To, co mnie najbardziej irytuje w polskim Kościele katolickim, to godna pozazdroszczenia umiejętność mówienia rzeczy ogólnie ładnych oraz poprawnych z jednoczesnym zamykaniem oczu na całkowicie przeczące im fakty, widoczne okiem gołym i nieuzbrojonym. Mało tego, znakomita część tych faktów jest autorstwa katolickiego ludu maszerującego pod pachę ze swymi pasterzami.

Czyż nie jest piękne wezwanie kardynała Stanisława Dziwisza do jedności w życiu rodzinnym, społecznym i politycznym, albo wyciskające łzy z oczu teksty bp. Gądeckiego, który z troską apelował o pojednanie narodowe, jakiemu przeszkadza „stan napięcia? Czy jest ktoś, kto nie chciałby przytulić do piersi kard. Kazimierza Nycza, kiedy przekonuje do „zgody, miłości, jedności, przebaczania i wzajemnego przepraszania na co dzień”? Ja bym nie chciał. Mam bowiem świadomość głębokiego fałszu wygłaszanych przez hierarchów słów, z którego nie mogą nie zdawać sobie sprawy.

Dzień przed uroczystościami Bożego Ciała w Łodzi odbyły się obchody 68. rocznicy śmierci rotmistrza Pileckiego, których organizatorami były: Obóz Narodowo Radykalny, Młodzież Wszechpolska i organizacja Studenci dla Rzeczypospolitej. Zanim ci dziarscy kandydaci na faszystów przeszli ulicami Łodzi, uczestniczyli zgodnie we mszy w łódzkiej katedrze, trzymając w swych spracowanych bejsbolami dłoniach sztandary ONR z niesławnym mieczykiem Chrobrego i Młodzieży Wszechpolskiej. Potem było jak zwykle: okrzyki, że Polska tylko katolicka, że na drzewach będą wisieć komuniści – zwykły dzień rasistów pod patronatem polskiego Kościoła. Całkiem niedawno był jeszcze Białystok z jawnym skrajnym nacjonalistą księdzem, zachęcającym i wspierającym swoje młode owieczki w ksenofobii.

To do jedności z nimi wzywali dzisiaj starsi panowie w strojach liturgicznych? Właśnie tak. Poza tym „jedność” w ich projekcji jest niczym innym jak tylko stworzeniem tępo wykonującego polecenia stada bezmyślnych pionków. Jeśli mówią o zaprzestaniu agresywnych działań, to wyraźnie podkreślają, że dotyczy to tylko „wszystkich ochrzczonych”, ale szczególnie tych, którzy, z „racji zajmowanej pozycji społecznej czy politycznej, muszą podejmować decyzje dotyczące wartości fundamentalnych, takich jak szacunek i obrona każdego ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, jak rodzina oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wychowywanie dzieci oraz promocja dobra wspólnego we wszystkich jego formach. Te wartości nie podlegają negocjacjom”.

Agresja zatem nie dotyczy pozostających poza wspólnotą, tych można traktować z buta. Hierarchowie swą troskę przejawiają jedynie wobec tych, co bezwarunkowo podzielają ich system wartości.

Wiara każdego człowieka jest jego sprawą i nic nikomu do tego. Ale kiedy słucha się reprezentantów polskiego katolicyzmu, to nachodzi ochota obłożyć ich homilie zakazem słuchania ludziom poniżej 18. roku życia ze względu na treści, które niedojrzałym umysłom mogą wyrządzić niepowetowane szkody.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „Na całe lata przed
    ludobójstwem księża grzmieli zza ołtarzy mówiąc, że Tutsi to nie ludzie. Że to węże, karaluchy i jak karaluchy próbują wedrzeć się do Rwandy by ją opanować. I jak karaluchów trzeba się ich pozbyć. Jak
    dzielili ludzi w szkołach niedzielnych na Tutsi i na Hutu, jak tłumaczyli czym jest duma Hutu i czym jest grzech Tutsi.

    Jak księża i biskupi tworzyli podwaliny ekstremistycznych ugrupowań
    Hutu. Jak wielka była zażyłość pomiędzy kościołem, a tutejszym dyktatorem Habyarimana. Ideologia kościoła wykluwała się na salonach tutejszego reżimu.
    A potem rok później ludzie uciekali do kościołów gdzie wpadali prosto
    w paszczę lwa. Proboszczowie parafii szli po Hutu i w ich asyście dokonywali ostatecznego rozwiązania. Do kościołów przez wywietrzniki najpierw wrzucano granaty, a tych, którzy nie zginęli dożynano
    maczetami i rozstrzeliwano; nie raz z broni trzymanej przez księdza.

    Dowodem są księża skazani i osadzeni w
    więzieniach za te zbrodnie. Mówi, że mogę zapytać kogo chcę, mówi, że
    wiele się o tym pisze. Że Rwanda szuka po całym świecie tych księży, którym udało się zbiec. I dziwi się, że świat zachodni nic o tym nie wie. Ja też się dziwie. Że telewizja huczy o księżach pedofilach w
    USA, o księdzu Rydzyku co zebrał i nie oddał, a nic nie słychać oksiężach – totalitarnych mordercach. Informacja ta mnie przytłacza.
    Ksiądz, który gwałci dzieci szokuje. Co można powiedzieć o księdzu,
    który rozstrzeliwuje ludzi, gwałci chroniące się u niego dzieci i
    dostarcza je do Hutu na kolejne gwałty i na śmierć? Księdzu, który
    jest elementem całej państwowej struktury kościoła, która
    uczestniczyła w przygotowaniu i wykonaniu ludobójstwa.

    Tydzień później nie mogę powstrzymać emocji wracając do domu z właśnie
    co wypożyczoną książką dokumentującą ludobójstwo. Siadam na tarasie i
    pierwsze co robię, to wertuję spis treści z nadzieją, że znajdę – lub
    lepiej nie – potwierdzenie słów Roberta.

    Niestety okazuje się to prawdą. Rozdział odnośnie roli księży w
    ludobójstwie liczy 70 stron. Ponadto kolejne rozdziały opisujące
    kolejne przypadki ludobójstwa noszą nazwy parafi: Parafia w Nyamata,
    Parafia w Gahanga, Seminarium w Ndera… I tak przez kolejne ponad
    trzysta stron. Jedna trzecia książki to opis roli Kościoła w
    ludobójstwie. ”

    * * *

    Na podstawie książki Rwanda. Death, Despair and Defiance.

    1. Tak, w Rwandzie popisali się i katolicy i protestanci, a nawet jeden z naszych hierarchów, który zaraz po zakończeniu tego festiwalu okrucieństwa pojechał tam, żeby pomagać w ucieczce księżom Hutu zamieszanym w zbrodnie. Więc może paru u nas się ukrywa? Tyle, że z takimi ciemnymi buźkami, to chyba tylko w klasztorze, bo mamy swoich też miłujących pokój i bliźnich, jak opisani powyżej, choć akurat jakby czarnoskóry morderca Hutu dostał od nich po buzi, to bym się nie zmartwiła.
      Zresztą po II w.św. też Watykan pomagał uciekać zbrodniarzom – i hitlerowcom i banderowcom.

  2. Cóż religie powstawały w czasach, gdy podstawową jednostką „społeczną” były klan lub plemię, więc w naturalny sposób, w miarę rozwoju cywilizacji i zwiększania liczebności grupy, rozszerzano pojęcie „my – oni” na wszystkich, których łączyła wspólna ideologia. Późniejsze wariacje judaizmu – islam i chrześcijaństwo przejęły tę zasadę i nadal wyróżnikiem jest „przynależność”.
    Innymi słowy wszelkie ideologie, zarówno pierwotne – religie, jak i nowożytne – faszyzm i komunizm są jedynie rozsadnikami wszelkiego rodzaju szowinizmów.
    Największą skazą tego typu myślenia jest ignorowanie jednostki, wbrew oficjalnej retoryce, która rzekomo w centrum stawia właśnie człowieka. Aczkolwiek akurat komunizm przestał nawet udawać, że chodzi o jednostkę („jednostka niczym …” – Majakowski?), faszyzm zdaje się też – zabawne, bo one są właśnie „post-oświeceniowe”, czyli „humanistyczne”.
    A współczesna retoryka krk została przejęta z kościołów nowej tradycji protestanckiej, więc nie ma tu w ogóle co analizować. Oni są mistrzami PR.

  3. „Mam bowiem świadomość głębokiego fałszu wygłaszanych przez hierarchów słów, z którego nie mogą nie zdawać sobie sprawy.”

    To naucz Pan najpierw takiego jednego z Pańskiej redakcji jak taki fałsz się rozpoznaje.

    Bo ten Pański pomocnik niedawno wprost znokautował „islamofobów” przytaczając wypowiedź pewnego imama ” że islam jest religią pokoju i miłosierdzia, które nie dopuszcza agresji wobec niewinnych ludzi czy zabijania w imię Allaha”.

    Jaki to ma związek z treścią tego artykułu? Ano ma, bo skoro krytykuje Pan podwójne standardy hierarchów katolickich to należałoby zadbać aby samemu takich podwójnych standardów nie stosować. Inaczej nie jest się lepszym niż krytykowani.

    1. Może ja odpowiem. Islam jest dokładnie taką samą „religią pokoju” jak chrześcijaństwo, a nawet więcej – tak samo jak wszystkie inne religie, bo wszystkie deklarują miłość bliźniego, a robią to co robią, czasem aktywnie ze sztandarem swojego bóstwa w rękach, innym razem biernie przymykając oczy na ohydne zbrodnie i błogosławiąc broń… Czyli przytaczany argument jest zarówno fałszywy, jak i prawdziwy. Obawiam się jednak, że przedmiotem tego rodzaju dyskusji nigdy nie jest prawda, czy też jej brak, gwoździem programu zawsze jest „MY kontra ONI” – taka sienkiewiczowska moralność, MY możemy IM zrobić wszystko, ale jeśli ONI NAM to już niefajnie…. Dobrej nocy.

    2. Dziękuję za wypowiedź jednak mnie akurat nie trzeba przekonywać do tego że religie są jakie są. Z racji wieku oraz areligijnej postawy wiem to doskonale.

      W swoim powyższym wpisie nie tyle odnosiłem się do religii jak do metody „elastycznej percepcji” stosowanej przez Redakcję.

      Wyjaśniam:
      Redakcja zwalcza „islamofobów” więc traktuje wypowiedź imama jak prawdę objawioną. Bo islamofoby mówią o muzułmańskich mordercach a tu proszę, imam własnym słowem udowadnia że to nieprawda.
      Z drugiej strony Redakcja jest antyklerykalna więc doskonale widzi fałsz kryjący się w słowach „katolickich imamów”. Co z tego że hierarchowie mówią jedno skoro robią drugie? Cóż znaczy słowo wobec czynów?

      I właśnie na takie podwójne standardy stosowane przez Redakcję staram się zwrócić uwagę. Bezskutecznie ale wytrwale.

      Osobiście jestem antyklerykalny, uważam że funkcjonariusze i wyznawcy chrześcijaństwa wiele mają na sumieniu, mnóstwo krwi przelali i cierpienia sprawili. Ale dokładnie z tych samych powodów jestem też antyislamski. Bo funkcjonariusze i wyznawcy islamu także mają wiele na sumieniu. Także mnóstwo krwi przelewali i cierpienia sprawili . I niestety z tego jeszcze nie wyrośli. Ciekawe że tylko z tego drugiego powodu określają tu moją postawę jako „brunatną”. Uważam że niesprawiedliwie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …