14 marca z tysiąca pielęgniarek zatrudnionych w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, 120 (10 procent) przebywało na zwolnieniach. Dyrekcja zgłosiła sprawę do prokuratury i ZUS, ale nie do NFZ. To, co działo się później, to kpina z praw pracowniczych.

Dwie oddziałowe (które nawet nie były w tym czasie na zwolnieniu) otrzymały wezwanie na przesłuchanie na 25 marca – a w zasadzie telefon służbowy z nakazem stawienia się w prokuraturze. Pracownik dyrekcji zawiózł je tam prywatnym samochodem, co było złamaniem prawa, bo oficjalnego wezwania nie zobaczyły i nie wiedziały nawet, w jakim charakterze są przesłuchiwane. O sprawie pisze m.in. Oko.press.

– To skandal! Jak to możliwe, że strona oskarżająca wydaje pracownikom polecenia stawienia się na przesłuchaniu, zawozi ich i dysponuje informacjami od prokuratury? – skomentowała w rozmowie z dziennikarzami Alicja Miszkiewicz, szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych.

A jednak to możliwe. Pielęgniarki wolały opuścić miejsce pracy na ustne polecenie przełożonych i złamać prawo, niż pytać o formalności. Prokuratura tłumaczy, że to normalna praktyka, która w wyjątkowych sytuacjach służy „jak najszybszemu wyjaśnieniu sprawy”. – Przepisy przewidują możliwość uproszczonego wezwania świadków, niemniej będziemy ustalać,  czy spełnione zostały wszelkie wymogi formalne – powiedział Oku rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodał, że nie było zamiarem organów ścigania, by wywierać na kimkolwiek presję.

Nikt nie mówi o tym, że zgodnie z informacjami łódzkiej prokuratury, w sprawie konieczne będzie przesłuchanie ponad 200 świadków. Opuszczanie przez pielęgniarki miejsca pracy by jechać na przesłuchanie nie jest narażeniem pacjentów, sytuacja, gdy 10 proc. z nich znajduje się na zwolnieniach – już tak. Szpital tłumaczy się mętnie: „nie odebraliśmy tej absencji jako formy protestu” – nie powiadomiono więc NFZ, ponieważ zabiegi poprzekładano i działanie szpitala nie było zagrożone. Po co w takim razie zawiadomienie do prokuratury? Środowisko zgodnie odbiera to jako szykany.

Gdy łódzki NFZ zainteresował się sprawą po medialnych doniesieniach, dostał odpowiedź, że już wszystko w porządku, szpital działa bez zakłóceń, a pielęgniarki po prostu miały grypę.

– Wszczyna się postępowanie przeciwko pielęgniarkom, a przecież one sobie same tych zwolnień nie wypisały. Po prostu przestały chodzić do pracy chore – żali się przewodnicząca związku.- Dotychczas same podłączały się w pracy do kroplówek, przychodziły nawet z zapaleniem mięśnia sercowego, z katarami, zarażały się. Lekarz operował z grypą. To kryminogenne, że pracownik służby zdrowia jest dopuszczony chory do pracy! Ale musi przyjść, żeby się to wszystko jakoś kręciło.

Placówka mierzy się z permanentnym brakiem personelu. Miesiącami utrzymują się wakaty nawet na stanowiska administracyjne.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. A czy Centrum Zdrowia Maki Polki to aby nie nasz szpital? Narodowy? Bo jeśli tak, to żaden problem wyciepać taką dyrekcję na zbity … fizjomomię. Nawet jeśli to kacza dyrekcja. Wszak te pielęgniarki to Suweren!

    1. Jaki tam suweren… Kierunki koleś pomyliłeś suweren to nad Potomakiem ryby łowi… A wasal – robi co mu kazali. I dopóki naczelny wasal nie podpadnie suwerenowi – drobniejsi wasale
      mogą sobie gorzkie żale na trąbce wygrywać.

    2. Koleś, ja jeno cytuję kacze słowa. To kaczka twierdzi, ze suwerenem jest lud pracujący miast i wsi.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…