Są momenty, w których opadają ręce, nogi, szczęka i cała reszta. Tylko notowania lewicy nie opadają, bo już niżej spaść się nie da. Piotr Szumlewicz musiał więc pisać swój ostatni komentarz ze świadomością wolną od takich obaw. Otrzymaliśmy więc podwójną diagnozę. Z jednej strony lewicy – wydawałoby się już w całości połkniętej przez PiS, z drugiej – samodiagnozę Szumlewicza jako chyba ostatniego sprawiedliwego, który wraz z Leszkiem Balcerowiczem i posłami Platformy wyrywa demokrację ze szponów dyktatury.

Jeżeli bowiem drażnią Piotra odwołania do ludu i wybrzydzanie na elity, powinien chyba zdawać sobie sprawę, z kim przychodzi mu stawać w jednym szeregu. Duża część lewicy wyśmiewa liberalne sympatie elit – to fakt. Tak jak faktem jest to, że nie chodzi o pisarki, malarki ani primabaleriny, a o nadętych krawaciarzy w garniakach za dziesiątki tysięcy złotych, święcie przekonanych, że Polska im się należy z racji stanu ich konta. Oraz o posłusznych im apologetów. Plutokratyczne kliki przycupnęły po obu stronach barykady sporu o “wolne sądy”. Nie do końca wiadomo, czemu Piotr żąda od nas zawieszenia wszelkiej krytyki pod adresem tych burżujów, którzy akurat cynicznie ryczą “demokracja!”. Czy tylko dlatego, że ze względów biograficznych znaleźli się po określonej stronie barierek pod Sejmem? Rzeczywistość społeczno-polityczna wyklucza bowiem możliwość, by rozumieli oni i czuli pojęcie demokracji, a jednocześnie nie podjęli jeszcze decyzji o bezpiecznym spędzeniu reszty swego żywota w Arabii Saudyjskiej.

Niezależnie od tego jak szeroko termin elita Piotr rozumie, musi brać pod uwagę, że coraz większa część rzeczywistej elity intelektualnej, łącznie z ludźmi pióra, takimi jak Jacek Dehnel, właśnie w trosce o przyszłość demokracji w Polsce, porzucają owczy pęd “antypisu”. Oni – genetyczni liberałowie! – potrafią jakoś dostrzec prostactwo tęsknoty za rządami PO, podczas gdy “lewica elitarna” postanowiła się chyba w imię honoru sturlać do końca tej równi pochyłej.

Zastanawiam się, jak można spędzić całe życie na lewicy i wyciągać wnioski na jej temat z facebookowych wpisów Łukasza Molla. Jakie koszmary muszą człowieka nękać w nocy, by dziecięcą chorobę przegiętej ludomanii uznać za siłę zagrażającą porządkowi konstytucyjnemu? Jak można stawiać swojemu środowisku zarzuty jedynie kosmetycznie się różniące od delirycznych rojeń Savonaroli patoliberalizmu Janusza Majcherka? Naprawdę, wszystkie sugestie, że “wybrzydzając na opozycję” lewica nakręca dyktaturę, są tyle warte, co skowyt Majcherka, że lewaki-hitlerki zakażą samochodów i grilla. A to jest wiodąca siła “obrony demokracji”! Tylko ślepy tego nie widzi.

Przecież krytyka opozycji wybrzmiewa nawet wśród protestujących pod Sejmem, branych za twarz przez pisowską policję. Część “obrońców demokracji” traktuje konstytucję i “wolne sądy” jak jaguary i lamborghini, którymi się wożą po mieście – takie są fakty. I co, lewica nie ma prawa pisnąć słowa na ich temat, “bo dyktatura”. To jakiej wolności chcemy? Takiej jak przez ostatnie 29 lat? Nie! Lewica nigdy nie będzie wierzyć, że w systemie opartym na fundamencie nierówności, ustrój pozorujący równość wszystko załatwi.

Kryzys demokracji liberalnej to kryzys porządku, który jest historią znikania lewicy w Polsce. Tak, zdrowa więź z ludem powinna mieć na względzie, że lud faktycznie nie popiera zamachu PiS na sądy. Ostatni rok dowiódł jednak, że nie zamierza walczyć o nie w drużynie PO i Nowoczesnej. Bo nie zamierza, prawda? Nienawidzi ich, bo w przeciwieństwie do Szumlewicza ich rozumie. W obliczu fali autorytaryzmu koniecznie powinniśmy być pod sejmem i senatem, ale wyróżniać się na tle liberałów społecznym przesłaniem, nową równościową wizją demokracji. Dlaczego Partia Razem z tego zrezygnowała w ciągu ostatniego roku? Bo Maziarski i Majcherek pogrozili im palcem?  Ależ pierwsza sprawa to nie zwracać uwagi na brednie, że „pchamy ludzi w łapy PiSu”, bo śmiemy różnić się od opozycji!

To nie żadna dyktatura jest największym zagrożeniem dla lewicy. Dyktatury nie było, kiedy polska lewica upojona “wolnością” oddawała się namiętnej samozagładzie w ramionach “wolnościowców” z Agory. Błagam wszystkich tych, którzy aspirują do jakichś elit: rzeczywista elita to więcej niż Ę-Ą. Zawsze ma odwagę sięgania do społecznych korzeni własnego istnienia, swoich zwycięstw i porażek. Dobrze, niech lewica będzie już tą nieszczęsną elitą. Niech więc porzuci fetysze, daruje sobie pustosłowie i wymyśli samą siebie na nowo. Bez pomocy Gazety Wyborczej, a wespół z ludem – tak, właśnie z tym ludem, który – nie oszukujmy się – bywa straszny: nie jest ĘĄ i ma gdzieś trójpodział władzy. Fakty to nie “ludomania”. Być może demokracja też musi być straszna. Być może inaczej się nie da.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jako człowieka lewicy, zawsze bolały mnie umizgi polityków (samookreślających się jako lewicowych) do innych formacji politycznych, w tym liberałów. Już w latach -90 tych, ja prosty wyborca, widziałem tę niebezpieczną tendencję do bratania się z innymi partiami. Najprawdopodobniej był to wynik udowadniania wszem i wobec, że lewica nie jest straszna i może być za pan brat właściwie z każdą formacją polityczną. Rozmyciu ideowemu towarzyszyło rozmycie kadrowe i w efekcie SLD przyczyniło się do upadku ruchu lewicowego w Polsce, poprzez wywołanie kryzysu tożsamościowego. Przez wiele lat bowiem SLD rozsiewało propagandę, że tylko oni są prawdziwą lewicą i to społeczeństwo zapamiętało. Zapamiętało też serię katastrofalnych, neoliberalnych posunięć rządu tworzonego przez SLD. Stąd na słowo lewica społeczeństwo do niedawna reagowało alergią. Dziś ruchy społeczne, małe grupy aktywistów pracując z wykluczonymi, pomagając potrzebującym, przywracają wiarę w lewicę i jej ideały. Tym samym SLD może szykować sobie miejsce na śmietniku historii. Boli jednak, że z tej lekcji pogrzebania lewicy w Polsce wniosków nie wyciągnęli politycy mieniący się lewicowymi i w dalszym ciągu próbują torować (choćby nieświadomie) drogę do powrotu do władzy liberałom…

    1. Lewica Nie powinna wchodzić w żadne koalicje z liberałami ponieważ liberałowie ich zjedzą na przystawkę, Trybunał konstytucyjny czy wolne sądy nie dadzą prostemu ludowi chleba ani pracy a zwycięstwo liberałów oznacza więcej wolnego rynku i dalszą prekaryzacje pracy.

    2. Za to Ty wszystko rozumiesz najlepiej…
      Cho..ra! prawie jakbym Balcerowicza&co. słyszał…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …