Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że najbardziej śmiercionośna pandemia eboli w historii została pokonana. Od pierwszego zachorowania minęły dwa lata, śmierć poniosło ponad 11 tys. ludzi.
Oficjalny komunikat mówi, że Liberia jest wolna od gorączki krwotocznej. Mowa o kraju, w którym ze względu na wirusa zginęło najwięcej osób – z 10 tys. chorych prawie połowa zmarła. Od 42 dni w kraju nie odnotowano żadnego zachorowania. Dwa miesiące temu podobną radosną nowinę obwieściło Sierra Leone, a Gwinea zrobiła to 25 grudnia. Niemal wszystkie przypadki odnotowano w granicach tych trzech niewielkich, bardzo ubogich państwach, w sumie liczba zachorowań poza granicami Liberii, Gwinei i Sierra Leone wyniosła zaledwie 34 na prawie 29 tys. wszystkich przypadków.
Za pierwszą ofiarę uważa się Emile’a Ouamouno, rocznego chłopca z niewielkiej wioski w Gwinei; Emile zmarł w grudniu 2013 roku, wkrótce po nim ebola zabrała także jego rodziców, rodzeństwo i dziadków. Choroba długo rozprzestrzeniała się nienazwana; dopiero w marcu 2014 roku WHO, po otrzymaniu informacji od ministerstwa zdrowia, ogłosiła epidemię – do tego czasu umarło już co najmniej 59 osób. Sama Światowa Organizacja Zdrowia przyznaje, że zareagowała za późno, co spowodowało, że w krytycznym momencie, kiedy pandemię dało się zatrzymać, brakowało sprzętu, leków i personelu.
W Liberii pierwsze przypadki odnotowano w kwietniu 2014 roku. W Sierra Leone dopiero w lipcu, jednak to tam miało miejsce najwięcej zachorowań – w sumie prawie połowa wszystkich przypadków. Właściwie od początku wszystkie trzy kraje ogłaszały, że nie są w stanie na własną rękę poradzić sobie z rozszerzającą się epidemią – niedofinansowane, słabo wyposażone i narzekające na brak personelu szpitale nie zapewniały bezpieczeństwa; w niektórych regionach w ogóle nie można było liczyć na leczenie. Najgorzej wyglądała sytuacja w Gwinei, gdzie ze względu na fatalny stan opieki medycznej zmarło dwóch na trzech zakażonych.
– Dzisiaj świętujemy, czujemy ogromną ulgę, że pandemia wreszcie się skończyła – stwierdziła Joanne Liu, dyrektor ds. międzynarodowych „Lekarzy bez Granic”. – Ale to też lekcja na przyszłość, musimy się nauczyć lepiej reagować. Ta pandemia miała miejsce nie dlatego, że środowisku międzynarodowemu brakowało środków, tylko dlatego, że brakowało mu woli politycznej do szybkiego wdrożenia programów pomocowych. Kwestie polityczne ciągle są ważniejsze niż dobro pacjentów i całych społeczności – mówiła.
Zarówno Gwinea, jak i Sierra Leone i Liberia, należą do najbiedniejszych 15 krajów świata.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…