Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA nie jest jeszcze w 100 proc. pewne. Będzie ponowne liczenie głosów w stanie Wisconsin. Fundusze na ten cel zebrała kandydatka Zielonych Jill Stein. Polityczka zapowiada, że jej ludzie zamierzają również dokonać weryfikacji w Pensylwanii i Michigan. Do akcji dołączył sztab Hillary Clinton.

Donald Trump uważa, że globalne ocieplenie to oszustwo, wymyślone przez Chińczyków/wikimedia commons
Donald Trump jeszcze nie może być pewny zwicięstwa/wikimedia commons

Jill Stein złożyła wniosek o powtórne przeliczenie głosów w Wisconsin 25 listopada, kiedy upływał termin składania skarg na nieprawidłowości wyborcze. Polityczka Zielonych tłumaczy, że podjęła taką decyzję po konsultacjach z prawnikami i specjalistami ds. baz danych. Komisja odpowiedzialna za liczenie głosów poinformowała, że wniosek został zaakceptowany i weryfikacja rozpocznie się w najbliższy poniedziałek. Jest to kosztowne przedsięwzięcie, a amerykańskie prawo stanowi, że to kandydat, który składa skargę musi pokryć koszty ręcznego liczenia. Still zebrała już na ten cel ponad 5 mln dolarów. Zapowiedziała też, że kolejnymi celami będą: Pensylwania i Michigan, a więc stany, w których minimalne zwycięstwo Donalda Trumpa przesądziło o jego sukcesie w wyborach. Kandydat Republikanów wygrał wyścig do Białego Domu, uzyskując 290 głosów elektorskich; Clinton zdobyła 232 głosy. Jeśli okazałoby się, że to była Pierwsza Dama jest jednak zwyciężczynią w stanach poddanych weryfikacji, to ona zostałaby nowym prezydentem USA.

Jak zareagował prezydent-elekt? W swoim stylu, czyli z arogancją. Działania Jill Stein jako „żałosne”. – To przeliczanie jest sposobem dla Jill Stein, która zdobyła mniej niż 1 proc. poparcia (…), by napchać kieszenie pieniędzmi, z których większości nigdy nie wyda na to żałosne przeliczanie – powiedział w CNN.

Inicjatywę Zielonych skomentował też sztab Hillary Clinton. Główny prawnik kandydatki, Marc Elias, powiedział, że wolontariusze Demokratów wezmą udział w liczeniu w Wisconsin, jak również w pozostałych stanach, jeśli będzie taka potrzeba. Wszystko po to aby mieć pewność, że wyniki głosowania odpowiadają rzeczywistej woli obywateli. Podkreślił jednak, że sztab Clinton nie zgłosiłby takiego wniosku gdyż nie stwierdzono „żadnych dowodów, by doszło do ataków hakerskich lub innych wysiłków z zewnątrz, by wpłynąć na technologię wykorzystaną w procesie głosowania”

Jakie nieprawidłowości mogły mieć miejsce w Wisconsin? Ekspert ds. bezpieczeństwa informatycznego z uniwersytetu stanu Michigan J. Alex Haldeman, lider grupy namawiającej do przeliczenia głosów sugeruje, że elektroniczne karty do głosowania, które zostały przydzielone z komputera bazowego mogły być zainfekowane wirusami, które zniekształciły ostateczny wynik w fazie podliczania. Potwierdzeniem, że w Wisconsin faktycznie nie wszystko było w porządku może być fakt, że po zapowiedzi Jill Stein władze stanu poinformowały o tym, że 5 tys. głosów na Donalda Trumpa zostało anulowanych, gdyż zostały przyznane „omyłkowo”. Przewaga kandydata Republikanów spadła więc z 27 tys. do 22 tys. głosów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. byłem „zwolennikiem” Bernie Sanders’a ale po tym jak poparł „Killiary” Clinton (potem się dowiedział, jak mu Podesta et consortes robili koło pióra – see Wikileaks) a Jill Stein mu proponowała wspólny start – powiedział „nie musieliście mnie słuchać” to wzorem tysięcy Amerykanów „wyleczyłem”: klasyczny TROCKIZM wersja US. Jill Stein mi tak samo – tak jak wcześniej Sanders – „podpadła” swoim zwolennikom. Sorki, mści się etniczne pochodzenie.
    Kluczową postacią jest prof. Haldeman i tzw. Diebold voting machines. Prof. Haldemen jest rzetelnym specjalistą od IT i jego konkluzja jest dramatyczna dla 'millenials’: TYLKO PAPIEROWE GŁOSOWANIE, LICZENIE W KOMISJI, etc, etc jest RZETELNYM GŁOSOWANIEM W SENSIE DEMOKRATYCZNYCH ZASAD. Won z jakimkolwiek „internetowym” głosowaniem. W grudniu 2013 na kongresie Chaos Computer Congress miał wykład nt bo robił audyt w Estonii i to co pokazał to był szok. Identyczna konkluzji (też na CCC 2013) dorobił się człowiek, który robił „lokalny” projekt IT: też doszedł do wniosku, że aby zapewnić klasyczne „one man-one vote” nic nie zastąpi papieru, liczenia głosów (zachowania kartek wyborczych do weryfikacji!!), żeby rzetelną demokrację zapewnić (w odróżnieniu od „neoliberalnej”).
    Trzniam cały system wyborczy w USA bo to jest patologia od początku do końca (a Jan Sowa mówi o tym w swojej „Inna Rzeczpospolita jest możliwa” – i nie da się ukryć, z „niewielką” pomocą US Supreme Court – taki ichni TK – który swoim debilnymi decyzjami daje się Amerykanom mocno we znaki).
    Mnie się cała ta impra podoba bo pokazuje, jakimi pacanami są Muricans (no nie wszyscy, bo są tam też 'przytomni’ ludzie). Maszyna sądowa w USA ruszyła i jedyne co z tego wyniknie to tak jak to, ktoś ładnie spuentował hasło HRC; STANDING DIVIDED.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…