W piątek nie było rozmów pomiędzy stronami. Protestujące pielęgniarki i dyrekcja szpitala mają ponownie zasiąść do stołu w sobotę. Do porozumienia jednak bardzo daleko, zwłaszcza że szpital złożył na strajkujące doniesienie do prokuratury.
Trwa piąty dzień protestu pielęgniarek w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Większość pacjentów została przeniesiona do innych placówek, reszcie – jak twierdzą protestujące – właściwą opiekę zapewniają lekarze i dyżurujące oddziałowe. Mimo to szpital zdecydował się na złożenie doniesienia do prokuratury – według dyrekcji placówki strajk, polegający na odejściu od łóżek pacjentów, zagraża ich życiu i zdrowiu.
Jak podaje Katarzyna Gardzińska, rzeczniczka CZD, po stronie władz szpitala jest wola do rozmów ale wczoraj nie były one w stanie skontaktować się z Magdaleną Nasiłowską, liderką protestu. Nasiłowska stanowczo zaprzecza tym stwierdzeniom. Dyrekcja opublikowała też rozliczenie płac pielęgniarskich: 6 proc. z nich zarabia poniżej 3 tys. zł brutto, 20 proc. – w przedziale 3 tys.- 4 tys. brutto, 32 proc. w przedziale 4 tys. – 5 tys. brutto , 25 proc. w przedziale 5 tys. – 6 tys. brutto a 17 proc. powyżej 6 tys. zł brutto. Według pielęgniarek dane są zmanipulowane; wliczone w nie są płace oddziałowych i przełożonych, nadgodziny oraz opłaty za zabiegi wysokospecjalistyczne.
– Nieprawdą jest, że strajk dotyczy innych kwestii niż kwestie finansowe, żądania pań pielęgniarek dotyczyły tylko podwyżek – tłumaczyła też Gardzińska; zdaniem rzeczniczki nie ma żadnego problemu z wakatami, a sytuacje opisywane przez personel, czyli dwie pielęgniarki na 30 osoby oddział, nie miały miejsca. Strajkujące od początku protestu tłumaczą, że niskie płace w CZD odbijają się nie tylko na nich, ale także na pacjentach, gdyż przy tak niskich wynagrodzeniach i tak wysokich wymaganiach nie ma chętnych na pracę w Centrum. Jak podają, miesięcznie na biurko dyrekcji trafia 18 wypowiedzeń. Monika Drobińska, pielęgniarka anestezjologiczna z 25-letnim stażem pracy z Wrocławia zadzwoniła do szpitala twierdząc, że szuka pracy – jak się okazało, może zacząć pracę jak najszybciej; za miesiąc, ze wszystkimi dodatkami, w tym za pracę w nocy, może dostać 2,5 tys. zł na rękę.
Jak twierdzą strajkujące, dyrekcja szpitala próbuje je zastraszyć – to temu służy doniesienie do prokuratury, szerzone są także plotki, że w przyszły wtorek placówka ma zostać zamknięta. – Prawnie jest taka możliwość, że przestanie on prowadzić swoją działalność w takiej formie, jaką znamy aktualnie – odpowiada na to dość mętnie Gardzińska. – Zagrażałyśmy życiu i bezpieczeństwu wszystkich naszych pacjentów leczonych do tej pory. Czy dyrekcja zdaje sobie sprawę, że powinna wezwać prokuraturę już parę lat temu, bo nie byłyśmy w stanie zapewnić opieki w CZD? – pytała w piątek Nasiłowska.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…