Nowe zapisy w tamtejszym Kodeksie karnym wejdą w życie z dniem 1 lipca. Szwedzcy prokuratorzy nie będą już musieli udowadniać, że musiało dojść do zastosowania przemocy, jeżeli mówimy o gwałcie. Decydujący będzie po prostu brak zgody na stosunek.
Do tej pory obowiązujące prawo stanowiło, że o gwałcie mówić można wtedy, gdy jedna z osób jest zmuszona do seksu lub jedna ze stron wykorzystuje słabość drugiej. Teraz ofiarom będzie łatwiej pozywać napastników.
Jak podaje BBC, 24 maja nowe prawo przegłosowano w parlamencie niemal jednogłośnie (przy poparciu 275 posłów i sprzeciwie tylko 38). Seks bez consentu z automatu uznawany jest za gwałt w takich krajach Europy jak Niemcy czy Wielka Brytania.
Sweden has become the latest European country to recognize sex without mutual consent as rape, passing a law stipulating that people must consent with clear verbal or body language https://t.co/M538nYCL9m pic.twitter.com/DKOlzOw4b2
— CNN International (@cnni) 26 maja 2018
Jeżeli nie będzie zgody na seks (wyrażonej „aktywnie”), potencjalnego gwałciciela można będzie ścigać na podstawie prawa karnego. Ważnym aspektem nowych regulacji jest kategoria „biernego przyzwolenia” – które nie stanowi zgody. Jeżeli jedna z osób pozostaje całkowicie bierna albo wysyła sprzeczne sygnały, stosunek może być uznany za gwałt. Wtedy należy upewnić się co do woli tej osoby i „w inny sposób uzyskać potwierdzenie”.
Za odbycie stosunku z osobą o zaburzonej świadomości, będącej np. pod wpływem alkoholu czy leków może od 1 lipca grozić kara nawet 4 lat pozbawienia wolności. Podobnie – za inne czynności seksualne w takich samych okolicznościach. Wystarczy, że jedna ze stron nie będzie uczestniczyć w stosunku „aktywnie i z własnej woli”.
Krytycy boją się nadużyć oraz tego, że statystyki kryminalne nie spadną, ale większość komentatorów pozytywnie ocenia wprowadzone zmiany.
Having sex w/someone w/o their explicit consent in Sweden=illegal: There’ll no longer be a need to prove intent for serious sex crimes, which means an alleged offender could be convicted even if he or she did not actively intend to rape the victim #MeToohttps://t.co/DHJXciPU05 pic.twitter.com/rJzdBAMteG
— Laxman Belbase (@lbelbase) 25 maja 2018
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Teraz ofiarom będzie łatwiej pozywać napastników.”
Teraz to będzie problem, kto jest ofiarą. Według nowego „prawa” nic nie chroni mężczyzny przed fałszywymi oskarżeniami o gwałt. Bo nawet gdyby tuż przed odbyciem stosunku oboje partnerzy spisali umowę zgody na seks i podpisał ją notariusz, to i tak kobieta po roku lub dwóch może powiedzieć, że została oszukana, omamiona jakąś obietnicą, a to kwalifikuje się jako gwałt.
Innym absurdem, łamiącym wszelkie zasady prawne, jest fakt, że to oskarżony musi udowodnić swoją niewinność. Tego nie było nawet w sądownictwie stalinowskim.
Wszystko to daje możliwość zupełnie bezkarnego oskarżania każdego mężczyzny, z którym kobieta ma jakieś rachunki do wyrównania, w tym np. odrzucone zaloty. To nowe „prawo” jest idealnym narzędziem szantażu, a nawet niszczenia upatrzonego samca, bo nawet jeśli jakimś cudem on by się wybronił (po wieloletnim kosztownym procesie), to oskarżycielce nic nie grozi.
Ciekawe , co w sytuacji, kiedy oboje się pozwą nawzajem o to, że seks był bez zgody… :)