Którzy – Demokraci czy Republikanie – bardziej traktują Ukrainę jak własny folwark? Odpowiedź na to pytanie nie jest taka trudna wziąwszy pod uwagę tę amerykańską aferę Trumpa. Obie partie remisują. Demokrata Joe Biden, dziś wyborczy konkurent miliardera, aktywnie uczestniczył w pamiętnym kijowskim Majdanie, by umieścić swego syna Huntera na posadzie w radzie nadzorczej ukraińskiej spółki gazowej – 50 tys. dolarów miesięcznie. Hunter nie miał zielonego pojęcia o gazie, ani o Ukrainie, lecz posadę przyjął.
Potem przyszedł Poroszenko. Joe Biden trzy lata temu mówił publicznie, jak to kazał mu zwolnić prokuratora generalnego (Wiktora Szokina), który zaczął grzebać w papierach spółki zatrudniającej Huntera. To wszystko wskazuje, że Amerykanie czują się w Kijowie jak u siebie, niezależnie od poglądów politycznych. Telefon Trumpa do prezydenta Ukrainy Zełenskiego brzmiał jak rutynowe zlecenie, któremu ten drugi bez problemu przytaknął. Tak jest od Majdanu, dlaczego Zełenski miałby łamać tę tradycję?
Kiedy powiemy, że „Trump nasłał Ukraińców na Bidena”, to znajdziemy się w skórze partii demokratycznej, która widzi w zleceniu szukania haków na Bidena cechy stereotypowo mafijne. Padają wielkie słowa o „kryminalnej, obcej ingerencji w wolne wybory”, o „zdradzie”, którą miał popełnić Trump. Miliarder zadzwonił do Zełenskiego w dzień po zakończeniu śledztwa Muellera, wybieleniu z „Russiagate”. I od razu zgotował sobie aferę kadencji nr 2, na razie bez szczególnej nazwy.
Według śledztwa Politico, w czasie amerykańskiej kampanii wyborczej z 2016 r. władzami ukraińskimi rządzili Demokraci. Biedni Ukraińcy popierali Hillary Clinton, zwracali uwagę, że Trump się nie nadaje i szukali haków na niego. Opublikowali nawet dowody na korupcję znajomego Trumpa. Dali się oczarować sondażom, które jak jeden mąż przewidywały zwycięstwo Clinton? Potem musieli wszystko odkręcać, kochają przecież Trumpa. Ale teraz co robić, gdy się kłóci dwóch panów?
Wydawałoby się, że Trump ma w tej chwili większe kłopoty niż jego ukraiński odpowiednik, ale może się jeszcze z tego wymigać. Może zawsze mówić, że nie chodziło mu o przyszłe wybory, lecz interes Ameryki, bo wygląda na to, że Biden przekroczył trochę przepisów, jak na przykład zakaz zagranicznych ingerencji politycznych w sprawie prywatnej. Ingerować politycznie, np. kazać kogoś zwolnić lub mianować, można tylko dla dobra Stanów Zjednoczonych. No i te pieniądze. Za co płacili Ukraińcy? Wokół Bidena, kandydata Demokratów na prezydenta, zrobiła się niezła Kołomyja.
Obaj muszą się bronić, Trump i Biden. Ten drugi broni się, że prokurator Szokin był słaby, nie odpowiadał potrzebom Ukrainy i to o to chodziło, nie syna. Wystraszona Ukraina z kolei zapewnia, że żadnego śledztwa przeciw młodemu Bidenowi broń Boże nie wszczęła, tylko przeciw właścicielowi jego holdingu Mykole Złoczewskiemu, w kwestii defraudacji. Biden był wiceprezydentem u Obamy, mógł na Ukrainie dużo, jak dziś Trump. W tej historii wizerunek Ameryki jest gorszy od wizerunku Ukrainy. „Właściciele świata” pokłócą się między sobą, ale ich styl traktowania wasali raczej się nie zmieni.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
solidaruchy banderowcy jankeso-żydowskie pajace
stąd wręcz ośmieszająca państwo polskie i naród uległość naszych władców wobec Amerykanów… wystarczy tylko wyobrazić sobie te haki, które na nich mają…
Ani chybi rodem z mięsnego. W latach 80 to mieli tam haków na kopy!