„Tylko się poślizgnął” – tak tłumaczył dorożkarz wydarzenie, które miało miejsce w środę 10 października około 16.00. Jeden z koni ciągnących bryczkę upadł u wylotu ulicy Grodzkiej. Przechodnie pomagali mu wstać. Za chwilę zwierzę zostało ponownie zaprzęgnięte do pracy. Obrońcy praw zwierząt zgłosili sprawę do prokuratury.
– Osoby, które nas zawiadomiły, były wstrząśnięte i przerażone tym, co zobaczyły – powiedziała lokalnej „Wyborczej” Agnieszka Wypych, przewodnicząca Krakowskiego Stowarzyszenia Obrońców Zwierząt.
Absolutnie nie jest to odosobniony przypadek, kiedy dorożkarskie konie z Krakowa przewracają się z wycieńczenia. Na miejsce przyjechała Straż Miejska wezwana przez obrońców, ale poza spisaniem wyjaśnień od dorożkarza niewiele mogla zrobić. Ów zapewniał, że koń tylko „poślizgnął się przy ruszaniu” i był w stanie dalej wozić ludzi po Starym Mieście.
KSOZ zwróciło się do dyrektora Wydziału Spraw Administracyjnych Urzędu Miasta prosząc o wyjaśnienia i jednoczesne zawiadomienie prokuratury o możliwości złamania ustawy o ochronie zwierząt. Stowarzyszenie już od dawna domaga się całkowitego zakazu pracy koni na Rynku Głównym. Podaje za przykład miasta takie jak Barcelona i Rzym, gdzie turyści doskonale radzą sobie bez tej formy rozrywki.
„Uważamy, że wykorzystywanie koni do ciągnięcia dorożek z turystami po ulicach Krakowa to skaza na wizerunku miasta, a dotychczasowe przepisy krakowskiego magistratu w tej kwestii okazały się kompletnym nieporozumieniem” – piszą na Facebooku.
W prokuraturze jest również sprawa dotycząca pracy koni w upały, kiedy temperatura na Rynku sięgała nawet 50 stopni. Natomiast wypadki koni z Krakowa kilkukrotnie już okazywały się na tyle groźne, że kończyły się uśpieniem zwierząt – m.in. w 2012 i 2016 roku.
– Według nas konie w Krakowie są dręczone – mówi Agnieszka Wypych.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Kultura konserwatywna a – „Czy prawicowi artyści mają rację bytu?”
Kraków to kulturowy skansen. Skansen, to coś w rodzaju muzeum. Tylko że w muzeum, eksponatami są zazwyczaj martwe przedmioty. Zaraz przypomniał się mnie ten wystawowy pies w katolickim kraju jakim jest Meksyk. Ów pies, jako eksponat został wystawiony na biennale sztuki, właśnie gdzieś w Meksyku. I , nie było by w tym nic dziwnego, gdyby pies ten, był sztuczny, albo chociaż jakiś – może wypchany. Nie – ten pies był jak najbardziej jeszcze żywy, a przedmiotem jego ekspozycji, była jego śmierć. Pies, po prostu umierał z głodu, a zwiedzający mieli się temu przyglądać.
Za to my, dziś, na naszej wystawie, będziemy przyglądać się innemu – zdychającemu – zjawisku. Tradycja zawsze była dobrym eksponatem. Bo umacniała naszą tożsamość narodową, umacniała nasze więzi między ludzkie, bo byliśmy do niej przyzwyczajeni… – i wszystko to oczywiście jest bardzo ważne, aby chronić nas przed obcymi wpływami które czasem zagrażają naszej egzystencji.
Ale jednak, ta tradycja – https://www.youtube.com/watch?v=jqLgGRhOFEA
– sądząc po jej tytule na szczęście dla tych zwierząt, już chyba zaczyna zdychać, bo bestie które ją tworzą, same już powątpiewają w swoją rację bytu.
Kochani. Wszystko przemija, i czasy średniowiecza – https://waldorfus.wordpress.com/2018/06/07/wrealu24-radosny-powrot-do-sredniowiecza/
– przemijają… Trzymajmy się zatem, razem w obronie zwierząt, i twórzmy dalej naszą sztukę, wieszając „Kler” tak wysoko, jak to tylko możliwe.
I niech zapach jego, roznosi się jak najdalej, ostrzegając inne narody: kult ludzkiej pychy, pod osłoną krzyża na którym skonał sam Bóg, to wyzysk i bestialska eksploatacja tego, co ten Bóg kazał nam umiłować.