Były prezydent Gruzji, który wczoraj nielegalnie przekroczył granicę z Ukrainą twierdzi, że jego życie jest w niebezpieczeństwie. Na razie ochraniają go weterani batalionu „Donbas”, a jego zwolennicy zapowiadają „jednoczenie sił demokratycznych”.

Wczoraj wieczorem Saakaszliwi przeprowadził konferencję prasową we Lwowie, otoczony przez tłum sympatyków. Poparcia udzielił mu mer miasta Andrij Sadowy, który podobnie jak Saakaszwili był swojego czasu przedstawiany w mediach jako przyszły reformator i odnowiciel Ukrainy. Wcześniej obaj politycy zjedli posiłek w restauracji, którą na tę okazję „zawłaszczyła” grupa członków batalionu „Donbas”, wypraszając innych gości.

Gruzin odgrażał się wczoraj, że pomaszeruje wprost na stolicę kraju, a towarzysząca mu od polskiej granicy Julia Tymoszenko dodała: „dziś wszystkie opozycyjne, demokratyczne, proeuropejskie siły rozpoczęły konsultacje w sprawie wspólnej koordynacji działań”. Jak pamiętamy – również rząd w Kijowie od początku przedstawia się jako demokratyczny i proeuropejski i jako takowy ma poparcie UE i USA.

Saakaszwili stwierdził, że jego życie na Ukrainie jest zagrożone, bo rządzący Petro Poroszenko boi się jego zdolności reformatorskich i zdążył już dogadać się z władzami Gruzji w sprawie wydania go tamtejszemu wymiarowi sprawiedliwości. Tam przeciwko byłemu prezydentowi toczą się cztery postępowania karne.

Na razie reakcja rządu w Kijowie na działania Saakaszwilego nie jest szczególnie radykalna. Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow stwierdził, że Gruzin będzie ścigany za nielegalne przekroczenie granicy. Kłopoty z prawem będą mieć także ludzie, którzy bezpośrednio pomogli mu przełamać kordon strażników granicznych. Chciałoby się dodać: o ile państwo ukraińskie będzie w stanie pociągnąć ich do odpowiedzialności. Minister dodał także, że jego resort nie zajmie się ekstradycją Saakaszwilego, bo nie na tym polegają jego obowiązki.

Sprawę uznało za stosowne skomentować także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na co bardzo oczekiwano po tym, gdy Saakaszwili kilkakrotnie zasugerował, że ma jego poparcie. Witold Waszczykowski nie odniósł się do kwestii, na jakiej podstawie bezpaństwowiec przekracza kolejne granice i oznajmił jedynie, że afera Saakaszwilego to wewnętrzna sprawa wschodniego sąsiada Polski. „Zaprzyjaźniony” rząd w Kijowie bez wątpienia jest zachwycony.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. A czy w jakikolwiek sposób do tej błazenady Saakaszwilskiej odnoszą się USA, główny opiekun i wręcz demiurg euromajdanu? Viktoria Nuland, która wyznaczała premierów „demokratycznej” Ukrainy, powiedziała, że USA wyasygnowały od poczatku lat 90. około 5 mld dolarów na „demokratyzację” Ukrainy.
    Czyżby Ameryce chodziło tylko o bazy wojskowe na Krymie? I kiedy okazało się, że jest to marzenie ściętej głowy, to przestali interesować się Ukrainą?

  2. Jakoś tak dziwne, ale Galicja jest banderowska, a popiera Grigorija. Też podobnie myślącego?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…