O tym, w jaki sposób spółdzielczość może być drogą do bardziej ludzkiej i sprawiedliwej ekonomii, jakie wnioski należy wyciągnąć z jej dotychczasowych sukcesów i porażek Portal Strajk rozmawia z Niną Józefiną Bąk, propagatorką ruchu spółdzielczego i ekonomii społecznej, założycielką Kooperatywy Spożywczej „Dobrze” i członkinią pierwszego centrum technologii spółdzielczych CoopTech Hub.

CoopTech Hub to think tank działający na zasadach spółdzielni. Co to w ogóle znaczy?

Jesteśmy centrum technologii spółdzielczych będącym na początku swej drogi. Łączy nas przekonanie, że spółdzielczość zasługuje na nowe życie, pewien całościowy restart. Stąd też sami przyjęliśmy formę spółdzielni, aby nie tylko o tym mówić, ale też w ten sposób pracować. CoopTech Hub z jednej strony edukuje, a z drugiej tworzy produkty (czy jak kto woli – usługi), które maja sprzyjać powstawaniu kolejnych spółdzielni. A więc nasze centrum ma pokazać, że choć spółdzielczość nie kojarzy się dziś najlepiej – ze względu na, nazwijmy to, wynaturzenia z czasów PRL-u i nie tylko, a później nienajlepsze odnalezienie się w kapitalizmie – to istnieją jednak przykłady z Polski, ale też ze świata ukazujące nam, że spółdzielczość może być dobrą drogą do oddania gospodarki w ręce ludzi.

Jak wrócić do rozwiązań spółdzielczych w nowej formie i w nowych czasach? Jak łączyć współpracę ludzi z aspektem technologicznym? To są pytania, na które poszukujemy odpowiedzi. Globalne koncerny cyfrowe są największymi beneficjentami pandemii, stąd nasz nacisk na cyfrowy aspekt spółdzielczości, w którym upatrujemy szansę na wsparcie podmiotów działających lokalnie.

Nina Józefina Bąk / fot. Facebook

Spółdzielczość to szerokie pojęcie. Mamy z jednej strony spółdzielnie mieszkaniowe, mleczarskie, rolne, z drugiej istnieją też podmioty cyfrowe takie jak Smart czy Spotify. Czym jest zatem dla was spółdzielczość na miarę naszych czasów?

Spółdzielczość wywodzi się z samoorganizacji grup, które dostrzegają systemową niesprawiedliwość i jednocześnie są w stanie wyobrazić sobie świat bez niej. Dziś różne formy wykluczenia są tak powszechne, że aż trudno zauważalne, bo stały się normą. W branży kreatywnej, w której królują umowy śmieciowe, spółdzielnia może znów być narzędziem organizacji osób wykluczonych z dostępu do świadczeń pracowniczych czy socjalnych. Europejska kooperatywa Smart, obecna w 9 krajach występuje jako spółdzielnia różnych pracowników kreatywnych (i nie tylko) i dzięki temu jest im w stanie zapewnić umowy o pracę zamiast umów śmieciowych, dzięki czemu pracownicy i pracownice uzyskują dostęp do różnych praw, między innymi urlopu macierzyńskiego, wypoczynkowego. W każdym kraju wygląda to trochę inaczej.

Szukanie, gdzie ta spółdzielczość, mogłaby się ponownie zakorzenić, jest kolejnym naszym zadaniem. Wprowadzenie logiki spółdzielczej na platformy to nowy trend, którym zajmują się kooperatywy platformowe. Myślimy też o szerokiej współpracy międzysektorowej, z angielskiego formule multi-stakeholder cooperative – spółdzielni wielostronnych.W praktyce oznacza to łączenie przestrzeni samorządu, biznesu, mieszkańców. Chcemy, by ludzie należący do tych różnych grup wspólnie zakładali spółdzielnie, tworząc np. targowisko, bazar czy sklep osiedlowy. Ta wielostronność gwarantuje lepszą reprezentację interesów różnych stron. Chcielibyśmy pokazać, że wielosektorowa spółdzielnia jest lepszym rozwiązaniem niż tworzenie spółki.

Jednak najbardziej znaną formą spółdzielczości są chyba dziś spółdzielnie mieszkaniowe. Które ludziom kojarzą się…  różnie.

Kojarzą się po prostu źle, powiedzmy wprost. Figura nieodwołalnego „prezesa spółdzielni” który niepodzielnie rządzi przez dekady jest nieodłącznym elementem krajobrazu polskich miast i miasteczek (chociaż oczywiście są wyjątki). Mieszkańcy często czują się bezsilni, nie mają czasu, aby przebić się przez kwestie proceduralne czy formalne więc mają znikomy wpływ na to, co się dzieje w ich spółdzielni. Zniechęcają się. Trudno nazwać to demokratyczną wspólnotą.

Ponoć w Ministerstwie Rozwoju są prace w kierunku zmiany prawa spółdzielni mieszkaniowych, które mają wprowadzić wybór prezesa w wyborach bezpośrednich i wprowadzić kadencyjność tej funkcji. To wydaje się być dobry krok. Nie zmienia to faktu, że nadal kluczowym problemem jest to, że mamy ogromny problem z dogadywaniem się, dyskusją, przyjmowaniem argumentów innych i wzajemnym zaufaniem. To, że powstały wspólnoty mieszkaniowe, które miały być mniejsze i łatwiejsze do zarządzania – i może tak jest – nie zmieniło faktu, że na spotkaniach, ludzie nadal nie potrafią ze sobą rozmawiać, często obrażają się nawzajem. Pojawi się jeden krzykacz i wszystkich zdominuje. To z mojego doświadczenia jest trudne do uchwycenia, z drugiej strony konieczne do naprawienia w celu restartu spółdzielczości.

Wyobraźmy sobie, że mamy spółdzielnie mieszkaniową, w której mamy do czynienia, z sytuacją jaką opisałaś powyżej. Masa zaszłości i niechęci nie pozwalają na jej zdrowe funkcjonowanie. Co w takim razie mielibyście tym ludziom do zaoferowania?

Gdyby powstała grupa inicjatywna mieszkańców spółdzielni, która chciałaby coś zmienić, mieć większy wpływ na proces decyzyjny, to zaprosiłabym ich na początku do klubu spółdzielczego. Spotkalibyśmy się z ekspertami, poznając stronę formalną danej sytuacji, ale też zaczęlibyśmy budować razem z nimi społeczność, poprzez wspólne działania zwiększając wewnętrzny poziom zaufania pomiędzy ludźmi. Uczylibyśmy się komunikacji z różnymi grupami, a na końcu przygotowali się do etapu końcowego, a więc wyborów w ramach spółdzielni, czyli przejmowaniem władzy lub dogadaniem się z istniejącą.

Przyznaję: temat spółdzielni mieszkaniowych będzie jednym z trudniejszych, ale jako że złe doświadczenia związane z nimi są bardzo powszechne, dlatego też nie da się tej kwestii pominąć, i myślę, że w dłuższej perspektywie też tego nie zrobimy. Potrzebna nam jest wiara w to, że można się dogadać i warto współpracować.

Zdolność dogadywania się ludzi, którzy są na różnych etapach życia, mają różne perspektywy i priorytety, jest kwestią najważniejszą. Takie jest też moje doświadczenie z ostatnich dziesięciu lat, z Kooperatywy Spożywczej „Dobrze”. Przez te dziesięć lat poznałam wiele kwestii proceduralnych, niezbędnych do tworzenia podmiotów spółdzielczych, ale nie mam wątpliwości: ludzie są najważniejsi. Mieszkam na Starym Mokotowie w ciągu czterech kamienic, każda z nich ma oddzielne pojemniki na śmieci. Prezes sąsiedniej wspólnoty nie chciał się zgodzić nawet na to, aby pojemniki z dwóch kamienic stały obok siebie „bo jak to będziemy rozliczać”. Nie ma mowy o jednym wspólnym miejscu.  Muszą pojawić się otwarci ludzi, myślący wspólnotowo.

Wspomniałaś o kooperatywie spożywczej – czyli na polu żywności tacy ludzie się znaleźli. Co nimi kierowało?

Gdy wiele lat temu angażowałam się w działalność kooperatyw spożywczych, stała za tym chęć budowy bardziej sprawiedliwego świata, tworzenia alternatyw wobec tego, co jest wokół nas. Dlaczego była to żywność? Ponieważ jedzenie jest zarazem tematem globalnym i doświadczeniem każdego człowieka. Sprawa społeczna, polityczna, a zarazem nic abstrakcyjnego.

Z jedzeniem mogłyby się kojarzyć spółdzielnie rolnicze, post-PGR-owskie, z wąsatymi prezesami w starych PRL-owskich budynkach. Mamy śmietany, wędliny i sery produkowane właśnie tam, eksportowane na całą Europę. Macie jakiś pomysł, jak tę gałąź spółdzielczości, powiedzmy, ożywić, zrestartować?

Ja nie wiem, czy jest taka potrzeba, bo ta branża jest bardzo mocna. Spółdzielnie mleczarskie to często ogromne firmy jak Mlekowita, Mlekopol. Te podmioty prosperują na zasadach makro-ekonomicznych, przynoszą ogromne zyski, eksportują na cały świat, są nierzadko na liście największych podmiotów gospodarczych w kraju. My zaś chcemy pokazać, że lepszym rozwiązaniem od zakładania zwykłej firmy, jest założenie spółdzielni, że samorząd zamiast zakładać spółkę, może założyć spółdzielnie wielostronną.

Idąc tym tropem, celujecie w zwiększenie partycypacji mieszkańców na szczeblu najbardziej lokalnym?

Silna współpraca z samorządami w celu promocji rozwiązań spółdzielczych to jeden z kluczowych obszarów naszej działalności. W tym celu powstała aplikacja PLZ, która ułatwia komunikacje pomiędzy różnymi podmiotami, mieszkańcami, samorządem a przedsiębiorcami. W tym momencie jesteśmy na samym początku naszej działalności i najpewniej większość problemów do rozwiązania wyjdzie dopiero w przyszłości, jednak pierwszym miejscem, w jakim można nas spotkać, są nasze kluby. Do nich zapraszamy podmioty indywidualne i prawne, które szukają kooperatywnych form działalności gospodarczej.

Spółdzielczość zakłada aktywne uczestnictwo członków i nie bez powodu, cytując Edwarda Abramowskiego, nazywana jest szkołą demokracji. My teraz skupiamy się na aspekcie związanym z lokalną gospodarką, poprzez dostarczenie narzędzi – np. wspomnianej aplikacji, która mogłaby pełnić np. rolę karty mieszkańca i karty lojalnościowej w różnych lokalnych biznesach. Wszelkie duże biznesy mają aplikacje zniżkowe i wprowadzenie tego w małej skali jest drogie, a jednak ludzie z tego korzystają. Chcemy dać takie samo narzędzie małym lokalnym firmom, tak aby one mogły konkurować z dużym biznesem. Polegamy tutaj na nowych technologiach – one mogą być furtką, która pozwoli na zwiększenie atrakcyjności lokalnych firm. To pozwala na budowanie lokalnej ekonomii, która zostawiałaby wydawane przez nas pieniądze w najbliższej przestrzeni gospodarczej.

W Katowicach istnieje sklep Spichlerz, prowadzony przez Fundację Wolne Miejsce, należącą do naszej spółdzielni. Sam Spichlerz jest sklepem socjalnym dla ludzi, którzy otrzymują bony żywnościowe od urzędu miasta. Jednak nie wykorzystują oni już kartek, tylko posługują się aplikacją. To jest dla miasta oszczędność, a z drugiej strony zwiększa to inkluzywność danej inicjatywy.

Mówisz „spółdzielnia lepsza niż spółka”. Ale ciągle nie jest dla mnie jasne, jak to miałoby działać.

Co do zasady spółdzielnia to zrzeszenie dobrowolne ludzi, minimum dziesięciu osób prywatnych lub trzech prawnych, które jest wspólnym biznesem. Wyróżnia go to, że wszyscy członkowie muszą na początku wpłacić wpisowe, kupić udziały, by zasilić wspólną kasę. W statucie ustalane jest, ile udziałów możesz kupić na początku działalności spółdzielni. Kupując udziały, spółdzielcy wspólnie tworzą jej majątek.

Po zakończeniu roku obrotowego możesz wycofać swoje udziały, jeśli stwierdzisz, że biznes, w który zainwestowałeś, nie ma dla ciebie już sensu. Jeśli natomiast spółdzielnia przynosiłaby zyski, to byłyby one dzielone stosownie do ilości udziałów poszczególnych osób. Jednak co kluczowe, na zgromadzeniach walnych każdy ma taki sam głos. Jeden człowiek to jeden głos. Dlatego mówi się o spółdzielni, że to zrzeszenie osób, a nie kapitału. Oczywiście są powoływane władze – zarząd, rada nadzorcza. Jest to więc ciekawy sposób na prowadzenie biznesu, inwestowanie. W Polsce niezwykle popularne są crowdfundingi biznesowe, w tym udziałowe, które pozwalają nam aktywnie wejść w daną inicjatywę. Te podmioty mogłyby przyjmować właśnie formę spółdzielni i to właśnie chcemy wspierać.

Spółdzielnie są świetną formą prowadzenia przedsiębiorstwa, o czym ludzie niestety nie wiedzą. Po wielu latach w aktywizmie uważam dziś – kiedyś bym nie uwierzyła w to, co teraz mówię – że działalność przedsiębiorcza jest kluczowa przy zmianie systemu.

Jak to rozumieć?

Przedsiębiorczość jest twórcza – buduje realne rozwiązania, tworzy miejsca pracy. Różne formy aktywizmu są niezbędne do zmiany świata i różne formy pasują do różnych osobowości. Ja, jako córka drobnych przedsiębiorców, dobrze odnajduje się w takiej formię. Przedsiębiorczość pozwala „robić swoje” i uwolnić kreatywność bez polegania na grantach czy filantropii. Dlatego uważam, że musimy tworzyć nowe rozwiązania. Nowe firmy bardziej demokratycznie zarządzane, będą dobre dla wszystkich, kiedy dopuści się do głosu różnych interesariuszy – pracowników, właścicieli, klientów, ale też interesy przyrody.

To jeszcze konkretny przykład. Wyobraźmy sobie, że jestem tłumaczem, dziennikarzem i publicystą, a moje zarobki, jak i warunki pracy wołają o pomstę do nieba. Co w takim wypadku mógłbym zrobić? Załóżmy, że udałoby się zebrać grupę podobnych do mnie osób. Co dalej?

Załóżmy, że na początku zakładacie spółdzielnie zajmującą się tłumaczeniami. Z dnia na dzień rynku nie zmienicie, jednak jako grupa możecie wymieniać się kontaktami, tworząc już na początek ogromną wartość dodaną, bo kontakty to w waszym wypadku połowa sukcesu. Dodatkowo możecie dzielić koszty dostępów do prenumerat, programów do transkrypcji czy sprzętu do tłumaczenia symultanicznego.

Kiedy w Kooperatywie „Dobrze” otwieraliśmy drugi sklep i nie wiedzieliśmy skąd wziąć pieniądze, to nagle pojawiał się pomysł zadłużenia się wśród członków spółdzielni. Polegał na tym, żeby zarówno nasi członkowie, klienci i dostawcy kupowali u nas bony, z odroczoną datą realizacji. Kupowali więc vouchery w jednym sklepie, żeby sfinansować powstanie drugiego. Jako grupa macie większe możliwości stworzenia nowych usług, promocji, dzielenia się kosztami księgowości i tak dalej. Czasami w pracy tłumacza nie jesteś w stanie skończyć całej pracy, a spółdzielnia umożliwia ci proste współdzielenie się nią. Więc z jednej strony dzielisz się kosztami, a z drugiej kreatywnie wymyślasz wspólnie nowe perspektywy rozwoju. Komunikacja wewnętrzna i demokratyczne formy zarządzania pozwalają ci koniec końców na stworzenie lepszych warunków pracy dla wszystkich, mniej toksycznych i frustrujących, niż te które znasz dziś.

Rozmawiał Wojciech Łobodziński.

Nina Józefina Bąk – propagatorka ruchu spółdzielczego i ekonomii społecznej. Założycielka i wieloletnia liderka Kooperatywy Spożywczej „Dobrze”, czyli sprawiedliwego społecznie i odpowiedzialnego środowiskowo biznesu społecznego, który łączy konsumentów z rolnikami promując lokalną, ekologiczną i sezonową żywność. Kooperatywa „Dobrze”, jako pierwsza kooperatywa w Polsce (2014r.) otworzyła własne sklepy społecznościowe, zarządzane przez jej członków (ponad 500 osób!). W ramach działalności szkoleniowej i trenerskiej prowadziła warsztaty m.in. z ekofeminizmu, ekonomii dóbr wspólnych i przedsiębiorczości społecznej. W 2021 dołączyła do zespołu CoopTech Hubu – pierwszego w Polsce centrum technologii spółdzielczych. Jest liderką hip-hopowego zespołu KOMPOST.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …