Czy istnieje jakiś europejski, moralno-polityczny model przyjmowania migrantów/uchodźców? Jak istnieją zmienne prawa, tak zmieniają się ludzkie postawy i ich publiczne wzory. Od początku wieku obserwujemy radykalną zmianę w percepcji zjawiska imigracji z innych kontynentów – od sprzyjającej, humanitarnej, do niechętnej, lekceważącej lub wręcz wrogiej. Sukcesy skrajnej prawicy w Europie są konsekwencją polityki NATO, polityki barbarzyńskich napaści na Libię, Syrię, Afganistan, które otworzyły drogę do „kryzysu migracyjnego”.
Symbolem zmiany podejścia do imigracji może być los komunisty Domenico Lucano, burmistrza małej mieściny Riace, przyklejonej do spodu dużego palca włoskiego buta, w Kalabrii. Pod koniec ub. wieku Riace wyglądało jak wiele kalabryjskich miejscowości: opróżnione ze swej populacji, która wywędrowała za chlebem na północ, za to pełne prowincjonalnej beznadziei, gdzie wszystko zdaje się umierać. W 1998 r. na plaży wylądowała grupa Kurdów, której Lucano przekazał puste domy. Po napaści NATO na Libię 10 lat temu, gdy fala imigracji zaczęła wzbierać, burmistrz Lucano rozwinął pewien model gościnności, który uczynił go sławnym: miasteczko przeżyło renesans, a imigranci mieli pracę.
Lucano nie zawsze przestrzegał przepisów: np. umowy na odbiór śmieci, czy zbiór oliwek, zawierał bez przetargów, ze spółdzielniami imigrantów. Posunął się nawet do szukania mężów kobietom, którym odmówiono azylu, by mogły pozostać. Miesiąc temu sąd skazał go na ponad 13 lat więzienia za „wspieranie nielegalnej imigracji”. Po latach medialnej renomy, sympatii, jaką był otoczony, ten wyrok budzi dziś oburzenie wszystkich, którzy go popierali, i świadczy o zmianie pewnego społecznego paradygmatu.
Duńscy socjaldemokraci, zaliczani przecież do „nowoczesnej, europejskiej lewicy”, poszli w „pragmatyzm”: skoro społeczeństwo na ogół nie lubi obecności azylantów, nie da się dojść do władzy inaczej, niż z programem „zero azylantów”, wymyślonym na skrajnej prawicy. Wzorowy kraj Zandberga wysyła żyletkowy drut kolczasty na wschodnie granice Unii, by je chronić przed obcymi, pragnącymi ochrony. Push-backi? W tak „poważnej” sytuacji przymyka się oko… Jeśli Polska będzie strzec granic przed Irakijczykami, Syryjczykami czy Afgańczykami, wszystko inne zostanie jej wybaczone, pieniądze wpłyną.
Widzenie „nielegalnych” jako pocisków czyjejś polityki (np. Łukaszenki) jest poręczne, gdyż natychmiast ich dehumanizuje, obarcza dodatkową winą. Ale tak jest nawet, gdy uchodźcy/migranci są oficjalnie „dobrzy”. Pamiętacie te triumfalne doniesienia ilu afgańskich kolaborantów okupacji-USA-NATO zdołano wywieźć „z sukcesem” w czasie chaotycznej ucieczki z Kabulu? Wszystko było pięknie, ale jest też druga strona dekoracji, która pokazuje, że dla Amerykanów b. współpracownicy są czegoś winni.
O Afgańczykach wywiezionych z Kabulu w sierpniu, wkrótce zapadła medialna cisza. Tylko ok. jednej czwartej z nich wylądowało w Stanach, gdzie rozlokowano ich w bazach wojskowych, gdzie siedzą do dzisiaj, do czasu dokładnego prześwietlenia, czy przypadkiem nie są ukrytymi terrorystami. Resztę porozwożono po krajach wasalnych, które na pewno nie powiedzą „nie”, jak Kosowo, lub do Afryki. W Kosowie i Macedonii Północnej powstały zamknięte obozy dla Afgańczyków.
W Kosowie, drugim państwie albańskim w Europie stworzonym wokół wielkiej, amerykańskiej bazy wojskowej na Bałkanach, afgańskich uchodźców podzielono na dwie kategorie: kolaborantów USA i kolaborantów NATO. Niedaleko bazy Bondsteel, w barakach po budowlańcach ściśle otoczonych drutem kolczastym mieszkają „NAA” (NATO Affiliated Afghans), a w samej bazie, podobno w lepszych warunkach, „UAA” (US Affiliated Afghans). Siedzą tam póki co bezterminowo, bo ich szanse na dokumenty umożliwiające dalszą podróż pozostają mocno niepewne. Żadnej styczności z miejscowymi. Ale może mają i tak lepiej, niż ci, których wywieziono do Rwandy, czy Ugandy.
Natowskie wojny to pomiatanie ludźmi na wielką skalę. W Europie dają niewypowiedziany nakaz zamykania wszystkich drzwi, chowania głowy w piasek. Ksenofobia staje się oficjalna, wypycha na polityczne afisze otwartych rasistów, by potwierdzić reakcyjną zmianę społecznego podejścia do migracji, jako wydarzenia bez przyczyn. W tej sytuacji żałosna zmiana modelu przyjmowania migrantów, na razie wstydliwa, ma przed sobą świetlane perspektywy.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …