Kongresmen z Karoliny Północnej Mark Meadows został szefem sztabu Białego Domu w administracji Donalda Trumpa. To taki jakby dyrektor biura prezydenta USA. Zastąpił na tym stanowisku Micka Mulvaney’a, oskarżanego o nieudolne prowadzenie konferencji prasowych. Meadows jest skrajnie, delikatnie mówiąc, prawicowy.
Los Mulvaneya, poprzednika Meadowsa, był przesądzony po jego katastrofalnej konferencji prasowej, która miała miejsce w październiku ubiegłego roku. Stwierdził na niej, że Trump zażądał od prezydenta Ukrainy przysług politycznych w zamian za dostarczenie amerykańskiej pomocy wojskowej. „Robimy to cały czas” – wypalił wtedy.
Po kilku godzinach Mulvaney został zmuszony przez swoje środowisko polityczne do wycofania się z tej „chwili prawdy”, ale nagranie z feralnej konferencji do dziś krąży w sieci i jest wykorzystywane przez Demokratów.
Wypowiedź ta była jednym z powodów wszczęcia przeciwko Trumpowi procedury impeachmentu. Sam Mulvaney odmówił składania zeznań przed Senatem. 5 lutego Senat Stanów Zjednoczonych uniewinnił Trumpa – co było do przewidzenia.
Zarówno Mulvaney jak i jego następca Meadows reprezentują „Tea Party” – skrajnie prawicowe skrzydło Partii Republikańskiej. Meadows dodatkowo szefuje ekstremistycznemu Klubowi Wolności w Izbie Reprezentantów (House Freedom Caucus), który gromadzi libertariańskich prawicowych radykałów, przy której Korwin-Mikke to niemal socjaldemokrata.
Obaj różnią się jednak pochodzeniem społecznym. Mulvaney przez wiele lat zajmował się polityką, działając wcześniej na szczeblu stanowym w Karolinie Północnej. Tymczasem Meadows szlify zdobywał w biznesie, jako agent nieruchomości.
Nowy szef sztabu Trumpa przed laty wsławił się rasistowskimi wrzutkami dotyczącymi Baracka Obamy i „zarzutem”, jakoby ten urodził się w Kenii, a nie na Hawajach, zatem został wybrany prezydentem USA nielegalnie. Na jednym ze spotkań z wyborcami powiedział wówczas, że Obama powinien zostać „odesłany do Kenii, do domu”.
Chociaż Meadows nie popierał Trumpa w poprzedniej kampanii wyborczej, wkrótce stał się jego gorącym zwolennikiem. W Izbie Reprezentantów stworzył grupę, która pilnowała, by weta Trumpa nie były odrzucane. Często wypowiadał się w superlatywach o polityce amerykańskiego prezydenta na antenie konserwatywnej stacji telewizyjnej Fox News.
Obecny szef sztabu Białego Domu jest już czwartą osobą na tym stanowisku, licząc od początku kadencji Trumpa. Wcześniej funkcje te pełnili: Reince Priebus, John Kelly i Mick Mulvaney. Meadows jest jednak najbardziej zajadłym rasistą i nienawistnikiem z tego panteonu. Tak częste zmiany na tak kluczowym stanowisku, a zwłaszcza ostatnie podjęte w okresie rozprzestrzenianie się koronawirusa świadczy o obojętności, z jaką prezydent USA podchodzi do kwestii życia i zdrowia milionów Amerykanów.
Z ostatnimi roszadami w Białym Domu wiąże się również nieformalna władza, jaką dysponują członkowie klanu Trumpa. Według relacji amerykańskich mediów, karierze Meadowsa sprzyja Jared Kushner, zięć Trumpa, uważany za najpotężniejszą postać w Białym Domu. To właśnie on miał pomóc obecnemu szefowi sztabu w uzyskaniu przez niego awansu.
Otoczony skrajnie prawicowymi miliarderami obecny prezydent USA nie musi się starać, by ponownie przekonać do siebie Amerykanów. Wspierający Joe Bidena establishment Partii Demokratycznej robi wszystko, by Trump czuł się komfortowo i za swoje działania, w tym zbrodnie wojenne, nie poniósł żadnej, choćby jedynie politycznej, odpowiedzialności.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…