W tym roku minęła setna rocznica wydania znaczącej i symbolicznej książki pt. „Zmierzch Zachodu” Oskara Spenglera. Poglądy tego filozofa i kulturoznawcy kształtowały klimat kultury (i cywilizacji – niemieckojęzyczna narracja rozgranicza te dwa pojęcia) początków XX wieku, rozkwit, a potem uwiąd ery kolonialnych imperiów europejskich pchający świat ku wojnie. W tej perspektywie II wojna światowa była jedynie kontynuacją I wojny światowej (1914-18). Obie świadczyły właśnie o schyłku tej cywilizacji i kultury.

To, co Spengler podaje jako podstawowe elementy degeneracji, a która powoduje wspomniany upadek – hegemonia Zachodu trwała jego zdaniem od odkrycia Ameryki przez Kolumba – dziś są widoczne gołym okiem. Pycha, buta i paternalizm tzw. „kolektywnego Zachodu”, wsparte przekonaniem o swej wyjątkowości, a które zrodziły się z euforii po upadku Muru Berlińskiego i jak obwieścił Fukuyama ostatecznego zwycięstwa kończącego historię, owocują obserwowanym upadkiem całej klasy politycznej. Zwłaszcza tej z Brukseli i rządzących w stolicach głównych państw europejskich. Bo cóż można powiedzieć o intelekcie, politycznej wrażliwości czy pospolicie rozumianej wiedzy wysokiego komisarz unijnego od spraw zagranicznych, vice-szefa Komisji Europejskiej Katalończyka Josepa Borella, kiedy publicznie wygłasza frazę, iż „…. Europa to ogród. Zbudowaliśmy ogród: wszystko działa, jest to najlepsze połączenie wolności politycznej, dobrobytu gospodarczego i spójności społecznej, jakie kiedykolwiek stworzył człowiek Reszta świata, większość reszty świata, to dżungla. A dżungla może dokonać inwazji na nasz ogród”. Zapomniał tylko Borell o tym, na jakich podstawach ów ogród powstał: kolonializm, podboje, bezwzględna eksploatacja, niewolnictwo i handel żywym towarem, niszczenie gospodarek i kultur w kolonizowanych częściach owej „dżungli”. To są fundamenty tego raju, którym tak się zachwyca Borell.

Aksjomat dotyczący porządku opartego o tzw. zachodnie wartości i zasady w zderzeniu z praktyką ostatnich dekad udowadnia tezę Spenglera, która jego zdaniem charakteryzuje schyłek każdej epoki – że dobre pomysły i założenia mają niewielką wartość, gdy wygłaszane są i realizowane przez poważnego, napuszonego przekonaniem o swej przewadze, osła. Schyłek zaczyna się od degeneracji elit: politycznych, kulturowych, medialnych i intelektualnych.

Co możemy myśleć, kiedy słuchamy przewodniczącej Komisji Europejskiej Urszuli von der Leyen opowiadającej o wyższości wartości europejskich, gdy za jej plecami czai się korupcyjny skandal samej Pani Przewodniczącej i z udziałem jej męża, funkcjonariusza firmy farmaceutycznej Pfizer, załatwiającego kontrakt na dostarczenie Europie szczepionki, z pominięciem obowiązujących procedur? Jakie przesłanie o liberalnej demokracji możemy wysnuć ze słów ministry spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock, gdy jej zdaniem polityka elit realizowana będzie bez względu na to, co o takich priorytetach i kierunkach sądzą wyborcy?

Dogmat o wyjątkowości kultury Zachodu, przekonanie o swej wyższości i upadek niezależnych mediów są charakterystycznym elementem zmierzchu cywilizacji euroatlantyckiej. Media służą nie prawdzie i obiektywizmowi, lecz interesom tego ich właścicieli. Czyli kapitałowi. Wówczas media – zgodnie z wolą kapitału – zaczynają rzeczywistość kreować.

Tak zorganizowane media, pisał przed 100 laty niemiecki uczony, skazuje każdą niewygodną, niepożądaną prawdę na śmierć po prostu przez przemilczanie. Cenzura milczenia jest najgorszą z form cenzury świadczącą właśnie o głębokiej, intelektualnej degeneracji systemu. Niewygodną prawdę skazuje się na śmierć, która jest tym silniejsza, gdy opinia publiczna jest nieświadoma tego procederu.

Pogarda polityków wobec milczącej i zdominowanej przez kupione media opinii powoduje, że nie czują się oni absolutnie związani ze swoją bazą. Są niczym nowocześni koczownicy zjdnoczeni jedynie pożądaniem apanaży, splendorów, parciem na „sitko i szkło” (lub bycia obecnym w soc-sieciach), by zaistnieć.

100 lat temu padło ze strony Spenglera pytanie; „…..czy oni, nasi politycy, mają jakiekolwiek pojęcie o rzeczywistości światowej polityki, problemach globalnych życia w miastach, kapitalizmie, przyszłości państwa, stosunku do techniki, do biegu cywilizacji, do Rosji, do nauki ?”.

To, co dziś widzi się jak na dłoni, wspominana tu książka przekazuje sprzed 100 lat jasno i czytelnie. Konfrontacja Zachodu ze Wschodem – zwłaszcza w kontekście roli i miejsca Chin w świecie – jest rezultatem tradycyjnego braku zrozumienia motorów cywilizacyjnych, kultury, doświadczeń historycznych, mentalności itd. wynikających z 4000-letniego spojrzenia na dzieje narodu i państwa chińskiego przez elity euroatlantyckie. Historia świata i ludzkości oraz doświadczenia z niej wynikające nie są przecież i nie mogą być, wyłącznie obrazem kultury Zachodu.

Niewiele się przez te 100 lat od wydania „Zmierzchu Zachodu” zmieniło. Elementy upadku wskazane przez Spenglera uległy tylko wyostrzeniu i rysują się w bardziej groźnej, dramatycznej skali.

Co może uratować Zachód przed anihilacją? Przede wszystkim musi ulec dekonstrukcji opcja, wg. której historia i doświadczenia całego naszego gatunku są projekcją wyłącznie kulturowo-cywilizacyjnych osiągnięć Zachodu. Jednak obserwują współczesny świat, niewielkie są szanse, na to, że Zachód to przesłanie zrozumie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…