– Chcemy jasnych zasad we współpracy z redakcjami. Dziś jest tak, że każda dziennikarka i dziennikarz jest traktowany inaczej – mówi w rozmowie ze Strajk.eu Bartosz Józefiak, reportażysta, jeden z założycieli środowiskowej komisja dziennikarek i dziennikarzy przy Inicjatywie Pracowniczej. 

Dziennikarze w Sejmie. fot. flickr.com/ Piotr Drabik

Po raz pierwszy pracownice i pracownicy mediów chcą wspólnymi siłami zmierzyć się z problemami, będącymi efektem niestabilnych form zatrudnienia i wynagradzania. A spraw wymagających reakcji jest sporo. „Dziennikarze przygotowujący swoje materiały przez kilka tygodni zarabiają na nich kilkaset złotych. Za każdy tekst rozliczani są umową o dzieło. Pracodawcy nie opłacają więc składek emerytalnych. Dziennikarzom nie przysługuje nawet ubezpieczenie zdrowotne dostępne dla osób na umowach – zleceniach. Bardzo niewiele redakcji otwartych jest na przyjmowanie pracowników na etat. Co gorsza, sposób wypłacania wierszówek jest niejasny. Autor przed publikacją rzadko kiedy wie, jak zostanie wyceniony jego tekst. Pracodawcy nie podają do publicznej wiadomości jasnych reguł wynagradzania. Zdarza się więc, że dwoje autorów pracujących dla tej samej redakcji otrzymuje za swoje teksty dwie zupełnie różne kwoty” – czytamy w manifeście inaugurującym działalność komisji, który ukazał się na stronie Inicjatywy Pracowniczej.

Kolejny problemem, na który zwracają uwagę dziennikarze, którzy wstąpili do związku zawodowego są terminy wypłaty wynagrodzeń. W niektórych redakcjach dziennikarz otrzymuje pieniądze za zamówiony tekst nawet po kilku miesiącach, czasem nawet po roku od jego napisania. Powód? Kolejka do publikacji. Na dodatek większość redakcji płaci dopiero po publikacji. Tymczasem dziennikarze najczęściej ponoszą spore koszty związane z przejazdami i opłatami za hotele.

Największą zmorą są zaliczki za teksty. – Dziś zdarza się, że reporter może napisać tekst w styczniu, a pieniądze zobaczy w marcu, kwietniu lub za dwa lata – w zależności od tego, kiedy materiał ukaże się w gazecie. Na to się nie zgadzamy. Nie zawsze redakcje chcą także oddawać pieniądze za koszty dojazdu na materiał czy noclegi – wskazuje Bartosz Józefiak. 

Jaki jest cel działania komisji? W oświadczeniu czytamy o konieczności „ucywilizowania zasad współpracy z redakcjami”. Jedynym z największych kuriozów jest odbieranie autorom praw autorskich do ich publikacji. W efekcie dziennikarze i reportażyści otrzymują wynagrodzenie tylko raz, podczas gdy ich teksty są następnie reprodukowane w wydaniach papierowych czy w innych tytułach.  – Dzisiaj autor, który chciałby wydać książkę ze swoimi tekstami, musi je odkupić od redakcji. Jego własność intelektualna właściwie nie jest jego – zwraca uwagę Bartosz Józefiak. 

Członkami komisji są również dziennikarze zatrudnieni na stałe w redakcjach gazet i portali. Ich również dotyka problem erozji standardów płacowych. – Nie możemy dopuścić do ich dalszego obniżania, bo wartościowe dziennikarstwo dostanie zawału. Jeśli redakcje chcą mieć dobrze przygotowane materiały, muszą za nie dobrze płacić. O tym wszystkim chcemy rozmawiać z wydawcami i osobami decyzyjnymi w redakcjach – zapowiada Bartosz Józefiak. 

Dziennikarze-związkowcy akcentują, że nie chodzi im wyłącznie o własną dolę, ale również o przyszłość polskiego dziennikarstwa.

 

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. bezmyślnie używają określenia «własność intelektualna», które jest terminem propagandowym przemysłu copyrightowego zabierającego autorom copyright

  2. Cosik wygląda na to że mój usunięty komentarz był nieprawomyślny według oczekiwań redakcji czyli że cenzura działa na całego i ma się coraz lepiej. Uniżenie pozdrawiam właściciela portalu.

  3. Bystrzy, rzetelni dziennikarze i dziennikarki nareszcie po prawie trzydziestu latach zauważyli że są traktowani podobnie jak inne zawody gdzie na miejsce po wywalonym pracowniku czekało za bramą dziesięciu chętnych. Przez te wszystkie lata związki zawodowe prawdopodobnie były na na zasłużonym urlopie. Jeżeli wykonam jakiś wyrób i go sprzedam to staje się on własnością kupującego. Aby to zrozumieć nie trzeba być profesorem, chociaż po płatnych studiach to różnie bywa, przecież tam się płaci za dyplom a za naukę to już niekoniecznie. Jeszcze jedno- za tzw komuny były etaty, była cenzura. teraz mamy niby wolność a cenzorem jest przełożony.

  4. w shitmediach typu wyborcza jest to sporym problemem, rzeczywiscie.
    w powaznych mediach sie dostaje zaliczke na wszystkie koszty z gory i dla repa z jako takim doswiadczeniem placa wychodzi w przeliczeniu 40-50 netto na reke za godzine

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…