Nie warto się buntować przeciwko przeciwko obowiązkowi zakrywania ust i nosa oraz przeciw obowiązkowi zachowywaniu dystansu społecznego. Potwierdzają to badania instytutu przy szpitalu Sacro Cuore Don Calabria na północy Włoch.
Podczas gdy w Polsce przybiera na sile podsycany przez skrajną prawicę opór przeciwko stosowaniu się do najmniej uciążliwej formy zabezpieczenia przed zakażeniem koronawirusem – noszenia maseczek ochronnych, w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Clinical Microbiology and Infection” ma się ukazać artykuł opisujący badania przeprowadzone przez włoskich lekarzy, ukazujący, że stosowanie się do obostrzeń ma sens. Tekst jest jeszcze przygotowywany do druku, ale z jego wstępnie zaakceptowaną wersją można zapoznać się tutaj.
Kluczową kategorią, jaką poddano analizie był poziom wiremii, czyli ilości wirusa w organizmie osoby zakażonej. Testom poddano 373 osoby z COVID-19, zdiagnozowane na początku epidemii, wczesną wiosną 2020, oraz w kwietniu i maju, kiedy już obowiązywał nakaz zakrywania twarzy i konieczność zachowania dystansu społecznego
Okazuje się, że osoby, które złapały wirusa podczas okresu obowiązkowych maseczek, mycia rąk i dystansu miały znacznie lżejszy przebieg choroby. Powód jest prosty – miały w organizmach „mniejszą ilość” wirusa. To dzięki temu – przypuszczają włoscy naukowcy, bo ich dociekania mają wciąż charakter roboczy – osoby zakażone późną wiosną, gdy obowiązywały ścisłe restrykcje, miały lżejszy przebieg COVID-19 i występowało u nich mniejsze prawdopodobieństwo powikłań. Dzięki temu spadł wtedy odsetek chorych na oddziale intensywnej terapii.
– W połowie marca kraj został zamknięty, a nasza izba przyjęć w tym samym miesiącu zarejestrowała 281 wejść osób z wynikiem pozytywnym. W kwietniu liczba ta spadła o ponad jedną trzecią (86), w maju mieliśmy już tylko 6 takich przypadków – wyjaśnia zatrudniona w Sacro Cuore Don Calabria specjalistka ds. chorób zakaźnych Dora Buonfrate.
Najważniejszą informacją jest jednak procentowa zmiana udziału ciężkich przypadków. – W omawianym okresie odsetek pacjentów, dla których konieczna była hospitalizacja na oddziale intensywnej terapii, spadł z 6,7 proc. w marcu do 1,1 proc. w kwietniu, by w maju osiągnąć zero – dodała Buonfrate.
Nie tylko to badanie nakreśla sens noszenia maseczek. Dr Rich Davis, mikrobiolog i dyrektor laboratorium klinicznego mikrobiologii w Providence Sacred Heart Medical Center w Spokane w stanie Waszyngton przeprowadził eksperyment z użyciem dwóch zestawów szalek Petriego wypełnionych agarem, którego używa się do hodowli bakterii. Następnie wykonał cztery czynności, pochylając się nad płytkami – mówił przez minutę, śpiewał przez minutę, kichnął i dwa razy zakaszlał. Podczas wykonywania tych czynności raz miał na twarzy maseczkę, a za drugim razem był bez maseczki. Następnie umieścił oznaczone szalki na 24 godziny w inkubatorze i pozwolił im na wzrost. Po wyjęciu płytek porównał je między sobą. Okazało się, że pierwszy zestaw (maseczka na twarzy) był wyraźnie „czystszy” niż zestaw drugi, do którego przygotowania Davis nie używał maseczki. Największe różnice widać przy kichaniu i kaszlu. Porównując dwie płytki (maseczka i bez maseczki) widać wyraźnie, że podczas noszenia maseczki mniej drobnoustrojów dostało się na płytkę.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…