Od kilku tygodni trwa zadziwiająca bitwa wewnątrz obozu zjednoczonej prawicy. Chodzi o tzw. test przedsiębiorcy, czyli pomysł weryfikacji jednoosobowych firm tak, aby odsiać tych, którzy naprawdę prowadzą działalność gospodarczą od tych cwaniaków, którzy po prostu doją państwo na podatkach. Rząd Leszka Millera wprowadził bowiem liniowy PIT na poziomie 19 proc., z czego skorzystali przede wszystkim dobrze opłacani menadżerowie i specjaliści. Rezygnują oni z umów o pracę (i wpadania w wyższy próg podatku dochodowego), bo przy zarobkach rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie wszystkie usługi społeczne mogą sobie kupić na wolnym rynku, a z pewnością pomaga im w tym owa kilkunastoprocentowa oszczędność.

Jakby ta weryfikacja miała wyglądać, nie wiadomo, ale po pojawieniu się wspomnianej na początku zapowiedzi weryfikacji, w biznesowo-liberalnych mediach pojawiła się panika, kuriozalne ‘’listy’’ zrozpaczonych pseudo-przedsiębiorców, którzy porównywali pomysł z wieszaniem na latarni (mowa o liście wydrukowanym w Rzeczpospolitej, zdawałoby się poważnej gazecie), a także wyliczenia. Z tych ostatnich ma wynikać, że – co ciekawe – najbiedniejsi przedsiębiorcy mają zyskać. Jeśli mają dochód pięć tysięcy miesięcznie, to w skali roku zarobią dodatkowe półtora. Niewiele zmieni się dla dobrze zarabiających średniaków Jeśli ktoś na działalności zarabia dziesięć tysięcy miesięcznie, to rocznie będzie musiał zapłacić półtora tysiąca. Schody będą dla krezusów. Jeśli bowiem ktoś przytula dwadzieścia tysięcy w miesiąc, to rocznie odda państwu siedemnaście. Jeśli trzydzieści – to jeden miesięczny dochód. I tak dalej. Trudno uznać, że jest to bolesne.

Warto przy tym podkreślić, że chodzi o ludzi na fikcyjnej działalności gospodarczej. Czyli wykonujące po prostu pracę, a nie biznes. To wszystko dotyczy 160 tys. z nas, czyli jakiś 1 proc. pracowników. Z tego uszczelnienia nie będzie więc wielkich pieniędzy, bo niewiele ponad 1 miliard, ale przecież on piechotą nie chodzi i przyda się w budżecie.

Biznesowe media straszą również, że może dojść do sytuacji, gdy ZUS zażąda od niby-przedsiębiorców zapłaty zaległych składek. To pewnie dałoby się rozwiązać na poziomie przepisów. Bo to nie wina ludzi, że państwo pozwala im okradać wspólnotę, tylko państwa właśnie.

Na razie stanęło na tym, że Morawiecki ‘’przeciął spekulacje’’ i powiedział, że testu nie będzie. Po co przed wyborami złościć małą, ale za to wpływową grupę?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Frakcja libertariańska wewnątrz PiS wraz z koalicyjnym (nie)Porozumieniem (uciekinierzy z PO) to największa pomyłka partii rządzącej. Nawet gdyby stanęli na rzęsach w usługiwaniu prywaciarzom, to biznes i tak wybierze koncesjonowanych libertarian (PO/KO/KE), a nie jakąś nędzną podróbkę bez koneksji w wielkim świecie. Oczywiście sam postulat równego opodatkowania jest słuszny. Absolutnie nikt, włączając w to przedsiębiorców i rolników, nie powinien być w żaden sposób uprzywilejowany.

    „Niemniej to o czym tutaj w tekście mowa, to dotyczy nie tylko tych którzy z własnej woli uciekli z etatu na działalność, ale również tych zmuszonych do „samozatrudnienia”.”

    Skala wypychania słabo opłacanych na samozatrudnienie zmalała po wprowadzeniu stawki godzinowej. Nadal zdarzają się takie patologie, ale głównie ze względu na omijanie BHP (kłania się przemysł), a nie oszczędzanie na pensji. Niestety, w społeczeństwie brakuje wiedzy, że zgodnie z kodeksem pracy, stosunek pracy jest nieusuwalny i ma możliwości legalnego zastąpienia UoP dziełem, zleceniem lub fikcyjną DG, co przyklepią PIP i sąd pracy.

  2. Pytanie do lewicy (Razem nią podobno jest): czy przedsiębiorstwa mają osobowość prawną, tak jak LUDZIE? A więc w pojęciu prawnym są ludźmi. A więc jako ludzie MUSZĄ PŁACIĆ DOKŁADNIE TAKIE SAME PODATKI. I to niezależnie od ich pochodzenia.
    Czyli hasło dla lewicy – wszyscy w naszym kraju płacą takie same podatki.

    1. Przedsiebiorstwa mogą być osobami prawnymi (s.a., sp. z o.o. itp) ale nie muszą. Sp. cywilna i działalność jednoosobowa przykładowo nie są.
      Niemniej to o czym tutaj w tekście mowa, to dotyczy nie tylko tych którzy z własnej woli uciekli z etatu na działalność, ale również tych zmuszonych do „samozatrudnienia”. Sądzę że postawienie sprawy jasno, oparcie na prawdzie, że samozatrudniony to NIE JEST przedsiębiorca, choćby miał zarejestrowane 3 fimy, jest słuszne. W ten sposób jak brzytwą Ockhama oddzielimy przedsiębiorców od pracowników fikcyjnie rejestrujących swoje firmy. Bo pamiętajmy, że w większości problem dotyka nie wysokiej klasy managerów (to margines, bo takich managerów jest bardzo mało), ale zwykłych pracowników którzy w ramach redukcji kosztów są przerzucani na samozatrudnienie (dla pracodawcy to mniej biurokracji przede wszystkim).
      I pod tym względem weryfikacja czy ktoś jest naprawdę przedsiębiorcą – jest słuszne, Morawiecki ma rację, takie postawienie sprawy świadczy że ma on podłoże socjalistyczne. A że kapitał zawył ze złości…? No cóż…. Trzeba kibicować rządowi w walce z neoliberalnym kapitałem, pomimo, że rząd tak delikatnie z nimi się obchodzi.

    2. Kocie, nie zauważyłeś, że nie pisałem o jakichkolwiek zagadnieniach śmieciowości samozatrudnienia, a o uczłowieczaniu. Na przykład przedsiębiorstw, tak jak i samozatrudniającychsię. A więc i o równych prawach dla nich. Takich jak prawo płacenia jednakowych podatków. I obowiązek płacenia jednakowych podatków.
      I w takim przypadku nieważna już będzie forma zatrudnienia.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…