Podziemny strajk górników kopalń żelaza w Krzywym Rogu trwa nieprzerwanie od 23 dni. Zarząd przedsiębiorstwa, należącego do oligarchów Ihora Kołomojskiego i Rinata Achmetowa, przerwał negocjacje i grozi protestującym policją. Politycy, także ci mieniący się „sługami ludu”, w najlepszym wypadku udają zainteresowanie sprawą.
Górnicy czterech kopalń żelaza – Oktiabrskiej, Ternowskiej, Gwardiejskiej i Rodiny – protestują od początku miesiąca. Pierwsza grupa z Oktiabrskiej nie wyjechała na powierzchnię po zakończonej zmianie 3 września. Od blisko tygodnia w dzielnicy rządowej w Kijowie, w pobliżu gmachów Rady Najwyższej i administracji prezydenta odbywają się również stałe uliczne protesty solidarnościowe organizowane przez rodziny robotników. Wołodymyr Zełenski nie wyszedł jednak ani razu do demonstrujących. Jasne jest, że nie zamierza ryzykować konfliktu z oligarchą Ihorem Kołomojskim, który od początku wspierał jego starania o ukraińską prezydenturę, ani też z Rinatem Achmetowem, drugim miliarderem, który na pół z Kołomojskim, poprzez spółkę zarejestrowaną na Cyprze, kontroluje sprywatyzowany Krzyworoski Kombinat Rud Żelaza (KZRK). O proteście i jego tle pisaliśmy szczegółowo tutaj.
Premier Ukrainy Denys Szmyhal teoretycznie wezwał gubernatora obwodu dnipropetrowskiego, w którym znajduje się Krzywy Róg, do zadbania, by górnicy i dyrekcja KZRK zasiedli do konstruktywnych negocjacji. W praktyce należące do oligarchów-miliarderów przedsiębiorstwo dąży do jak najszybszego zakończenia protestu i twierdzi, że nie ma pieniędzy na sfinansowanie głównego postulatu górników: podwyższenia płac do równowartości 1000 dolarów (ok. 3800 zł). Dyrekcja przedsiębiorstwa stwierdziła, że już wykazała się dobrą wolą, proponując podwyżki rzędu 10-25 proc. w zależności od wykonywanego w kopalni konkretnego zawodu. Nawet jeśli w teorii nie brzmi to źle, w praktyce oznaczałoby to płace w granicach 1500-1800 zł. Nie rozwiązuje to również innego problemu sygnalizowanego przez górników – braku inwestycji w naprawę i modernizację maszyn. Gdy te, niesprawne, stoją, pracownicy nie mogą wykonywać swoich obowiązków i nie zarabiają, gdyż według wprowadzonego w tym roku systemu płac zarobki w kopalniach KZRK zależą głównie od realnego wydobycia.
Ostatnia tura rozmów 22 września została przerwana niemal natychmiast po rozpoczęciu – delegaci z jednej z kopalń uznali za obraźliwy fakt, iż negocjatorem ze strony firmy nie był nawet p.o. dyrektora KZRK Serhij Nowak, ale jeden z jego zastępców.
Dyrekcja w najnowszym komunikacie nie odniosła się również do faktu, że przedstawiony w tym tygodniu raport ukraińskiej Inspekcji Pracy wylicza 190 przypadków naruszeń zasad bezpieczeństwa i higieny pracy w kopalniach KZRK. Górnicy zwracali od dawna uwagę na to, że normy są, w imię oszczędności, regularnie łamane.
Kierujący KZRK w imieniu swoich oligarchicznych mocodawców zapowiadają natomiast, że zamierzają zwrócić się do organów porządku publicznego o użycie środków przymusu bezpośredniego i siłowe zakończenie protestu. Zapowiadają również, że „bezprawne działania w stosunku do przedsiębiorstwa” oraz wzywanie do ich podejmowania, także za pośrednictwem mediów, zostaną zgłoszone prokuraturze. Wreszcie dyrekcja zapowiada trwały przestój w pracy kopalń, rzekomo niezbędny w celu „przeprowadzenia prac konserwatorskich” i usunięcia skutków protestu. Dość jasna jest sugestia, że przez okres przestoju dla 10 tys. pracowników i podwykonawców KZRK pracy nie będzie.
W szczytowym momencie w strajku pod ziemią uczestniczyło 393 górników. W zawilgoconym i gorącym podziemiu pozostaje ciągle 122 mężczyzn – pozostali musieli przerwać protest z powodu pogorszenia się stanu zdrowia. Na początku bieżącego tygodnia protestujący solidarnie razem z nimi w Kijowie usiłowali przekazać deputowanym Rady Najwyższej petycje krzyworoskiej rady miejskiej o interwencję i wsparcie robotników. Politycy dosłownie uciekali przed przedstawicielami pracowników.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…