocieszała się, że po prostu podoba mu się główna bohaterka. Kiedy zażądał, by pani w przedszkolu mówiła do niego „Kamila”, matka zaprowadziła go do psychologa – tam dowiedziała się, że chyba jednak ma córkę… Ponad jedna trzecia listów do fundacji pochodzi od rodziców osób transseksualnych. Piszą, że nie pili, nie bili, kochali – więc dlaczego wychowali zboczeńca…
Fundacja Trans-fuzja pomaga osobom transseksualnym w małych troskach codzienności, nieznanej osobom normatywnym płciowo. Choćby kwestia zakupu nowych ubrań lub kosmetyków dla M/K. Większość z nich transuje po godzinach, w środowisku zawodowym znani są jako mężczyźni. Trans-fuzja organizuje im wypady zakupowe do galerii handlowych. Wtedy gdy jest tam najwięcej ludzi, gdy M/K przyjeżdżają prosto z pracy w swoich męskich wcieleniach: po to by ich ośmielić – ze spojrzeniami ekspedientek, innych klientów, własnym ja w chwili gdy jako mężczyźni zachwycają się jakąś sukienką, chcą przymierzyć pantofle na szpilce lub wypróbować szminkę…
Specyfiką polskiego środowiska trans jest jednak to, że więcej korekt płci na przeciwną dokonują biologiczne kobiety, mimo że operacja jest bardziej skomplikowana (przedłużenie cewki moczowej), kosztowniejsza a świeżo uformowana męskość jest często według określeń pacjentów nieużyteczna w życiu seksualnym. Nieoficjalnym powodem tej polskiej specyfiki jest obawa M/K, że wraz z prawną zmianą płci na żeńską, otoczenie uzna, że mają mniejsze kompetencje… Przytaczana jest historia Ewy Hołuszko znanej wcześniej jako Marek Hołuszko – działacza Solidarności, W opozycji działał pod pseudonimem Hardy, za to wszystko odznaczono go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Ewa Hołuszko nadal jest działaczką tyle że na rzecz osób transpłciowych. Za tę działalność nie ma medali, za to dużo szyderstwa. Faktem jest, że w PRL-u korekta płci osoby transseksualnej była w całości refundowana, choć rzadziej dokonywana. Pierwsza taka operacja w Polsce została przeprowadzona w 1969 roku.30 lub 40 lat przypadki takie były skrajnie rzadkie a osoby transseksualne wykluczane były ze społeczności. Dlatego tak wiele osób, jak na przykład Anna Grodzka zdecydowało się ujawnić dopiero po latach. Ich historie pokazują, że dzieci osób transseksualnych są mniej tolerancyjne niż rodzice takich osób. Czemu nie dziwią się sami zainteresowani: mój syn jak mu powiedziałem, krzyczał: tata nie rób mi obciachu na całe podwórko, nie biegaj po dworze w kieckach.
I żyją długo i szczęśliwie
Według kryteriów Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), transseksualizm należy do zaburzeń tożsamości płciowej w kategorii F64 Zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania. A diagnoza wystawiana jest na podstawie badań psychiatrycznych. Co prawda leczenie polega na zmniejszaniu dyskomfortu osoby transseksualnej, na terapii hormonalnej i zabiegach chirurgicznych po to, aby biologiczna płeć pacjenta zgadzała się z jego psychiką. Osoba ze zdiagnozowanym zaburzeniem psychicznym nie jest jednak kimś, z kogo opinią należy się liczyć…
Trzeba wszak pamiętać, jak WHO określa zdrowie psychiczne jako dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny człowieka. I jest to jedna z wielu, bardzo wielu definicji zdrowia psychicznego… Logicznie rzecz biorąc osoba transseksualna, która miała możliwość dokonania korekty płci lub jest akceptowana w społeczeństwie w płci odczuwanej – żyje w dobrostanie fizycznym, psychicznym i społecznym.
Z rozmowy z jedną z działaczek Trans-fuzji wynika, że na co dzień wygląda to tak mniej więcej tak: muszę lecieć na pocztę, ale najpierw muszę się przebrać. Musi poudawać faceta, którym nie czuje się, którym nie jest. Patrzę na nią i widzę delikatny makijaż, elegancką bluzkę, fajne leginsy, zamszowe pantofelki. Po co masz się przebierać – pytam – kobieta jak kobieta, patrząc na ciebie nikomu nie przyjdzie go głowy tego kwestionować…
– Prawnie wciąż jestem mężczyzną. Gdy na poczcie pokażę dowód ze zdjęciem i danymi mężczyzny, powiedzą, że ukradłam dowód. Wtedy muszę tłumaczyć, wyjaśniać. Ot, codziennie jakieś coming outy…
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
ponieważ pani redaktorka należy zapewne (wg swojego mniemania) do pokolenia „świetnie wyedukowanej młodzieży” wg nomenklatury 'ludzi wolności” (chociaż p. Ewa Wiśniewska – za Przeglądem – ma ciut inną opinię: dorasta drugie pokolenie przygłupów, ludzi pozbawionych wyobraźni) to nie może nie wiedzieć, że troska o zdrowie psychiczne ale już na poziome „in vitro” legła w Szwecji (bo to tam się zaczęło) u podstaw EUGENIKI (po prostu svensony zauważyły, że – ze względu na ich „sposób i charakter” życia – mają coraz większą populację ludzi niesprawnych umysłowo (i fizycznie). I właśnie svensony „wymyśliły” eugenikę przed II wojną światową a ponieważ to było tak „nowoczesne” to również w II RP zaczęto się w to bawić (ale skali „naukowej”). Czym to sie skończyło wiadomo. Sama redaktorka przywołuje kwity WHO i pisze o tym, że jest to zaburzenie psychiczne i idąc tokiem myślenia: operacja – czyli stricte działanie POZA SFERĄ PSYCHE – ma skorygować ZABURZENIE PSYCHICZNE!!! Idąc tym sposobem myślenia, operacja plastyczna jakiejś jednostki ludzkiej bęðzie równie niezbędna. Ale konsekwentnie, wszystkie panienki, które czują się ZABURZONE psychicznie bo biust, bo polczki, bo usta nie takie ale także te KASZALOTY napasione 'fast foodami” przed odmóżdżającymi wyrobami „kultury” w a więc CIERPIĄ KATUSZE a więc im trzeba przyznać to samo prawo. A kto zapewni, że te osoby „zaburzone” w sferze „psyhce” w pewnym momencie stwierdzą, sorki ale MYLIŁEM/MYLIŁAM. I co wtedy? Jestem pełen podziwu dla pani Anny Grodzkiej ale też mam wrażenie, że była i jest traktowana instrumentalnie. Ale z kolei PISANIE redaktorki j.w, jest równie INSTRUMENTALNE bo reprezentuje 'lobby” „profesorów medycyny plastycznej” a także lobby „pokazywaczy” (ludzi, którzy żyją z „pokazywania się”) bo zawszeć to miłe, jak się troskę o „psyche” wliczy w koszty uzyskania przychodu. ŻAŁOSNY JEST TEN „HUMANIZM” redaktorki. Zamiast troszczyć się o zdrowie WSZYSTKICH I KAŻDEGO Z OSOBNA czyli O SZACUNKU zajmuje się bzdetami jak LBGT. Identycznie jak „naukowiec” Środa czy tzw. „feministki” z Bochniarzową na czele – tak walczą z nierównością „płci”, że nie zauważyły że kroją karykaturę w d…pie mając SZACUNEK JEDNOSTKI LUDZKIEJ DO JEDNOSTKI LUDZKIEJ. Żeby była jasność „w temacie”, aż nadto mam gospodarkę hormonalną a tym samym „psyche” „w normie” żeby nie widzieć skretynienia męskiej części populacji między Bugiem a Odrą (a tu się kłania niejaki Gombrowicz).
Reasumując cała sprawa LBGT/in vitro – przyjmując stricte klasowy (ale broń panie boże przed „middle class” – klasowe wg Marksa) – typowa IMPERIALISTYCZNA zagrywa w interesie KAPITAŁU (ale nie wg Piketty’ego bo ten facet to taki „gendrysta” w sferze ekonomii nie będącej nauką śiśłą!!). Jak wpadniecie na rozwiązanie, dajcie znać. A sposób jest. MYŚLEĆ, MYŚLEĆ „drugie pokolenie przygłupów, ludzi pozbawionych wyobraźni” (znowu: p. Wiśniewska). A ja dodam: WIEDZY. Czego was te móxgowce Nalęcze, Władyki, Janickie, Modzelewskie, Czapińskie, Glińskie, Środy, Króle uczyły? Ręce opadają. Potem się tylko napisze: BYLIŚMY GŁUPI!! (to Król) a Modzelewski odpowiada klasycznym „pytaniem na pytanie”.
PS. Tak na marginesie, czy państwo w „Warsiawie” nie zauważacie, że historycznie – miejsce to ma jakieś specyficzne „genius loci”: same idiotyczne – a niekiedy zbrodbicze – dzieła i czyny się rodzą, za które musi płacić cała reszta „spoza Warsiawy”?? Ale liczyć, że zaczniecie leczyć to „zaburzenie” jest idiotyzmem bo jak ktoś „zaburzony” może leczyć „zaburzenie”.