Na Bronisława Komorowskiego sypią się gromy – oto odesłał do Trybunału Konstytucyjnego tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną, której celem miało być wstępne chociaż ucywilizowanie złodziejskiego i morderczego procederu, nazywanego elegancko reprywatyzacją.
Jak wiadomo, najpoważniejszy problem jest ze stolicą, gdzie jednocześnie sprawa jest najbardziej absurdalna. Kilka miesięcy temu za ręce i nogi policja wynosiła mnie z blokady eksmisji w kamienicy na Mariensztacie, „odzyskanej” przez przedwojennych „właścicieli”. Po tak tępo i odpustowo świętowanym ostatnio Powstaniu Warszawskim z Mariensztatu została wprawdzie kupa gruzu, a nie jakikolwiek budynek, w którym dałoby się mieszkać. Kamienica na Nabielaka 9, w której mieszkała Jolanta Brzeska, została w 1948 roku uznana za ruinę – odbudowali ją własnymi rękami m.in. rodzice Brzeskiej. Po trzech latach od jej tragicznej śmierci wiadomo już, że prawo do życia liczy się mniej niż prawo „własności”. „Własność” jest tu słowem-wytrychem, często zupełnie nieadekwatnym – każdy może zostać „kuratorem” stoczterdziestoletniego Żyda, który zginął bezpotomnie w ogniu Holocaustu i „w jego imieniu” dochodzić zwrotu miejskich gruntów. Każdy może dorobić się na ludzkiej krzywdzie – zarówno tej wojennej, jak i na zupełnie świeżym, dzisiejszym dramacie ludzi, wyrzucanych na ulicę z mieszkań, które powstały podczas odbudowy stolicy z gruzów powstania. Dorobić się na ograbianiu miasta – a więc nas wszystkich – z najlepszych gruntów, na których w tej chwili stoją szkoły i szpitale.
Przez 9 lat rządów PO w Warszawie i 8 w Polsce udało się właściwie zakończyć proces czyszczenia kamienic z lokatorów. Jeden z takich budynków, na Noakowskiego 16, przejął mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz. Prezydent Warszawy od lat twierdzi, że nie jest w stanie przekonać partii, której jest wiceprzewodniczącą, do stworzenia ustawy reprywatyzacyjnej. Kiedy w końcu projekt powstał, prezydenccy prawnicy mają wątpliwości co do jego zgodności z ustawą zasadniczą, Co więcej, mam niejasne wrażenie, że wątpliwości mogą być słuszne – nikomu przecież nie zależało na tym, żeby to była dobra ustawa. Poświęcić Komorowskiego, który i tak wszystko już przegrał, jest o wiele łatwiej, niż bardzo konkretne kwoty, płynące do bardzo konkretnych kieszeni.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Podziwiam zapał i energie, a nawet zazdroszczę naiwnej wiary, że się da. Tyle, że nie z prywatyzacją, reprywatyzacją, restytucją mienia i zwyczajnym i zwykłym w obecnej Polsce szalbierstwem. Nie oszukujmy się i nie dajmy się oszukać. To wszystko, co wyprawia PO swoją genezę w zgodzie lewicy i jej ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który świadomie, w ostatniej chwili przed wejściem do UE zawetował pisana w pośpiechu ustawę uwłaszczeniową. O przyczynach mówił otwartym tekstem w Auditorium Maximum UW były premier Włodzimierz Cimoszewicz w obecności zresztą gościa z Litwy. I nie ma co się łudzić, że przerwie się zmowę naszych polityków, preferujących geszefty z pośrednikami, nad bezpośredni dialog z Żydowską, pochodzącą z Polski diasporą. Tak stało się ostatnio z osławioną emeryturą 100. Zamiast zebrać dokumenty wszystkich ubiegających się o odszkodowanie, a po przejęciu niemal jednogłośnie przez Sejm uchwały, przesłać rekompensatę za cierpienia poniesione w czasie wojny od niszczącego nasze narody okupanta, ZUS nawet nie zadbał, aby dowiedzieć się kogo to personalnie dotyczy, a pieniądze przekazano za przez pośredników. Wypadało przecież napisać do tych ludzi ciepłe słowo, choćby przez prezesa ZUS, a nawet samego premiera. Sami pozwalamy na tworzenie podtekstów do nastrojów antysemickich, zamiast wspólnie prowadzić badania nad okresem Holocaustu, dyskusją na temat odszkodowań. Inaczej zajmą się tym szalbierze ze wszech stron. I to jest ewidentna wina kolejnych rządów i polityków, a finał, jak opisano. A takich adresów w Warszawie jest mnóstwo, są publicznie podane w czasopismach, ale prokuratura ma inne sprawy, a sama z siebie nie jest zainteresowana takim drobiazgiem, jak zawłaszczenie kamienicy. To dziwić się szalbierzom? Najśmieszniejsze i godne potępienia polskich polityków jest to, że o rozmowach w Polsce i wizytach delegacji spokojnie można przeczytać w gazetach wydawanych w Izraelu i to niekoniecznie po hebrajsku, a w Polsce prasa milczy jak zaklęta. To kto niby tworzy klimat do antysemickich nastrojów?