Tureckie więzienia pękają w szwach, wymierzona w prawdziwych lub domniemanych wrogów Recepa Tayyipa Erdogana sięga do jego własnej partii, a stosunki Ankary z Europą już dawno nie były tak złe.
O tym, że w tureckich więzieniach zwyczajnie nie ma już miejsca dla nowych osadzonych, mówiono jeszcze przed pamiętnym dniem 15 lipca – liczba więźniów pod rządami Recepa Tayyipa Erdogana wzrosła trzykrotnie. Nie powstrzymało to rządu przed dokonaniem kolejnych masowych aresztowań prawdziwych lub domniemanych zwolenników puczu. Obecnie w aresztach i zakładach karnych przebywa ponad 200 tys. osób w warunkach urągających ludzkiej godności. O tym, że z pomieszczeniem więźniów jest problem, napisał nawet prorządowy „Yeni Safak”, informując, że ankarskie więzienie Sincan musiało umieścić podejrzanych o udział w puczu w namiocie. W innych więzieniach cele są skrajnie przeładowane, osadzeni są przetrzymywani także na korytarzach. Rząd turecki, chociaż zapewnia, że przeludnienie w zakładach karnych to problem zmyślony przez opozycję, przyznaje zarazem, że zamierza zbudować 165 nowych więzień i zamknąć 131 „przestarzałych” obiektów. Miejsca w celach przydadzą się Erdoganowi m.in. do przetrzymywania własnych towarzyszy – ogłoszone dziś memorandum Partii Sprawiedliwości i Rozwoju zapowiada, że poszukiwanie gulenistów obejmie także jej własne szeregi. Nie trzeba tłumaczyć, jaki będzie los osób uznanych za partyjną „piątą kolumnę”.
Recep Tayyip Erdogan najwyraźniej pogrzebał również relacje z Europą. Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier stwierdził dzisiaj, że stosunki między dwoma państwami są tak złe, że oba państwa nie mają właściwie o czym rozmawiać. Masowe łamanie praw człowieka w Turcji to tylko jedna z kości niezgody – jeszcze bardziej Berlin oburzyło zablokowanie bazy lotniczej Incirlik oficjalnie w celu sprawdzenia, czy jej turecki personel nie zbiera się do kolejnego puczu. W bazie stacjonują m.in. niemieccy żołnierze, biorący udział w operacjach przeciwko Państwu Islamskiemu.
Niepewność otacza wreszcie turecko-europejskie porozumienie w sprawie uchodźców. Jest jasne, że jeśli Erdogan spełni groźby i faktycznie przywróci karę śmierci, dla jego kraju zamknie się droga do integracji z UE, a przy obecnej polityce Turcy mogą zapomnieć również o ruchu bezwizowym. Minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu zagroził w niedzielę, że jeśli wizy zostaną, Turcja wypowie porozumienie, które – niehumanitarnymi środkami – pozwoliło zredukować napływ migrantów do Europy. Na razie jego wypowiedź traktować wypada jako sondowanie strony przeciwnej; sam Recep Tayyip Erdogan, który o losach Turcji decyduje wedle własnego uznania, nie podjął tematu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Kluczowe dla Turcji jest stanowisko USA, a UE traktuje instrumentalnie, jak dojna krowę, która sama dopłaca, żeby ja wycyckać. Zaczynaja to dostrzegać politycy w Niemczech i Austrii. Naiwny pomysł zatrzymania miliona imigrantów za cenę likwidacji wiz dla 80 milionow obywateli tureckich to tylko świadectwo poziomu umysłowego, głoszących ten program. Istotne problemy rozgrywa Turcja na Bliskim Wschodzie. W przeciwieństwie do mocarstwowej Polski, wypowiadającej się o sprawach na całym swiecie, pilnują swoich interesów w Syrii i Iraku, nie zapominając o stosunkach z Rosją, a przy okazji wyciszają sprawę Kurdów. Trzy miliony Turków w Niemczech mogą urichomić w każdej chwili przy wyborach, ale po co maja pokazać kolejne zagrożenie. Na razie czekają na ruch siedzących na gorących węglach politykow UE.