We wtorek 13 września odbyła się w Parlamencie Europejskim debata na temat sytuacji w Polsce. Stanowiący większość w europarlamencie krytycy polskiej politycznej rzeczywistości posługiwali się rzeczowymi argumentami, natomiast prorządowi polscy eurodeputowani przyjęli pisowską taktykę agresywno-obronną.

www.flickr.com/photos/robdeman/rockcohen
www.flickr.com/photos/robdeman/rockcohen

Przedstawicielka frakcji Zjednoczonej Europejskiej Lewicy i Nordyckich Zielonych  Barbara Spinelli stwierdziła, „my nie ingerujemy, ale tylko przypominamy, że istnieją pewne normy i zasady, które każdy zobowiązał się przestrzegać, podpisując traktaty”. Posłanka Zielonych Judith Sargentini zwróciła uwagę, że zakaz przerywania ciąży sprzyja tworzeniu czarnego rynku aborcji.

Występujący w imieniu frakcji chadeckiej Janusz Lewandowski podkreślił, iż w ostatnich wyborach Polacy nie głosowali, ani na paraliż Trybunału Konstytucyjnego, ani na czystki w mediach, niszczenie służby cywilnej czy też nieuprawnioną ingerencję w prywatność. Zaznaczył, że debata nie jest skierowana przeciwko Polsce, lecz dotyczy nadużyć popełnianych przez obecną władzę. Podobne stanowisko zajęły  frakcje socjalistów i liberałów podkreślając, że debata nie dotyczy Polski, lecz  „podstawowych wartości Unii Europejskiej”.

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans przypomniał o tym, że do tej pory nie zostały wdrożone zalecenia Komisji dotyczące składu i funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, publikacji jego wyroków niezależnie od opinii rządu dodając, że skuteczność funkcjonowania Trybunału „nie powinna być w żaden sposób demontowana przez nowe ustawy czy reformy”.

Jak było do przewidzenia, powszechna i sensownie argumentowana krytyka polskich władz ze strony europejskich parlamentarzystów spotkała się ze wściekłą reakcją polskiej prawicy. Celował w tym pisowski europoseł Ryszard Legutko występujący z ramienia frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Nie podobało mu się, że PE w ogóle zajmuje się problemami Polski, w sytuacji, gdy Europa ma poważniejsze problemy związane choćby z napływem uchodźców. Z właściwą sobie i jego formacji znajomością faktów wspomniał też o niebezpieczeństwo „kolejnych brexitów” – zupełnie jak gdyby jakaś jeszcze jedna Wielka Brytania miała zamiar wystąpić z Unii. Skrytykował umieszczenie w projekcie rezolucji kwestii związanych z działaniami rządu na terenie Puszczy Białowieskiej, koncentrując uwagę europosłów na problemie kornika-drukarza uznając zapewne, iż jest on istotniejszy od Trybunału Konstytucyjnego, o którym w ogóle nie wspomniał. Zamiast konkretów na temat których wypowiadali się europosłowie, Legutko niemal całe swoje przemówienie poświęcił atakom na instytucje europejskie i ich przedstawicieli oraz na propagandę własnego rządu. Świadczy to tym, że ta formacja polityczna nie tylko zatraciła – o ile w ogóle kiedykolwiek posiadała – umiejętność nie tylko samodzielnego myślenia, lecz także wyrażania się na forum publicznym.

Obradom w Parlamencie Europejskim przysłuchiwał się wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który swoimi uwagami podzielił się z dziennikarzami. Miał ułatwione zadanie. Wystarczyło powtórzyć argumenty strony przeciwnej i zaadresować je do Parlamentu i Komisji Europejskiej. I tak, zdanie ministra, argumenty Komisji „nie mają nic wspólnego z ochroną praworządności, a są raczej ochroną niepraworządności” natomiast Parlamentu „nie interesuje rozwiązanie sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego, tylko zaognianie tego konfliktu”. Głosowanie nad projektem rezolucji ma się odbyć w środę 14 września.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…