Strajk.eu rozmawia z Anną Rautenberg, która planowała udział w palestyńskim wolontariacie, lecz została przez Izrael uznana za zagrożenie dla kraju i natychmiast deportowana.
Co dokładnie stało się na lotnisku Ben Guriona w Tel Avivie?
Przy kontroli paszportowej, po dokładnym przejrzeniu, został zatrzymany mój paszport. Powiedziano mi, że zostanie mi niebawem zwrócony i odesłano do „poczekalni”. Po dłuższym czasie wywołano moje imię i zaprowadzono do pokoju, gdzie jeden z pracowników przesłuchał mnie. Pytania dotyczyły celu mojego pobytu w Izraelu, jak również pobytów w krajach arabskich, znajomości języków obcych i mojego pochodzenia. Trwało to około 20 min, po czym ponownie mnie wypuszczono, wciąż bez paszportu.
Podczas kolejnego oczekiwania wręczono mi kanapkę i butelkę wody – wtedy wiedziałam już, że są kłopoty i będę tam czekać przez dłuższy czas. W końcu ponownie wywołano moje imię i zaprowadzono do kolejnego pokoju – czekało tam trzech mężczyzn, z czego jeden mnie przesłuchiwał bardzo szczegółowo. Podczas tego przesłuchania zapisywał coś na komputerze. Od początku atmosfera była bardzo napięta i padały liczne nieuzasadnione oskarżenia w moim kierunku oraz insynuacje, że kłamię. Na moje próby zaprzeczania czy odpierania tych ataków, powiedziano mi, że jestem niestabilna, co stanowi zagrożenie dla kraju oraz że nasza współpraca nie wygląda zbyt dobrze. Sprawdzono mi ponadto zawartość telefonu i laptopa, musiałam się tłumaczyć ze znajomości osób pochodzenia arabskiego, znajomości języka arabskiego.
Co to były za kontakty, które ich tak interesowały?
Chodziło tu o kontakty w moim telefonie – przeszukali moją książkę telefoniczna, patrzyli jak mam zapisane poszczególne osoby – po numerze kierunkowym chcieli sprawdzić czy nie mam żadnych palestyńskich znajomości. Nie miałam. Ale wybrali sobie kilka arabskich numerów kierunkowych i pytali skąd znam te osobę. Wtedy odpowiadałam zgodnie z prawda, bo nie mam nic do ukrycia. Również jeżeli chodzi o mój cel przyjazdu, zarzucono mi, że kłamię. Jako obserwator praw człowieka nie mogłam się przyznać do faktycznego celu pobytu – wraz z organizacją wysyłającą mnie, miałam ustaloną odpowiednią wersję wyjaśnień, lecz wersja ta wzbudziła kolejne podejrzenia. Zaczęto mnie posądzać, że jestem jakimś specjalnie wysłanym ekspertem, robiono aluzje, że mój telefon i laptop są nowe, więc ktoś mi je przekazał przed wylotem. Pamiętam jak mężczyzna przesłuchujący mnie pstryknął chamsko palcem mówiąc, że jeśli będzie miał ochotę to mnie w oka mgnieniu odeśle tam, skąd przyjechałam. Generalnie, atmosfera pod koniec stała się naprawdę niemiła. Wypuszczono mnie ze słowami: zobaczymy, co da się zrobić. Jeszcze muszę dodać, że przez cały ten czas pomiędzy kolejnymi przesłuchaniami, gdy wywoływano mnie i prowadzono, często zwracano się do mnie po rosyjsku, nazywano “diewoczka”, poganiano, przywoływano lekceważącym gestem ręki, zwracano się kompletnie bez szacunku, nie mówiąc o braku kultury osobistej pracowników lotniska. Po prostu czułam się potraktowana jak obywatel Trzeciego Świata, w sposób wręcz poniżający i uwłaczający mojej godności osobistej.
Jak wyglądał sam proces zatrzymania i deportacji?
Gdy wyszłam po ostatnim przesłuchaniu, dalej nie miałam paszportu. Czekałam ponownie przez jakiś czas aż wywołają moje imię. Zaprowadzono mnie wtedy w kolejne miejsce, zrobiono zdjęcie, zdjęto odciski palców i dopiero wówczas poinformowano, że zostanę deportowana. Wtedy mogłam w końcu odebrać mój bagaż główny (po prawie 9 godz.) i zostałam zaprowadzona do mniejszej sali, gdzie przeszukano bardzo szczegółowo cały mój bagaż, niektóre rzeczy po kilka razy, poddano mnie także kontroli osobistej, musiałam się częściowo rozebrać, przeszukano mnie. Wtedy zostałam wyprowadzona z lotniska i kazano mi wsiąść do samochodu. Nie wiedziałam, gdzie jadę, więc zapytałam – powiedziano, że do ośrodka imigracyjnego (immigration facility). Wszystkie moje rzeczy musiałam zostawić w bagażniku, w samochodzie była „obstawa”, wszędzie dookoła w oknach były grube kraty, przez które nie byłam nawet w stanie zobaczyć dokąd jadę. Wyprowadzono mnie po ok. 10 min. Teren był ogrodzony murem, budynek przypominał zakład karny. Weszłam do środka, musiałam swoje bagaże zostawić w osobnym pomieszczeniu, sprzęt elektroniczny również. Mogłam mieć przy sobie tylko pieniądze. Zdążyłam tylko w międzyczasie napisać smsa do rodziny z prośbą o znalezienie numeru kontaktowego do polskiej placówki w Tel Awiwie i kontakt z nią. Wprowadzono mnie do pomieszczenia, które dosłownie wyglądało jak cela. Było tam 5 piętrowych pryczy, niewielka umywalka i malutkie pomieszczenie – toaleta. Tam spędziłam kilka godzin. Nad ranem zabrano mnie tym samym autem na lotnisko, tuż pod mój samolot. Weszłam osobnymi schodami na pokład z asystą pracownika ośrodka. Mój paszport został przekazany załodze samolotu i zwrócony mi dopiero na terenie UE.
Czy dostałaś jakąś pomoc na miejscu, prawnika lub pracownika ambasady?
Nikt nie oferował mi takiej pomocy ani nie informował o takiej możliwości. Sama dzięki rodzinie nawiązałam kontakt z Ambasadą RP w Izraelu. Jak już byłam w tym budynku-areszcie i nie mogłam mieć przy sobie mojego telefonu, placówka skontaktowała się bezpośrednio na telefon stacjonarny w tym miejscu i poproszono o rozmowę ze mną. Zapytano o warunki, czy wszystko w porządku, powiedziano, że nie jestem pierwsza i nie ostatnia, poproszono abym po powrocie do Polski napisała mailowo kilka słów wyjaśnienia co zaszło na lotnisku i na tej podstawie podjęte będą dalsze działania. Po powrocie napisałam wyjaśnienie zgodnie z prośbą i czekam na odpowiedź ze strony placówki.
Taka sytuacja spotkała nie tylko Ciebie. Coraz większej liczbie osób, z różnych przyczyn, odmawia się wstępu do Izraela. Słyszałaś o innych takich przypadkach?
Tak, oprócz mnie w tym samym czasie deportowano także cztery inne osoby, także obserwatorów praw człowieka, a dwa dni później odesłano jeszcze dwóch delegatów z mojej organizacji, którzy przyjechali na tygodniową konferencję. Słyszałam także o przypadku pracownika Polskiej Akcji Humanitarnej, który miał koordynować projekt budowy studni w Palestynie, a skończył w areszcie. Sprawa była bardzo poważna, zaangażowane było w nią MSZ, ale na niewiele się to zdało, bo władze Izraela ignorują wszelkie interwencje.
Czy teraz każdy, kto chce wybrać się do Palestyny powinien obawiać się, że zostanie zawrócony na granicy?
Moim zdaniem jest pewne ryzyko. Tzn. jeżeli jedzie się wyłącznie turystycznie na krótki okres, to nie sądzę, żeby wzbudziło to jakieś szczególne podejrzenia. Ale jeżeli jest to dłuższy pobyt (mój miał trwać 3 miesiące), jeżeli mowa jest o jakiejś organizacji plus w naszym paszporcie widnieją wizy z krajów arabskich, to trzeba się przygotować na długie przesłuchanie. To, czy zakończy się ono powodzeniem, czy też zostaniemy deportowani, właściwie zależy od humoru osoby przesłuchującej. Według moich informacji, przypadków deportacji jest coraz więcej w ostatnim czasie. Dodam, że wybierając się tam, dobrze jest znać kogoś w Izraelu, mieć jakiś lokalny kontakt, na który można się powołać i który może w razie czego potwierdzić nasz pobyt i pomóc. Ja niestety nie znałam nikogo w Izraelu.
Leciałaś tam, by być obserwatorem praw człowieka. Po co potrzebni są tacy obserwatorzy?
W związku z tym, że nagminnie łamane są przez Izrael prawa człowieka, począwszy już od tego, co dzieje się na lotnisku i czego jestem przykładem, obserwatorzy praw człowieka sporządzają specjalne raporty oraz dokumentują sytuację (zdjęcia, krótkie filmy) i przesyłają je do centrali organizacji. W moim przypadku, z zebranych przez nas – obserwatorów, materiałów korzystają różne agendy ONZ. Jeżeli chodzi o wymiar osobisty, dla mnie istotne jest to, aby świat nie zapomniał o tym, co dzieje się w Palestynie, o tym jak traktowani są Palestyńczycy na co dzień. Pojechałam tam, aby zobaczyć na własne oczy, jak żyją ci ludzie, z jakimi problemami zmagają się, w jakim stopniu są dyskryminowani przez Izraelczyków. Chciałam dołożyć swoją cegiełkę do tego, aby poprawić ich sytuację i bardzo żałuję, że nie udało mi się to.
Czy jeszcze kiedyś będziesz chciała odwiedzić Palestynę?
Chciałabym, ale obawiam się, że w najbliższym czasie nie będę miała takiej możliwości. Deportacja z Izraela wiąże się z brakiem możliwości wjazdu do tego kraju przez jakiś czas – słyszałam, że nawet przez 10 lat.
Rozmawiała Marta Mikita
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
W czym problem? Marek Edelman miał dożywotni zakaz wjazdu do Izraela (czyli wygasł kilka lat temu), tak samo zresztą, jak Zygmunt Bauman. A chyba żaden nigdy tam nie był.
W pierwszej chwili chciałem zakrzyknąć, a widzicie! Co to tam wyrabiają z Polakami? Mówią do nich po rosyjsku! W Izraelu, gdzie język polski znany był przez lata elicie. Co to się porobiło? A jednak. Autorka naiwnie przyznaje, że jako obserwatorka praw człowieka nie mogła się przyznać do prawdziwego celu podróży. Otóż to. Tylko w Polsce zaszczutej posądzeniami każdy może prowadzić swoje dochodzenia, zbierać materiały i popierać żądania odszkodowania dla krzywdzonych terrorystów, których przesłuchiwali nieznani nikomu z prawdziwego nazwiska dopuszczeni na nasz teren zaprzyjaźnieni specjaliści zza wielkiej wody. Izrael nie na darmo wyspecjalizował się w ochronie kraju i żadna sciema tam nie przejdzie. Zatem nie róbmy naiwnych wycieczek, bo z góry znają cel podróży, zanim jeszcze wysyłana osoba dowie się, że jest kandydatką. Pochwalić przy tym warto komfort wysokiej celi. Bądź co bądź to nie nasze uzdrowisko na Mazurach, z ciemną piwnicą i stojąca wodą na podłodze. I to pokazuje, gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o warunki przyjmowania niebezpiecznych gości. Nie dziwota, że walą wszędzie, tylko nie do nas.
Niestety sytuacja nie jest taka czysta. Pani Agata próbowała oszukać najsprawniejszy wywiad świata i się nie udało. Przy okazji dała dowód naiwności gdy po takiej przygodzie nie wpadła na to że w jej organizacji także działa jakiś informator tego wywiadu. Proszę pamiętać że oni mają najdłuższe macki w świecie.
Jako przestrogę przypomnę co spotkało ikonę CNN, Jima Clancy’ego kiedy jedynie wspomniał prywatnie na Tweeterze o Hasbarze. Wyleciał z pracy, pomimo że był twarzą CNN.
Zdaję sobie sprawę że Izrael jest państwem zmilitaryzowanym i policyjnym, ale niestety „organizacje praw człowieka” są często sponsorowane przez reżimy arabskie, które mają w nosie Arabów Palestyńskich, zainteresowane są jedynie dyskredytowaniem Izraela. Moim zdaniem nie można dawać jednej stronie wszelkich praw odbierając je drugiej stronie tylko dlatego że jest silniejsza i skuteczniejsza. Władze Izraela bardziej dbają o swoich obywateli niż opinię o Izraelu. Co widać w skuteczności. Nie ma również dymu bez ognia – aktualnie trwa fala zamachów ze strony Arabskiej, poziom działań służb bezpieczeństwa jest podniesiony. Zresztą dziwię się że osoba jadąca tam nie miała świadomości, że tak to tam wygląda – niestety z pośród NGO wspierających sprawy Palestyńskie, są takie które tak naprawdę zwyczajnie są agendami organizacji anty-izraelskich („propalestyńskość” jest tylko fasadą), więc prowadzone są ostre przeciwdziałania. Zastanawiające jest dlaczego nie wspomniano z ramienia jakiej organizacji ta Pani pojechała.
Wystarczylo w samolocie nie zgodzic sie na zajecie miejsca. Nie stosowac sie do polecen obslugi. Wtedy nie moglaby byc pani deportowana.
Izrael to panstwo rasistowkie. Kiedys lecialem ze znajomym Palestynczykiem. Ja przeszedlem bramke w 10 sekund (oczywiscie nie przyznawalem sie, ze jade na okupowany Zachodzni Brzeg), on byl przetrzymywany 5 godzin. W koncu go wypuszczono. Przesluchiwano go tylko 1 raz, potem kazano czekac na lawce (zaraz przy punkcie granicznym lotniska). Czekal prawie 5 godzin!!!!
Izrael = Apartheid
miala pani szczescie,ze dostala wode i kanapke… moj znajomy Palestynczyk juz nie mogl na te „luksusy” liczyc. 5 godzin w zimnym pomieszczeniu bez dokumentow i telefonu. Dziwi mnie to,ze swiat jest taki poblazliwy dla tych faszystow?
„Również jeżeli chodzi o mój cel przyjazdu, zarzucono mi, że kłamię. Jako obserwator praw człowieka nie mogłam się przyznać do faktycznego celu pobytu – wraz z organizacją wysyłającą mnie, miałam ustaloną odpowiednią wersję wyjaśnień, lecz wersja ta wzbudziła kolejne podejrzenia. ” – czyli autorka kłamała , po czym jest zdziwiona tym że izraelski wywiad odkrywszy prawdę ją deportował. Żenująca rozmowa.
no to sie przyznaj na Ben gurionie,ze lecisz na Zachodni Brzeg… albo ci edeportuja albo przetrzymaja kilka godzin. Stara zasada podroznikow, ktorzy leca do Palestyny. NIGDY nie mow o tym na granicy. Izrael to kraj stosujacy segregacje. Szczegolnie jest to widoczne na punktach kontrolnych i na lotnisku.
Pitolenie, to spróbuj się przyznać na lotnisku w Chicago że co prawda masz tylko wizę turystyczną ale jedziesz do pracy na budowie to też zostaniesz deportowany. Bosze co za rasistowski , antysemicki portal.
no cóż, Izrael to wyjątkowo odrażające państwo